Skarszewska 18. Budynek prywatny w zarządzie MZBM-u . Dwa miesiące temu, w nocy z 26 na 27 maja na parterze wybucha tu pożar. Mama Marzeny mieszkała nad lokalem, w którym powstał ogień. Na parterze mieszkanie doszczętnie spłonęło, a znajdujące się nad nim zostało silnie zadymione i zalane.
Proszę czekać
Mama Marzeny trafiła do Centrum Interwencji Kryzysowej. Przed kamerą nie chce się wypowiadać – jest strzępkiem nerwów. Sprawą zajęła się jej córka, która przy Skarszewskiej jest zameldowana, a pracuje dorywczo za granicą. Z kobietą spotkaliśmy się we wtorek, 25 lipca. Kilka dni po pożarze, w pierwszych dniach czerwca przyjechała do Kalisza. Jak twierdzi, nikt nie zajął się tą sprawą. Budynku po pożarze nie sprawdził nawet nadzór budowlany. – Wywalczyłam, wychodziłam, żeby nadzór budowlany przyszedł tutaj do nas – mówi nam Marzena.
Bo dopóki Marzena nie miała decyzji nadzoru budowlanego, że mieszkanie przy Skarszewskiej należy wyłączyć z użytkowania, nie mogła ubiegać się o lokal od miasta. Na dokument czekała aż do 7 lipca. Dlaczego tak długo? Jak słyszymy w nadzorze – MZBM zawnioskował o to dopiero 12 czerwca, a po drugie wszystkie czynności administracyjne po prostu muszą potrwać.
Gdy już Marzena miała długo wyczekiwaną decyzję na papierze, złożyła wniosek o przyznanie mieszkania komunalnego. I znowu usłyszała, że musi czekać. Nie wiadomo jak długo. - Moja mama jest w CIK-u, tam może pozostać tylko i wyłącznie do 29 sierpnia. Ja z dzieckiem jestem u znajomych. Wiecznie u nich nie będę, przyjechałam do matki – wyjaśniała nam Marzena.
Marzena nie rozumie, dlaczego lokatorzy z kamienicy przy Górnośląskiej 1, które ucierpiało podczas nawałnicy 10 lipca, już kilka dni po tym nieszczęściu oglądali zaproponowane im przez miasto lokale zastępcze. – Nasza tragedia wydarzyła się dwa miesiące temu. Ich dwa, trzy tygodnie temu? Ja tym ludziom współczuję, bo sama wiem, co to znaczy stracić wszystko w pożarze. Ale oni tak szybko dostali propozycję mieszkania, oglądali już je, a my? My wciąż czekamy i czekamy – denerwuje się Marzena.
Miasto nie ma obowiązku zapewnić lokalu zastępczego
Kamienica przy Górnośląskiej 1 to własność miasta, przy Skarszewskiej 18 prywatna, ale bez ustalonego właściciela i bez księgi wieczystej – MZBM zarządza nim przymusowo. I w tym pierwszym przypadku lokal zamienny należy się automatycznie, w drugim miasto nie ma takiego obowiązku – tłumaczy na Karolina Pawliczak, wiceprezydent Kalisza. Taki lokator może starać się o mieszkanie komunalne w trybie nadzwyczajnym. - Jest to zasób prywatny i lokatorzy traktowani są jako lokatorzy, którzy zajmują lokale prywatne, co prawda w zasobie MZBM, ale jednak prywatne. Ponieważ mamy do czynienia z indywidualnym przypadkiem, bo w maju tego roku zdarzył się pożar w budynku zarządzanym przez MZBM, gdzie właściciel nie jest znany, postanowiliśmy, że rodzinie tej nadane zostaną uprawnienia do lokalu komunalnego, oczywiście po zaopiniowaniu Komisji Mieszkaniowej – wyjaśnia wiceprezydent.
„Jest mieszkanie, ale nie możemy powiedzieć gdzie i jakie”
W końcu w Urzędzie powiedziano Marzenie, że Komisja Mieszkaniowa przyznała jej matce lokal… Ale nie zdradzono żadnych szczegółów. - Na piśmie tego nie mam, urzędniczka mówi, że mieszkanie jest, remontuje się, ale nic więcej nie może mi powiedzieć, gdzie jest, jakie, kiedy, nic kompletnie – żaliła się Marzena.
I w tym momencie Marzena zwróciła się do nas o pomoc. Wcześniej próbowała swoim problemem podzielić się z władzami Kalisza. - Poszłam się zapytać, kiedy mogłaby mnie przyjąć pani wiceprezydent. Powiedziano mi, że we wrześniu, więc nawet nie prosiłam o tę wizytę. Napisałam dwa maile do prezydenta, na które nie otrzymałam ani jednej odpowiedzi – opowiada kobieta.
Media na szczęście nie muszą czekać do września na rozmowę z władzami miasta. - Czas oczekiwania przez tę lokatorkę spowodowany jest tylko po stronie inspekcji nadzoru budowlanego. Czekaliśmy na decyzję o wyłączeniu lokalu z użytkowania dość sporo bo od maja do lipca. Jak otrzymaliśmy taką decyzję, wówczas Komisja Mieszkaniowa podjęła prace i natychmiast decyzją prezydenta rodzinie zostały nadane uprawnienia do otrzymania lokalu komunalnego – tłumaczy Karolina Pawliczak.
Krótko po tym, jak zainteresowaliśmy się tą sprawą, pani Marzena w końcu dostała potwierdzenie na piśmie o przydzielonym jej mieszkaniu. Otrzymała skierowanie do obejrzenia lokalu przy ul. Złotej, ale na dokumencie napisano, że jest to mieszkanie socjalne, nie komunalne… Pani Marzena znowu była zdezorientowana. Przecież jej mama pracuje, ma odpowiedni dochód…
O przyznaniu lokalu komunalnego mówiła nam też Karolina Pawliczak. Podczas spotkania z wiceprezydent okazało się, że to wynik pomyłki… Urzędniczka wypisująca skierowanie zamiast na druku dla mieszkań komunalnych, wypełniła je na szablonie dla lokali socjalnych.
Sprawa ma szczęśliwy finał. Dokument poprawiono, kobiety przeproszono. Pani Mańka lokal przyjęła i niebawem w nim zamieszka. Czy cały proces musiał jednak tak wyglądać i kosztować kaliszanki dwa miesiące nerwów?
AG, fot. autor, wideo: Magazyn Miejski
Napisz komentarz
Komentarze