W starciu z Wybrzeżem gracz rodem z Białorusi trafił do siatki osiem razy. Siedem bramek zanotował natomiast w pojedynku ze Stalą. W obu potyczkach był najskuteczniejszym zawodnikiem na parkiecie. To wyraźna poprawa w stosunku do jego dyspozycji rzutowej z fazy zasadniczej. Wtedy notował średnią na poziomie 2,74 bramki/mecz. – Trafił jak trafił, udało się i tyle – mówi nam skromnie Kirył Kniaziew. – Następnym razem ktoś inny może rzucić więcej bramek. Taka już jest piłka ręczna – dodaje.
W sobotę w konfrontacji z mielecką Stalą jego trafienia pomogły odrobić straty z początku rywalizacji, a potem utrzymać wypracowaną przez kaliski zespół przewagę. – Ciężko wchodziliśmy w ten mecz. Ale później wyrównaliśmy i przejęliśmy kontrolę, grając już do końca z przewagą trzech, czterech, czasem pięciu bramek. Każdy pograł, każdy dobrze zagrał i wypełnił to, czego oczekiwał trener. Mamy kolejne trzy punkty i jedziemy dalej – ocenia Kniaziew.
Po dwóch kolejkach Energa MKS z kompletem punktów jest liderem fazy spadkowej i pewnie zmierza po zapewnienie sobie miejsca w PGNiG Superlidze na kolejny sezon. – Mamy dobry kalendarz. Zaczęliśmy od dwóch meczów u siebie, uniknęliśmy na początek trudnych wyjazdów i w dodatku oba spotkania wygraliśmy. To spory plus. Zobaczymy jednak, jak będzie dalej. Sport jest taki, że dzisiaj idzie, a jutro może nie iść. Zależy to od wielu rzeczy, dlatego jeszcze sporo pracy przed nami – przyznaje Kirył Kniaziew.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze