Pani Maria na świat przyszła 28 listopada 1918 roku w Sieradzu. W młodzieńczych latach była harcerką i do tych czasów najchętniej teraz sięga pamięcią. – Jeździliśmy na obozy. Było miło – wspomina jubilatka.
Podczas jednego ze zlotów, w Spale miała okazję osobiście poznać marszałka Józefa Piłsudskiego. – Rozmawiał z nami. Był bardzo sympatyczny i bardzo grzeczny – mówi stulatka.
Za czasów panieńskich pani Maria pracowała w sklepie rodziców. Do Kalisza przeprowadziła się za mężem. On pracował w budowlance, a ona zajmowała się domem i dziećmi: dwoma synami. - Teść pracował u pana Kinastowskiego. Bardzo dobrze wspominamy dziadka naszego obecnego prezydenta – dodają Barbara i Zbigniew Tworek, synowa i syn pani Marii.
Pani Maria dbała o domowe ognisko i zawsze pożytecznie organizowała sobie zajęcia. - Babcia dużo robiła na drutach. W tym ciężkim czasie komuny, gdy niczego nie można było dostać, to babcia całymi dniami dziergała i sprzedawała swoje wyroby. To była osoba, która ze wszystkim sobie poradziła, była bardzo zaradna. I rodzinna. Często zapraszała nas na obiady, organizowała święta – mówią Barbara i Zbigniew.
W wieku 77 lat zmarł jej mąż i od tego czasu do 95. roku życia kobieta mieszkała sama. Teraz opiekują się nią syn i synowa. Jak na tak sędziwy wiek, Pani Maria jest w bardzo dobrej kondycji, fizycznej i umysłowej. – Dosyć dobrze się czuję, nie powiem – przyznaje jubilatka. - Ona jeszcze potrafi sama się ubrać, sama zje. Pomożemy w jakiejś kąpieli, a tak to ona sobie świetnie radzi – mówi Barbara.
Co jest receptą pani Marii na długowieczność? – No nie wiem. Ja tak normalnie żyłam. Nie miałam specjalnie jakiś różnych przygód – odpowiada stulatka.
Kobieta przez całe życie odżywiała się tradycyjną polską kuchnią. Nie unikała lekarzy i trzymała się ich zaleceń. Nie była wcale okazem zdrowia. Przeszła gruźlicę i dwa zawały. - W tej kobiecie jest naprawdę ogromna wola życia. Potrafi z każdej choroby wyjść, daje sobie radę. I ma świetną panią doktor – śmieje się synowa.
Pani Maria doczekała się czworga wnucząt i ośmiorga prawnucząt. Jednym z nich jest Kuba. – Moja prababcia jest miła, fajna i przyjazna. Gdy do niej przychodzę to zawsze mnie pyta, jak było w szkole. Ja bym jej życzył 200 lat – mówi Kuba.
Z kwiatami, listem gratulacyjnym, upominkiem i z najlepszymi życzeniami do jubilatki pospieszył prezydent Kalisza, Krystian Kinastowski wraz z Ewą Korach, kierowniczka Urzędu Stanu Cywilnego. - Pani Mario, chciałem Pani złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji setnych urodzin. Ma Pani tyle lat, co nasza niepodległość. Ja życzę pani jako prezydent miasta wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, pociechy z wnuków, prawnuków – zwrócił się do jubilatki prezydent.
„100 lat to za mało, 150 by się zdało” – zaśpiewali goście. Nie zabrakło też toastu, tortu i zdmuchiwania świeczek. Jakie życzenie pomyślała jubilatka? - Żeby jeszcze trochę pożyć – odpowiada stulatka.
Obecnie w Kaliszu żyje siedem osób, które przekroczyły 100 lat. To zacne grono tworzą same kobiety.
Agnieszka Gierz, fot. autor; wideo: Magazyn Miejski
Napisz komentarz
Komentarze