Zakopany 30 lat temu harcerski „skarb” miał być strażnikiem ideałów, które przyświecały młodym harcerzom pod nią podpisanym. Mowa o harcerskiej przysiędze, którą w czasie swojego pierwszego obozu w Szalejowie Dolnym złożyli harcerze z drużyny I Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Asnyka w Kaliszu. Szczelnie zamknięta w butelce została odkopana przez poszukiwacza skarbów - Bartosza Kołoszuka. Znalezisko stało się przyczynkiem do sentymentalnej podróży w przeszłość.
Bartosz Kołoszuk - to on znalazł zakopaną butelkę
Pewnie byłoby trudniej, gdyby nie postęp i media społecznościowe. Właśnie dzięki jednemu z portali Bartosz Kołoszuk dotarł do Roberta Kucińskiego. Nasz redakcyjny kolega był jedną z osób, które na obozie harcerskim w Szalejowie Dolnym spędziły wakacje.
- To było w roku 1983. Miałem wtedy 16 lat. Razem z innymi uczniami z mojego liceum pojechaliśmy na obóz harcerski. Osoby, które dopiero zaczynały przygodę z drużyną, składały przysięgę. Wszyscy się pod nią podpisaliśmy – przypomina dziennikarz.
Robert Kuciński dobrze pamięta obóz harcerski w Szalejowie Dolnym
Przysięga trafiła do „puszki”. Później została zakopana. Było to symboliczne zapieczętowanie ideałów, które przyświecały młodym ludziom wstępującym do harcerstwa. Ziemia miała ich strzec.
- Na wypadek gdyby ktoś z nas miałby się do tego przyrzeczenia nie stosować, wiadomo było gdzie jest zakopane i w każdej chwili można było do niego sięgnąć – mówi Jarosław Kowalski, uczestnik obozu, a obecnie lekarz na stałe mieszkający w Zielonej Górze.
Zakopywanie przyrzeczenia to harcerska tradycja. Małgorzata Kaczmarek-Pacholczyk, nauczycielka języka rosyjskiego i opiekunka drużyny harcerskiej w I LO w Kaliszu nie ukrywa, że odnalezienie po latach przysięgi jej podopiecznych to dla niej duże i miłe zaskoczenie.
- Rzadko się zdarza, by takie rzeczy odkopywano. Ja nie słyszałam o takim przypadku a puszek z podobnymi przyrzeczeniami jest wiele w różnych częściach Polski. Na każdym obozie podobny rytuał miał miejsce. To pierwszy przypadek kiedy wiemy, że odkopano naszą przyszłość. Kiedy zadzwonił do mnie Robert Kuciński i powiedział, że przyrzeczenie ponownie ujrzało światło dzienne, zrobiło mi się niezwykle miło i sentymentalnie. W ogóle fantastycznie, że młody człowiek, który odnalazł „nasz skarb” podjął się trudu poinformowania jednego z nas z o tym – nie ukrywa wzruszenia Małgorzata Kaczmarek-Pacholczyk, która od lat mieszka w Poznaniu, ale nadal ma kontakt ze swoimi byłymi wychowankami.
30 - letnia kartka zachowała się dobrze. Podpisy nadal są czytelne.
Odkrycie, którego dokonał Bartosz Kołoszuk być może nie ma wartości materialnej, ale na pewno ogromną sentymentalną. Mężczyzna jest młodszy od samego znaleziska, a szukaniem różnego rodzaju przedmiotów, które przykryła ziemia zajmuje się raptem od kilku miesięcy. Kiedy zaczynał swoją przygodę z wykrywaczem nie spodziewał się, że jego pierwsze znalezisko dostarczy tyle radości i wywoła łzy wzruszenia u innych.
- Pewnego dnia poszedłem w miejsce, gdzie znajduje się stary opuszczony zamek-pałac w Szalejowie Dolnym. Jest to teren prywatny, więc nie zapuszczałem się pod sam obiekt, tylko krążyłem w małym lasku tuż przy pałacu. Wykopałem kilka monet PRL, jak i również wiele zakrętek. Zniechęcony zacząłem kierować się w stronę samochodu i w tym momencie urządzenie zaczęło wydawać dźwięk – relacjonuje mężczyzna. - Postanowiłem tę rzecz wykopać, mimo że byłem przekonany, iż jest to kolejny korek, ponieważ wykrywacz zawsze sygnalizuje je tak samo. Znaleziskiem okazała się duża szklana butelka z aluminiowym korkiem i po tymm jak już była prawie na wierzchu miałem ją z powrotem zakopać, ale nagle zauważyłem że w środku coś jest. Była to kartka którą wydobyłem po rozbiciu butelki.
Kiedy w domu bliżej przyjrzał się tekstowi i okazało się, że to harcerska przysięga, pod którą są podpisane konkretne osoby, postanowił je odszukać. Pomógł oczywiście Facebook. Młody poszukiwacz skarbów na portalu społecznościowym odnalazł Roberta Kucińskiego. Napisał do niego.
- Dość długo czekałem na odpowiedź i powoli traciłem nadzieje. Po jakimś czasie Robert jednak odpisał, potwierdzając moje przypuszczenia, z czego bardzo się ucieszyłem. Fajnie jest zrobić komuś taką niespodziankę – mówi Kołoszuk.
W ten sposób przeszłość odżyła dostarczając jej bohaterom wiele pozytywnych wrażeń. Kaliski dziennikarz skontaktował się z kilkoma osobami, z którymi w 1983 roku był na obozie. Każdy zareagował entuzjastycznie, chociaż wszyscy przyznali zgodnie, że o samej przysiędze zapomnieli.
- To coś niesamowitego, bardzo przyjemne uczucie – mówi Joanna Gierasińska, prawniczka z Łodzi. - Najprzyjemniejsze w tym wszystkim jest to, że przypomniałam sobie imiona i nazwiska swoich kolegów z liceum i podstawówki. Mimo wspólnej przeszłości wszystkie, te osoby i tamte wspomnienia uleciały. Odszukanie takiej rzeczy jest czymś fantastycznym. Tym bardziej, że przyznaję się, nie pamiętałam o tym, że zakopaliśmy przysięgę. To jest bardzo przyjemny powrót do przeszłości - dodaje uczestniczka tamtego obozu.
Samej kartki zabytkiem nazwać nie można. Ma raptem niewiele ponad 30 lat. Jednak dla podpisanych na niej osób ma wartość większą niż najcenniejsze artefakty.
- To niesamowite wrażenie. Wracają wspomnienia z młodości i kiedy się dowiedziałam, że nasza przysięga została odnaleziona, radocha była niesamowita – mówi zachwycona Edyta Wieloch-Górska, wtedy młoda harcerka, a obecnie znana w Kaliszu logopeda. - Chcieliśmy zostawić po sobie ślad. Czy liczyliśmy, że ktoś to znajdzie? Pewnie tak, ale chyba wtedy nie myśleliśmy, że taka osoba będzie się z nami próbowała skontaktować, że współczesne media ułatwią odnalezienie nas gdzieś w świecie.
Uczestnicy obozu przyznają, że sam wyjazd do Szalejowa Dolnego pozostawił wiele miłych wspomnień. Jarosław Kowalski przypomina sobie jeden niezwykły mecz, w którym kaliskiej drużynie udało się nawet strzelić honorowego gola.
- Na boisku spotkaliśmy się z bardzo znanym wtedy zespołem Szombierki Bytom. To była pierwsza liga. W naszej drużynie było niewielu panów i cała defensywa była złożona z kobiet – wyniku nie pamięta, ale doskonała zabawa utkwiła lekarzowi w pamięci.
Czy znalezisko pozwoli na odnowienie kontaktów sprzed lat? Joanna Gierasińska podchodzi bardzo racjonalnie do tematu. Przyznaje, że zrobiło jej się miło, ale przeszłości nie da się przełożyć na przyszłość.
- Nie dlatego, żebyśmy nie chcieli. Los rzucił nas w różne części Polski. Każdy z nas ma swoje życie i swoje sprawy. To, co łączyło nas 30 lat temu, niekoniecznie może nas połączyć teraz. Oczywiście mamy wspólne wspomnienia, ale wszyscy żyjemy sprawami bieżącymi – mówi prawniczka.
Opiekunka drużyny ma jednak nadzieję, że wydarta ziemi przysięga pozwoli odnowić chociaż część kontaktów.
- Oczywiście, że nie będzie to łatwe. Niektóre dziewczęta zmieniły nazwiska. Część osób miejsce zamieszkania, ale myślę, że kiedy tylko informacja o znalezisku się rozejdzie, to kilka osób będzie chciało powspominać – dodaje Pani Profesor i obiecuje, że na takie spotkanie chętnie przyjedzie z Poznania.
Na razie harcerze maja tylko skan przysięgi sprzed lat. Mają nadzieję, że niebawem będą mogli zobaczyć też oryginał i jeszcze raz wrócić wspomnieniami do obozu, kiedy obiecywali sobie, że pewne ideały na zawsze będą ważne w ich życiu.
Agnieszka Walczak
Napisz komentarz
Komentarze