Praca sezonowa jest ciężka i niesatysfakcjonująca, nie daje zatrudnienia na stałe i dużych pieniędzy. Brak zainteresowania pracami polowymi potwierdzają zarówno ci, którzy poszukują pracy, jak i ci, którzy szukają pracowników. - Ja pracowałam w rolnictwie młoda dziewczyna. To jest jakaś forma zatrudnienia, ale dla młodych osób, a nie dla dorosłych, którzy mają np. dzieci i inne obowiązki – powiedziała nam napotkany w urzędzie pracy kobieta. Ale podobno i młodych znaleźć trudno. - Teraz to nikt nie chce na wsi pracować. Młodzi są po szkołach, więc dlaczego mają później iść do chłopa zbierać ziemniaki? Nikt nie pójdzie, bo ma szkołę i się gdzieś dostanie, chyba, że do sąsiada psy policzyć – mówi gospodarz z Sulisławic.
Powiatowy Urząd Pracy w Kaliszu posiada obecnie ponad 100 ofert prac sezonowych. Wśród nich dominują te w branży remontowo - budowlanej i przy produkcji lodów. Te zazwyczaj podejmują mieszańcy regionu, ale jeśli chodzi o zbieranie pomidorów czy kapusty chętnych w okolicy nie ma. Ogrodnicy muszą szukać siły roboczej za granicami kraju. - Nie wiem, czym to jest spowodowane. Czy tym, że te płace są zdecydowanie niższe jak w innych miastach, czy też Polacy chcący pracować sezonowo wyjeżdżają za granicę, bo tam zarobki są zdecydowanie wyższe? – zastanawia się Artur Szymczak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Kaliszu.
Kierunek Polska wybiera coraz więcej obcokrajowców zwłaszcza zza wschodniej granicy. Według danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej w tym roku zatrudnienie przy pracach sezonowych znajdzie nawet do 40 tysięcy przyjezdnych. Średnia płaca np. w ogrodnictwie to 8 zł za godzinę.
Ewelina Samulak, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze