„Koriolan” należy - obok „Juliusza Cezara" i „Kleopatry” - do cyklu tzw. tragedii rzymskich, powstałych w szczytowym okresie twórczości Williama Szekspira. W Polsce rzadko inscenizowany, a przez to i mało znany, jest interesującym dramatem politycznym o etyce władzy. Twórczyni kaliskiego przedstawienia podkreśla jednak, że nie umieściła w nim konkretnych znaków i odniesień do współczesności, zostawiając interpretację widzowi. „Nie mamy projekcji ze współczesnego sejmu, nie mamy zdjęć, nie mamy charakteryzacji na współczesnych polityków. Wszystko jest uniwersalną opowieścią o rządzących i o tych, którymi się rządzi” – powiedziała reżyser Marta Streker. Te podziały były i będą zawsze - historia zatacza koło. Raz górą jest jednostka, raz - tłum. Inscenizatorzy badają zatem odwieczny mechanizm, podkreślają uniwersalność i ponadczasowość każdym elementem spektaklu, również scenografii. „Mamy tu czas Szekspira, czas Rzymu i czas dzisiejszy – każdy w jakiś sposób dotknięty. I myślę, że się to w scenografii udało” – opowiadała Anna Trzpis McLean. Podobne założenia przyjęła projektantka kostiumów, Julia Kosmynka. Podążając za tradycją teatru elżbietańskiego inspirowała się współczesnym strojem, choć „teatralnie podkreślonym”. „Główną inspiracją były współczesne projekty modowe, natomiast zależało mi na tym, żeby to był kostium, który dość mocno buduje i pomaga wydobyć wizerunek postaci”.
Większe zainteresowane „Koriolanem” wzbudziła niedawna inscenizacja w londyńskim National Theatre z udziałem Toma Hiddlestona, której retransmisja trafiła również do polskich kin oraz film z 2011 roku zrealizowany przez znanego aktora Ralpha Finnesa we współczesnej scenerii odnoszącej się do wojen bałkańskich. „Oczywiście, widziałam, szanuję, aczkolwiek w moim przedstawieniu nie ma do tego filmu żadnych odniesień” – powiedziała reżyser Marta Streker. „Ono jest całkiem inne. Wykorzystywałam ten film raczej jako materiał poglądowy, jak nie robić Koriolana”. Do filmowych inspiracji przyznał się za to twórca świateł w kaliskim przedstawieniu, Artur Sienicki. „Trochę Czasu apokalipsy, ale też współczesnej sali sejmowej - to zależało od sceny. Przede wszystkim jednak reżyser wiedziała, czego chce. To jest bardzo dobry początek współpracy, bo można tworzyć razem jakiś świat”.
Reżyser wraz z dramaturgiem-asystentem podkreślili, że nie transformowali tekstu Szekspira, trzymali się blisko tego, co w tragedii zostało zapisane. Wszelkie zabiegi adaptacyjne polegały natomiast na dość drastycznych skrótach „No nie mogliśmy sobie pozwolić na pięciogodzinne przedstawienie, które znużyłoby widza, więc wyrzuciliśmy to, co naszym zdaniem można stracić, kiedy wystawia się tak obszerny tekst na scenie” – powiedział dramaturg Konrad Hetel, pełniący również rolę asystenta reżyserki. „Pozwoliliśmy sobie też wymienić kilka ról męskich na role kobiece, dzięki czemu zyskaliśmy dodatkowe konteksty”.
Kaliski „Koriolan” dla Marty Streker to wymarzony debiut teatralny. Ma 27 lat i jest studentką V roku Wydziału Lalkarskiego szkoły teatralnej we Wrocławiu. Wcześniej wspierała jedynie przy kilku przedstawieniach Michała Zadarę. Jej asystent jest o dwa lata młodszy i – jak sam powiedział – dopiero zaczął pracę w teatrze asystując Krystianowi Lupie. Doświadczenie i dojrzałość w tę inscenizację wnoszą zatem kaliscy aktorzy – dla odtwórcy tytułowej roli, Lecha Wierzbowskiego, będzie to ukoronowanie 30-lecia pracy artystycznej.
Robert Kuciński, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze