Kaliski „Spływ Twardzieli” jest jednym z czterech tego typu w kraju. I najstarszym. Dlatego każdego roku przyciąga sporą grupę uczestników z różnych zakątków kraju. Tym razem na mecie w Piwonicach zjawiło się 41 osób. 5 zrezygnowało tuż przed startem. - Przez 12 lat nigdy jeszcze nie było tak zimowej aury, mieliśmy obawy, że będziemy musieli przesunąć termin spływu, bo jeszcze w niedzielę Prosna była skuta lodem, ale udało się – mówi Bogdan Olejnik, komandor Klubu Wodnego „Fala”, który jest organizatorem imprezy. - Mamy piękną twardzielską pogodę i wszyscy, którzy byli w wodzie mieli lepiej niż my nad brzegiem.
Woda miała 3 stopnie powyżej zera. Temperatura powietrza oscylowała w okolicach minus 5 stopni. Do tego wiał lodowaty wiatr. Wśród tych, którzy zdecydowali się wejść do wody, kilka osób zrobiło to pierwszy raz w życiu. W tym gronie były 2 z 4 pań biorących udział w zmaganiach. Najszybciej, i to od samego początku, płynął Piotr Tann. Kaliszanin, który nie opuścił żadnego spływu. – Aura bardziej zimowa niż zawsze, ale woda ciepła. Mamy specjalne stroje piankowe. One przepuszczają wodę, ale utrzymują ją przy ciele i ogrzewają – powiedział zwycięzca, który potrzebował niespełna godziny, by pokonać trasę. – Zawsze w czasie spływu jest walka z samym sobą, z własnymi słabościami. Gdzieś po drodze przychodzi zmęczenie.
Tradycyjnie każdy kto dopłynął do mety zlokalizowanej przy teatrze otrzymywał lizaka zamiast medalu. Najstarszy uczestnik miał prawie 60 lat. Najmłodszy 17.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze