W przypadku zdarzenia w Sośniach na szczęście nie było ofiar w ludziach. Jednak straty spowodowane wykolejeniem 12 wagonów były ogromne. Prokuratura za ich spowodowanie oskarżyła maszynistę, który w maju 2016 roku kierował składem złożonym z lokomotywy i 44 wagonów wypełnionych kruszywem. Według śledczych 33-latek otrzymał informację od dyżurnego ruchu ze stacji Bukowina Sycowska o iskrzeniu kół jednego z wagonów. - W trakcie postoju na kolejnej stacji w Międzyborzu Sycowskim, wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi wynikającemu z instrukcji, zaniechał sprawdzenia stanu technicznego prowadzonego przez niego składu towarowego i podjął decyzję o dalszym kontynuowaniu jazdy, w wyniku czego, przejeżdżając przez stację w Sośniach Ostrowskich, doprowadził do wykolejenia części wagonów – wyjaśnił w czasie procesu prokurator Jarosław Górnaś.
Z torów wypadło 12 wagonów z zawartością
Maszynista nie czuje się winny
Sam oskarżony przyznał, że informacje od dyżurnego ruchu były niejednoznaczne, nie było wyraźnego polecenia zatrzymania składu przewożącego ponad 2,5 tysiąca ton towaru. Dlatego kontynuował podróż. - Jeżeli dyżurny ruchu zauważył iskrzenie powinien bezzwłocznie wydać mi nakaz zatrzymania pociągu bądź zmniejszenia prędkości do następnej stacji. Ja jako maszynista nie jestem w stanie zobaczyć, co dzieje się na 20, 30 czy 40 wagonie w składzie pociągu – zeznawał przed sądem oskarżony. - Przed wyprawieniem pociągu są odpowiedni ludzie, którzy robią oględziny wagonów. Później w takich sytuacjach możliwość obserwacji pociągu ma tylko dyżurny ruchu i urządzenia przytorowe, dlatego ważne jest prawidłowe przekazanie informacji maszyniście. Z moich przypuszczeń wynika, że dyżurni mieli brak komunikacji między sobą skoro nie wydali nakazu zatrzymania pociągu – bronił swoich racji 33-latek, który na kolei przepracował 11 lat.
Kolej żąda od maszynisty zapłaty prawie miliona złotych kosztów, które poniosła w związku ze zdarzeniem
PKP chcą odzyskać pieniądze
Wykolejenie ośmiu wagonów spowodowało co najmniej 955 tysięcy strat, a czterech innych 250 tysięcy. W czasie wypadku zniszczeniu uległy także urządzenia infrastruktury dworcowej: tory z szynami i podkładami, rozjazdy, mostek oraz perony. Tutaj straty oszacowano na co najmniej 1 milion 688 tysięcy złotych. W sumie ponad 2,5 miliona złotych. PKP, które są oskarżycielem posiłkowym żądają od maszynisty zwrotu prawie miliona złotych, jakie wydały na naprawę wagonów. Dodatkowo mężczyźnie grozi do 5 lat pozbawienia wolności.
W zderzeniu z pociągiem nie mają szans
Według Urzędu Transportu Kolejowego wraz z poprawą infrastruktury maleje liczba wypadków. – W 2018 roku doszło na terenie Wielkopolski i województwa lubuskiego do 96 wypadków. To o 36 mniej niż w 2017 roku – informuje Tomasz Frankowski, naczelnik Wydziału Prasowego UTK. - Z tych 96 wypadków, 74 to zdarzenia na przejazdach i potrącenia na tzw. dzikich przejściach. Jeśli chodzi o wypadki na przejazdach to w 2018 r. ich liczba wyniosła 43. Było 31 przypadków najechania na osoby podczas przechodzenia przez tory poza przejazdami kolejowo-drogowymi lub przejściami na stacjach i szlakach.
Wypadków jest mniej, jednak te bywają tragiczne w skutkach. Przykładem może być niedawny wypadek z Puszczykowie pod Poznaniem. Tam karetka pogotowia, która zatrzymała się między zamkniętymi rogatkami, została zmiażdżona przed pędzący pociąg. Podróżujący nią lekarz i ratownik medyczny zginęli na miejscu. Kierowca w ciężkim stanie trafił do szpitala.
Najtragiczniejszy w ostatnich latach wypadek na torach w naszym regionie wydarzył się w lipcu 2015 roku w miejscowości Niedźwiedź w powiecie ostrzeszowskim. W wyniku zderzenia samochodu osobowego z pociągiem zginęła 4-letnia córka prowadzącej pojazd, jej 26-letnia bratowa oraz 15-letni syn znajomych. 27-latka i jej mąż zostali ciężko ranni. Rok później kobieta została skazana na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata (WIĘCEJ).
W tym wypadku zginęły trzy osoby, w tym dwoje dzieci
Jeśli chodzi o wypadki na dzikich przejściach jeden taki miał miejsce w kwietniu 2017 roku na Zagorzynku. Wtedy pociąg śmiertelnie potrącił mężczyznę (WIĘCEJ). – Ostatnie dane pokazują, że nadal największym obciążeniem dla systemu kolejowego są wypadki na przejazdach i potrącenia na tzw. dzikich przejściach. Aby przeciwdziałać takim zdarzeniom, podejmujemy wiele działań, w tym edukujemy dzieci i młodzież, realizując kampanię Kolejowe ABC– mówi Ignacy Góra, prezes Urzędu Transportu Kolejowego. – Mamy nadzieję, że bezpośrednio przełoży się to na jeszcze większą świadomość w zakresie bezpieczeństwa na kolei – dodaje.
Ponad 760 wypadków na torach w minionym roku
Ogólna liczba wypadków w minionym roku wyniosła 639 na liniach kolejowych i 125 na bocznicach. Zanotowano 4 poważne wypadki – o jeden więcej niż w 2017 roku. Wszystkie to zdarzenia na przejazdach – jedno zderzenie z ciężarówką, dwa z samochodami osobowymi i potrącenie rowerzystki. Aż o 53 zwiększyła się liczba wypadków, w których pociąg potrącił osobę przechodzącą przez tory w miejscu niedozwolonym. Takich sytuacji było 234 (181 w 2017 roku) - wynika ze statystyk UTK.
W 2018 roku nieznacznie spadła liczba wypadków na przejazdach kolejowo-drogowych. Takich zdarzeń na styku systemu kolejowego i drogowego w 2018 roku było 230, o 5 mniej niż w 2017 roku. Spadła też liczba wypadków na przejazdach kategorii A z 13 w 2017 roku do 3 w 2018 roku. Dane te dotyczą linii kolejowych i bocznic.
W minionym roku wzrosła liczba zdarzeń takich jak niezatrzymanie się pociągu przed sygnałem „stój” i wypadków związanych z prowadzonymi modernizacjami linii kolejowych. Mniej zaś odnotowano wypadków wynikających z nieprawidłowości w układaniu drogi przebiegu pociągu przez dyżurnego ruchu – było ich 27 (35 w 2017 roku).
Zdecydowanie mniej zdarzeń komisje kolejowe kwalifikowały do kategorii związanej z klęskami żywiołowymi. W 2017 roku takich wypadków było 15, a w 2018 roku już tylko 2.
AW, zdjęcia BZO
Napisz komentarz
Komentarze