– 3:0 z Wisłą, czego chcieć więcej – te słowa kapitan kaliskiej drużyny Hanny Łukasiewicz najlepiej oddają wagę sukcesu, na jaki siatkarki znad Prosny zapracowały w sobotę w Arenie. Zespół z Warszawy nie kryje swoich ekstraklasowych aspiracji, ale w meczu na szczycie pierwszej ligi był tylko tłem dla świetnie naoliwionej maszyny z Kalisza, która od początku sezonu jest nie do zatrzymania. Piasku w jej tryby nie zdołały wsypać nawet faworyzowane Bemowskie Syreny.
– Przed meczem powiedzieliśmy sobie, że musimy się skupić nie na celu, ale na zadaniach, które każdy ma do wykonania. Żebyśmy doceniali każdą zdobytą piłkę, wygraną akcję, żeby okazywać radość. Jesteśmy szczęśliwi, bo zdobyliśmy trzy punkty po bardzo fajnej grze, w której ważnym aspektem była taktyka, można sobie było pozwolić na taką siatkarską szachownicę. Dziewczyny zostawiły kawał serducha na parkiecie, pokazały charakter. Dużą rolę odegrała psychika, na trening mentalny kładę duży nacisk i to przynosi efekty – podkreśla trener Mariusz Wiktorowicz.
Słowa szkoleniowca potwierdził pierwszy set, który do samego końca trzymał w napięciu. Kaliszanki prowadziły w nim 12:9, ale potem to rywalki przez moment były w lepszej sytuacji. Przy remisie 19:19 wynik był sprawą otwartą. Kluczowy okazał się serwis wprowadzonej z ławki Sylwii Kucharskiej, po którym MKS miał setbola (24:21). Wykorzystał drugą szansę, gdy zza linii trzeciego metra zaatakowała niezawodna Natalia Sroka.
Drugą partię lepiej zaczęły przyjezdne (1:4), ale potem miejscowe zdobyły cztery punkty z rzędu i prowadzenia nie oddały już do końca. Po blokach Eweliny Janickiej i zagrywkach Sroki odskoczyły na 18:12. Warszawianki często myliły się w ataku i po jednym z takich właśnie błędów kaliszanki prowadziły w setach 2:0 (25:17).
– Po tych dwóch setach wiedziałyśmy, że trzeciego rywalki tak łatwo nie oddadzą, że będziemy musiały walczyć i być nawet dwa razy mocniej skoncentrowane. W nasze szeregi wkradło się może trochę rozluźnienia, dałyśmy pograć Wiśle, ale końcówkę jej zabrałyśmy. Trochę emocji nigdy nie zaszkodzi – mówiła z uśmiechem Natalia Sroka. Rzeczywiście przyjezdne starały się przedłużyć swoje szanse na korzystny wynik, prowadziły nawet 19:16. Wtedy jednak znów zaczęły mieć kłopoty z kaliskim serwisem. Zadbała o to kolejna z rezerwowych Justyna Andrzejczak. MKS miał punkt przewagi (20:19), a następnie meczbola po zagrywce Kucharskiej (24:23). Przeciwniczki broniły się dość długo, same miały piłki setowe, ale żadnej nie wykorzystały. Kaliszanki zwyciężyły po kolejnym autowym zbiciu jednej z warszawianek (29:27).
– Szczególnie ten ostatni set pokazał, że potrafimy grać na bardzo dobrym poziomie i przede wszystkim wytrzymujemy presję. Z tego jestem najbardziej zadowolona – oceniła Hanna Łukasiewicz.
Dla MKS-u to piąte z rzędu zwycięstwo. Niepokonana kaliska drużyna umocniła się na pozycji lidera pierwszej ligi. Nad resztą stawki ma trzy oczka przewagi.
Michał Sobczak
***
MKS Kalisz – Wisła Warszawa 3:0 (25:22, 25:17, 29:27)
MKS: Wawrzyniak, Dybek, Janicka, Łukasiewicz, Sroka, Isailović oraz Bulbak (l), Raczyńska, Andrzejczak, Kucharska
Wisła: Mróz, Ciaszkiewicz-Lach, Połeć, Biranowska, Novgorodchenko, Sobczak, Bergendorff oraz Saad (l), Nadziałek, Wellna, Jurczyk
Napisz komentarz
Komentarze