Do dramatycznego zdarzenia doszło w połowie marca. Jak relacjonują służby, sprawę zgłosił kurier, który podczas doręczania przesyłek był świadkiem szokującego widoku. Na jednej z posesji zauważył gospodarza, który z ogromną siłą bił małego psa – uderzenia wymierzał w głowę, pysk i okolice nosa.
Kurier nie pozostał obojętny. Natychmiast przerwał jazdę, by zareagować. Po zwróceniu uwagi agresywnemu właścicielowi usłyszał, że "pies wciąż wybiegał za bramę" i to miało być powodem jego złości. Wtedy zwierzę leżało już zakrwawione i nieprzytomne.
Na miejsce wezwano policję. Funkcjonariusze przewieźli psa do weterynarza, jednak obrażenia były zbyt poważne. Lekarz stwierdził uraz czaszkowo-mózgowy, obrzęk mózgu, uszkodzenie móżdżku oraz zatrzymanie akcji serca. Mimo wysiłków, pies zmarł.
Początkowo 54-latek usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzęciem. Po śmierci psa prokurator zmienił kwalifikację czynu na znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem ze skutkiem śmiertelnym. To jedno z najpoważniejszych przestępstw w ustawie o ochronie zwierząt – zagrożone karą od 3 do 5 lat pozbawienia wolności.
Dodatkowo wiadomo, że w chwili zdarzenia mężczyzna miał ponad 2,5 promila alkoholu w organizmie. Nie zmienia to jednak faktu, że działał z pełną brutalnością, a śmierć bezbronnego psa wstrząsnęła nie tylko świadkiem zdarzenia, ale również opinią publiczną.
Decyzję o wymiarze kary podejmie sąd.
Napisz komentarz
Komentarze