Wszystko działo się w poniedziałek przed godziną 11-ą. Jak co dzień teściowa Marcina wypuszczała Kilera z domu na podwórko. - Po chwili zawołał ją sąsiad, że pies leży na polu, że biegł przez pole i upadł – opowiada Marcin Walczak.
Pies biegał po przylegającym do gospodarstwa terenie. Mógł jedynie podbiegać pod zabudowania sąsiadów. Rannego znaleziono go na polu państwa Walczaków. - Już nie mógł w ogóle wstać, delikatnie tylko głową ruszał. Zawiozłem go do weterynarza, najpierw do Stawiszyna. Okazało się, że musi mieć prześwietlenie, że nie wiadomo, co mu się stało. Później znaleźliśmy plamkę krwi na sierści. Podejrzewaliśmy, że został postrzelony albo uderzony jakąś deską z gwoździem. Pojechaliśmy do weterynarza do Kalisza i tam się okazało, że został Kiler został postrzelony – relacjonuje Paweł Skorupa.
Pies biegał po swoim terenie. Rannego znaleziono go na polu państwa Walczaków.
I nie była to płytka rana. Obrażenia Kilera okazały się bardzo poważne. - Śrut typu diabolo, czyli maleńki śrut treningowy do wiatrówki, utkwił w mięśniach wokół kręgowych, ale po drodze zniszczył prawą nerkę i uszkodził również żyłę główną, która krwawiąc pod powięzie z czasem spowodowała krwawienie do jamy brzusznej – wyjaśnia Jacek Sośnicki, weterynarz, który próbował ratować Kilera. Na operację pies był zbyt słaby. Weterynarz podał Kilerowi kroplówkę i leki wzmacniające. - Niestety, jak wróciliśmy, minęło pół godziny i piesek zdechł – mówi Paweł.
Ten pocisk wyjęto z ciała czworonoga
Lekarz weterynarii, Jacek Sośnicki wielokrotnie spotykał się ze zwierzętami postrzelonymi z wiatrówki. Ale wówczas obrażenia są powierzchowne, śrut zatrzymuje się w skórze lub podskórzu. Zabójca Kilera najprawdopodobniej strzelał ze zmodyfikowanej broni. - Widać, że ktoś po prostu przerobił tę broń pneumatyczną do tego stopnia, że ten pocisk posiadał tak dużą energię kinetyczną jak kula. Tutaj na zdjęciu śródsekcyjnym widać, że ten pocisk przeszedł przez ponad połowę grubości psa, uszkadzając po drodze różne narządy. Tak dużą siłę kinetyczną mają już kule z broni strzeleckiej. Z tej broni można również podobne urazy zadać człowiekowi – przyznaje lekarz weterynarii. - Wczoraj to był pies, a jutro czy za tydzień to może być człowiek, jeżeli nie wiadomo, do czego taki człowiek jest zdolny – mówi Marcin.
Pocisk przebił połowę psa, uszkadzając m.in nerkę i żyłę główną. Jak twierdzi Jacek Sośnicki, weterynarz, tak poważne obrażenia mogły powstać po postrzeleniu z broni strzeleckiej. Podobne urazy, a nawet większe, mógłby odnieść człowiek.
Kto mógł zabić Kilera? Dlaczego? I czy w takim razie ta osoba zagraża bezpieczeństwu mieszkańców tej okolicy? - Mamy pewne podejrzenia, ale nikogo za rękę nie złapaliśmy. Mamy nadzieję, że policja stanie na wysokości zadania i ukarze winowajcę – dodaje Marcin.
Dochodzenie policji jest na początkowym etapie. Kluczowe będzie znalezienie broni, z której został postrzelony Kiler. - Wczoraj policjanci przyjęli protokół zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Ze wstępnej relacji właściciela psa wynikało, że zwierzę zostało postrzelone podczas spaceru. Dziś policjanci z komisariatu policji w Stawiszynie prowadzą dalsze czynności, przesłuchiwani są kolejni świadkowie – mówi mł. asp. Anna Jaworska-Wojnicz rzecznik prasowy kaliskiej policji.
- Mamy pewne podejrzenia co do sprawcy, ale nikogo za rękę nie złapaliśmy. Mamy nadzieję, że policja stanie na wysokości zadania i ukarze winowajcę - mówią Paweł i Marcin.
Kiler był przez 9 lat członkiem wielopokoleniowej, dużej rodziny. Jak mówi nam Marcin, ich pies nie był agresywny i nie mógł nikomu w niczym zawinić. Za Kilerem tęsknią wszyscy domownicy i przede wszystkim 2-letnia córka państwa Walczaków.
Za zabicie psa grożą dwa lata więzienia.
Agnieszka Gierz, fot. autor, archiwum państwa Walczaków, wideo: Magazyn Miejski
Napisz komentarz
Komentarze