niedziela, 22 września 2024 12:26
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Jaki jest Marian Dziędziel? ZDJĘCIA

Na egzaminach do szkoły teatralnej mówił ze śląskim akcentem, więc jego rodzina i mieszkańcy wsi, w której się urodził, nie wierzyli, że w ogóle zostanie aktorem, a tym bardziej, że stanie się jednym z najpopularniejszych artystów filmu i teatru w Polsce. O kim mowa? O Marianie Dziędzielu, który na zaproszenie Miejskiej Biblioteki Publicznej gościł w środowy wieczór w Kaliszu. Spotkanie, które zgromadziło sporą publiczność, odbyło się w gościnnych wnętrzach Komoda Club.
Jaki jest Marian Dziędziel?  ZDJĘCIA

Ojciec Mariana Dziędziela był górnikiem i stolarzem, więc – jak to w tradycyjnej śląskiej rodzinie – mógł się spodziewać, że pierworodny syn pójdzie w jego ślady. Jednak ojciec kochał także literaturę i teatr i tym właśnie zaraził swego syna. Egzaminy do szkoły teatralnej nigdy nie są łatwe, a jeszcze trudniejsze dla kogoś, kto mówi – jak się okazało – ze śląskim akcentem. - Starałem się mówić jak najbardziej poprawnie słowa, ale w momencie, kiedy jest się Ślązakiem, ten akcent przebija przez to wszystko i on decyduje o tym, że pojawiają się samogłoski pochylone. I wtedy to wygląda tak, jakby przypadkiem zamiast dzień dobry: tam przyjda do was, jak was byda widział itd. I wszystko zaczyna inaczej brzmieć, więc gdy na egzaminie powiedziałem w końcówce Stepów akermańskich: jadymy nikt nie woła, no to było śmiesznie – mówił aktor.

Śląskie pochodzenie miało i swą dobrą stronę, jeśli weźmie się pod uwagę role Mariana Dziędziela w słynnym filmowym tryptyku Kazimierza Kutza, w filmach „Sól ziemi czarnej” i „Perła w koronie”, w „Grzesznym żywocie Franciszka Buły” Janusza Kidawy, a przede wszystkim w przedstawiającym perypetie rodziny Pasternaków na Górnym Śląsku serialu „Blisko, coraz bliżej”.

Rozmowę z aktorem prowadził pisarz literatury dziecięcej i młodzieżowej, a jednocześnie animator kultury, Dariusz Rekosz, który wymyślił projekt przybliżający sylwetki znanych aktorów. Widzowie na ogół znają ich jedynie z ekranu, oceniają na podstawie odgrywanych ról, nie wiedząc, jacy są naprawdę. - Pokazujemy zarówno jego warsztat, czyli jak dochodzi do ról i tego, co ma zagrać, jak również Mariana Dziędziela prywatnie, bo jest super domatorem, człowiekiem, który uwielbia swoją rodzinę i takim, dla którego nadzieja jest najważniejszym słowem – mówił Rekosz.

Rozmowa z Marianem Dziędzielem to była okazja do poruszenia zarówno ważnych tematów zawodowych, jak i mniej istotnych, prywatnych, ale budzących ciekawość jego fanów. Przede wszystkim była jednak możliwością uzmysłowienia sobie, że jako aktor nie narodził się wraz z rolą Wiesława Wojnara w „Weselu” w roku 2004. Film Smarzowskiego zrobił z niego gwiazdę, natomiast w jego artystycznym CV aż roi się od dobrze zagranych, różnorodnych w swym charakterze, ról teatralnych i filmowych. Z drugiej strony kogoś, kto w zawodzie aktora przeżywa drugą młodość w momencie, gdy koledzy powoli żegnają się ze sceną i ekranem, warto zapytać o wskazówki dla tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z aktorstwem. - Cały czas mówię, żeby na nic nie liczyli, tylko na siebie, to znaczy na swoją pracę, na swoje poświęcenie temu zawodowi, bo ten zawód naprawdę wymaga poświęcenia, żeby go poznać, żeby opanować, żeby go okiełznać i przyswoić sobie te wszystkie zasady, reguły gry. I pracować, i tyle… – powiedział aktor.

Marian Dziędziel wciąż jest zapracowany, ale nie chciał nam zdradzić, w czym za chwilę go zobaczymy, mimo że filmy weszły już w etap postprodukcji. Podkreślił jednak, że wcale nie jest zmęczony, wręcz przeciwnie: jest gotów wrócić do bicia rekordów, bo przecież w ciągu roku grywał w 7-8 filmach, a większość z nich walczyła o nagrody na festiwalach.

Robert Kuciński, fot. autor


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
bezchmurnie

Temperatura: 22°CMiasto: Kalisz

Ciśnienie: 1020 hPa
Wiatr: 12 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama