Na parkiecie w Gliwicach podopieczne Mariusza Wiktorowicza i Daniela Przybylskiego rozkręcały się z seta na set. Ten otwierający zawody nie ułożył się po ich myśli, przegrały go do 16, ale jak się później okazało, był to tylko wypadek przy pracy.
– Nie można powiedzieć, że któryś element szwankował w tym pierwszym secie. Po prostu nie zdążyliśmy się jeszcze dobrze rozpakować po podróży. We znaki dała nam się kilkugodzinna droga do Gliwic i związane z tym zmęczenie – mówi nam trener Przybylski.
Z upływem czasu obraz gry uległ diametralnej zmianie. Kaliszanki zaczęły grać swoją siatkówkę i to pod ich dyktando toczyły się kolejne odsłony. Drugą wygrały do 21, a dwie kolejne do 18. Mimo falstartu zwyciężyły więc jak najbardziej zasłużenie.
– Cieszy nas kolejne zwycięstwo i kolejny komplet punktów. Mimo drobnych problemów na początku, najważniejsze jest to, że mamy trzy punkty. Każda zawodniczka dołożyła cegiełkę do tej wygranej – podkreśla Daniel Przybylski.
Energa MKS umocniła się na czele pierwszej ligi. Wprawdzie dystans nad drugą Wisłą Warszawa nie zmienił się i nadal wynosi cztery punkty, ale już nad trzecim Energetykiem Poznań wzrósł do siedmiu oczek. Za tydzień niepokonane w tym sezonie kaliszanki zagrają w Szczyrku.
Michał Sobczak
***
AZS Politechniki Śląskiej Gliwice – Energa MKS Kalisz 1:3 (25:16, 21:25, 18:25, 18:25)
AZS: Szczygieł, Trach, Kukulska, Brzoska, Grzechnik, Szapowal oraz Jagodzińska (l), Kęsik, Piątek, Sokolińska, Myjak, Ulumbelashvili
Energa MKS: Wawrzyniak, Dybek, Janicka, Łukasiewicz, Sroka, Isailović oraz Bulbak (l), Głowiak (l), Raczyńska, Kucharska, Widera, Andrzejczak, Drewniak
Napisz komentarz
Komentarze