I jest na to szansa, choć droga ku temu jest bardzo trudna. Miasto na podstawie tzw. ustawy szkodowej dwukrotnie składało wnioski do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, by ta wszczęła postępowanie w sprawie usunięcia odpadów. - Aby uznała, że zgromadzone przez firmę odpady stwarzają bezpośrednie zagrożenie dla środowiska. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska odmówiła wszczęcia postępowania – mówi Ewa Maciaszek, naczelnik Wydziału Środowiska, Rolnictwa i Gospodarki Komunalnej.
Miasto odwołało się zatem do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Warszawie, ten podtrzymał decyzję RDOŚ. W takiej sytuacji miasto złożyło skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, ten przyznał miastu rację. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska jak i Generalny Dyrektor jeszcze raz muszą przeanalizować naszą sprawę. W uzasadnieniu Wojewódzki Sąd Administracyjny sugeruje, że składowane chemikalia mogą stanowić bezpośrednie zagrożenie dla środowiska. Co to oznacza dla miasta? - Zgodnie z ustawą szkodową, gdyby Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wszczęła postępowanie, to ona jako organ administracji specjalnej , prowadziłaby postępowanie również w zakresie usunięcia tych odpadów – wyjaśnia Ewa Maciaszek. A co za tym idzie, pokryłaby koszty tego działania.
Przypomnijmy, cztery lata temu Patryk M., właściciel firmy z Poznania wynajął jeden z magazynów na terenie dawnej Agromy przy ul. Wrocławskiej, w Szczypiornie. Mógł składować tam odpady, ale zgodnie z prawem był zobowiązany do ich odpowiedniej utylizacji. Firma zgromadziła w magazynie różnego rodzaju farby, lakiery, rozpuszczalniki, oleje – łącznie blisko 3 tysiące ton chemikaliów, które jak się później okazało, przechowywane były w niewłaściwy sposób. Gdy magazyn zapełnił się po brzegi niebezpiecznymi substancjami, poznaniak zawiesił działalność i zniknął. Wziął zatem pieniądze za przejęcie odpadów i zobowiązanie się do ich utylizacji, po czym ślad po nim zaginął.
Tymczasem substancje zaczęły zagrażać środowisku i ludziom. Do ich wycieku dochodziło dwukrotnie, w lipcu 2013 roku i w 2014 roku. Interweniować musiała między innymi specjalistyczna grupa ratownictwa chemicznego.
Patryk M. w 2015 roku usłyszał wyrok 2 lat więzienia w zawieszeniu na 6 lat i grzywny w wysokości prawie 12 tysięcy zł. Nadal nie można od niego wyegzekwować, by na swój koszt usunął niebezpieczne składowisko. Zgodnie z tymi przepisami, jeżeli postępowania egzekucyjne wobec właściciela feralnej firmy nie przynoszą rezultatów, koszt tak zwanego wykonania zastępczego, ponosi zawsze samorząd. Sytuacja jest jednak wyjątkowa, bo powstała przez wadliwe prawo i dotyczy również innych miast, dlatego władze Kalisza liczą na wsparcie rządu w rozwiązaniu tego problemu.
AG, fot. archiwum
Napisz komentarz
Komentarze