Wszystko wydarzyło sie w roku 1933. 19-letni Józef Brudny do Katowic przeprowadził się z Cieszyna. Tu znalazł pracę przy drużynie robotniczej jako ślusarz. 18-letni Alojzy Kawecki pracował jako palacz kotłowy. Ponadto posiadał uprawnienia do prowadzenia pojazdów.
Obaj młodzi mężczyżni nie lubili pracować. Często zastanawiali się nad swoją przyszłością. W końcu postanowili opuścić Katowice i wyruszyć w długą wędrówkę, której szlak prowadził w kierunku Ostrowa Wielkopolskiego. Spali gdzie popadło. Wówczas w ich główach zrodził się zbrodniczy plan: zabić taksówkarza i ukraść jego auto. Co chcieli z nim zrobić dalej, nie wiadomo.
Przeciętny robotnik w Polsce, w latach 30-tych XX, wieku zarabiał około 100 zł. Natomiast autami taksówkarzy były wówczas często Fiaty 508, które kosztowały około 5,5-6 tysięcy złotych. Tak więc nawet dla ludzi posiadających pracę, posiadanie samochodu było jedynie w sferze marzeń.
Wymyślili wypadek, taksówkarz pomógł
Nieszczęśliwy wybór padł na taksówkarza z Kalisza Stanisława Świątka. Jeden z młodzieńców w sposób wiarygodny zaczął opowiadać taksówkarzowi o rzekomym wypadku, któremu uległ jego przyjaciel. Miał on rzekomo zostać poturbowany przez motocyklistę. Sytuacja wymagała, aby zawieźć chłopców do Ostrowa, gdzie miała oczekiwać już na nich powiadomiona o wypadku rodzina. Taksówkarz nie przeczuwając niczego złego, postanowił pomóc niewinnie wyglądającym mężczyznom i podrzucić ich do sąsiedniego miasta.
Okładali go kluczem, dusili
W czasie podróży, Józef Brudny wyciągnął skradziony uprzednio gdzieś na wsi duży metalowy klucz i zaczął nim okładać Stanisława Świątka. Wnętrze auta zaczęło pokrywać się krwią. Drugi z chłopaków – Alojzy Kawecki, zaczął dusić kierowcę taksówki. Ten zatrzymał samochód i zaczął rozpaczliwie się bronić. Wówczas przestępcy widząc, że jest od nich silniejszy, uciekli.
Tym kluczem młodzi przestępcy próbowali zabić taksówkarza
Zanosili się głośnym płaczem
Powiadomiona o zdarzeniu policja ujęła wykolejeńców, jak nazwała ich ówczesna prasa. Przestępcy zostali osądzeni przed Sądem Okręgowym w Ostrowie Wielkopolskim. Brudny i Kawecki zaczęli obwiniać się nawzajem. Jak możemy przeczytać w "Tajnym detektywie" z 8 października 1933 roku:
"W ciszy sali sądowej Stanisław Świątek opowiada Trybunałowi szczegóły krwawego napadu. Mówi on, że od śmierci uratował go jedynie niski daszek taksówki, wskutek czego uderzający nie mógł wziąć dużego rozmachu. Prokurator Frąckowiak w silnem przemówieniu domaga sie surowej kary dla młodych bandytów, mówiąc, że tego rodzaju osobnicy powinni być wyeliminowani ze społeczeństwa. Dwaj oskarżeni, słuchając przemówienia prokuratora, wybuchają głośnym płaczem."
Jak relacjonował "Tajny detektyw" oskarżeni przed sądem głośno płakali
Oskarżeni otrzymali wyroki po pięć lat więzienia. Po ich ogłoszeniu, jak podają ówczesne media, również zanosili sie głośnym płaczem.
TD, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze