Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Benedykt Dorys - przedwojenny mistrz photoshopa z Kalisza ZDJĘCIA

Był najdroższym w kraju fotografem, ale i jednym z najlepszych. Jego klientkami były zdobywczynie tytułu Miss Polonia, aktorzy, muzycy, literaci, politycy… Wykonane przez niego portrety do dzisiaj zachwycają. To one przysporzyły mu wielkiej sławy, chociaż fotografował nie tylko ludzi. Stworzył pierwszy w Polsce fotoreportaż. Benedykt Jerzy Dorys, znakomity fotograf, pochodził z Kalisza. 25 maja przypada 120. rocznica jego urodzin.
Benedykt Dorys - przedwojenny mistrz photoshopa z Kalisza ZDJĘCIA

Harold Davis, znakomity amerykański fotografik, w jednej z książek przyznał, że wszystkie swoje zdjęcia poddaje cyfrowej obróbce. Podobnie czynią jego koledzy po fachu. Z prawidłowości tej można wysnuć zaskakujący wniosek – fotografia nietknięta komputerowym programem nie może być dobra. Znajdzie się zapewne wielu adwersarzy takiej opinii. Ludzkość bowiem poznała fotografię zdecydowanie wcześniej niż photoshopa, gimpa czy corela. To one pomagają ze zdjęciem zrobić praktycznie wszystko – wygładzić szumy, podrasować kolory czy dokleić nos. Drugi, chociażby na czole. Jak zatem radzili sobie fotograficy tworzący w XIX i XX wieku, którzy zostawili po sobie wiele prawdziwych arcydzieł swojej dziedziny?

W tym momencie oponenci wspomnianego wcześniej wniosku mogą tryumfować. Wszak mnóstwo zdjęć sprzed lat zachwyca nawet dzisiejsze pokolenie, a wykonane były one tradycyjnymi metodami. Znaleźli się jednak i kombinatorzy. Pod koniec dziewiętnastego stulecia pojawiła się technika zwana piktorializmem. Polegała ona na ingerencji artysty w każdą odbitkę. Za pomocą różnych technik fotograficy wprowadzali zmiany tonalne czy kontrolowali szczegółowość obrazu. Efektem artystycznym tego procesu były zdjęcia przypominające rysunek albo grafikę. Taki photoshop z początku dwudziestego stulecia. Metodę tę wykorzystywało wielu, także nad Wisłą.

Miłość do muzyki i kobiety

Jeden z polskich piktorialistów związał się z fotografią w 1914. Wykonana własnoręcznie camera obscura zapewne towarzyszyła trzynastoletniemu wówczas chłopcu w przechadzkach po jego rodzinnym mieście.

Zrobiłem sobie aparat fotograficzny, sklecony z części kupionych na pchlim targu. Znalazłem optykę Voigtlandera z migawką. Do tego dwie kasety na klisze szklane i rzecz oczywista- statyw. I tym aparatem wykonałem pierwsze zdjęcie – wspominał artysta po latach.

Ale na początku I wojny światowej w Kaliszu można było uwiecznić niewiele oprócz spalonych i zbombardowanych domów. Może dlatego po zakończeniu konfliktu zbrojnego młody Benedykt Jerzy Rotenberg zwrócił się w stronę innej gałęzi sztuki. Przez cztery lata – z przerwą na ułański epizod w wojnie polsko-bolszewickiej – w kaliskiej średniej szkole muzycznej uczył się gry na skrzypcach pod okiem Alfreda Wiłkomirskiego. To tam poznał Halinę, młodą pianistkę, w której zakochał się tak mocno, że wyjechał za nią do Warszawy, wcześniej kompletnie zawracając jej w głowie. W stolicy zarabiał na życie akompaniując do filmów niemych w kinie Palace. Młody żydowski skrzypek, syn zegarmistrza z przygranicznego Kalisza, przestał jednak grać. Kontuzja ręki oddaliła go od muzyki, ale jednocześnie przypomniała o dawnej pasji z rodzinnego Kalisza.

Ojciec polskiego fotoreportażu

Kiedy w 1928 roku Rotenberg otwierał ekskluzywne studio Foto Dorys u zbiegu Alei Jerozolimskich i ulicy Poznańskiej, był fotografem znanym tylko wśród kolegów po fachu. Nikt bowiem nie słyszał o jego międzynarodowych sukcesach. Po czterech latach kojarzono go nie tylko w środowisku artystycznym, ale i powszechnie w całym kraju. Wówczas bowiem został ojcem – ojcem polskiego fotoreportażu. Cykl zdjęć przedstawiających Kazimierz Dolny wpisał się w historię rodzimej sztuki wielkimi literami. Pełno było w nim przeciwieństw. Nadwiślańskie miasteczko Rotenberg przedstawił jako malowniczy, prowincjonalny ośrodek pełen sklepów i straganów. Ale ówczesny Kazimierz, mówiący po polsku równie często jak w jidysz, to także skupisko biedy i brzydoty. Fotograf z Alei Jerozolimskich nie pominął także tego obrazu, chociaż przeczyło to zasadom piktorializmu. Oksymoroniczny fotoreportaż Kazimierz nad Wisłą prezentowany był jeszcze przez dziesiątki lat w Polsce i na świecie. Stanowił jedno z największych osiągnięć ówczesnej sztuki, ale to nie on jako pierwszy przysporzył pochodzącemu z Kalisza artyście ogromnej sławy.

Najdroższy fotograf w kraju

Pierwszą klientką Rotenberga była Władysława Kostakówna – 21-letnia pracownica Miejskiej Kasy Oszczędnościowej w Warszawie.

Przyszła jakaś bardzo młoda, wysoka, przystojna panienka. Blondynka, bardzo typowa polska uroda, szczególnie w owych czasach. Była bardzo onieśmielona i powiedziała, że ją koleżanki z biura, które mieści się niedaleko, przysłały do mnie, żebym ją sfotografował. Był pierwszy konkurs Miss Polonia i one chciały, żeby do niego stanęła – wspominał właściciel studia Foto Dorys.

Pierwszy tytuł najpiękniejszej Polki miał być przyznany na podstawie fotografii. Rotenberg chciał więc, aby jego klientka wyglądała jak prawdziwa miss. Artyście utkwił w pamięci fakt, że dziewczyna była ubrana nieodpowiednio do przeznaczenia zdjęcia. Posłał więc żonę do sklepu, aby kupiła materiały. Artysta je udrapował i zrobił z niego prowizoryczny dekolt. Skromna urzędniczka zwyciężyła w pierwszej edycji konkursu Miss Polonia, a potem zajęła drugie miejsce w wyborach najpiękniejszej kobiety kontynentu. A że decydowano na postawie zdjęć, to wielka była tutaj zasługa fotografa. Skoro więc Rotenberg „zwyciężył” w wyborach miss, od razu stał się sławny. Do studia Foto Dorys zaczęły przychodzić czołowe postacie przedwojennej Warszawy. Kolejni ówcześni celebryci zamawiali portrety u byłego skrzypka. I wydawali na nie krocie. Benedykt Jerzy Rotenberg wychodził bowiem z założenia, że poziomu artystycznego twórców nie da się porównać. Wymierne są natomiast sumy, jakie płacili jego klienci za usługi. Był najdroższy kraju – sesja kosztowała 35 złotych. Podejście to sprawiło, że elicie wypadało robić sobie zdjęcia przy Alejach Jerozolimskich 41. Nakazywała to moda, można było się pochwalić w snobistycznym towarzystwie. Wszystko to sprawiało, że Rotenberg nie musiał martwić się o klientów. Ba – mógł wśród nich wybierać. Przed wojną jego zakład odwiedził sam Edward Rydz-Śmigły. Syn kaliskiego zegarmistrza odprawił jednak marszałka, bo… wyjeżdżał na wakacje do Zakopanego. Bombowce Luftwaffe nad Warszawą we wrześniu 1939 zachwiały jednak karierą artysty.

Po wojnie musiał zaczynać od nowa

Dla każdego polskiego Żyda, także i dla Rotenberga, wojna była bardzo wyrazistym widmem śmierci. Stracił swój zakład i w 1940 roku trafił do getta. Nie przestał jednak zajmować się fotografią. Swoje zdjęcia przynosili mu nawet Niemcy, co świadczyło o niewątpliwym szacunku dla jego warsztatu. Wiele z ujęć przedstawiało samo getto, były więc cenne dla polskiego podziemia. I tam też przekazywał je Rotenberg. Z ogrodzonego murem piekła w sercu Warszawy wyciągnęła go działaczka Armii Krajowej. Artysta nigdy jej tego nie zapomniał – do końca życia telefonował do niej dzień w dzień, by spytać o zdrowie.

Po wojnie wszystko trzeba było zaczynać od zera. To wtedy znakomity fotografik przestał ostatecznie używać nazwiska ojca i podpisywał się już tylko jako Benedykt Jerzy Dorys. W 1948 roku uruchomił studio przy Nowym Świecie. Prestiżowa lokalizacja nie mogła być przypadkowa – w końcu gwiazda fotografowała tam gwiazdy. Każda sesja była niezwykle intymnym spotkaniem Dorysa z modelem. Nikomu nie pozwolił zaburzać tej atmosfery. Z niezwykłym namaszczeniem ustawiał światło i dobierał tło. Po tym rytuale znikał za aparatem, by sprawdzić wszystkie ustawienia. Do spuszczenia migawki służyła mu gumowa gruszka, która zastygała w ręce, dopóki wyraz twarzy modela nie oddawał założonych przez fotografa emocji. Podczas całego tego rytuału – bo nie było to „zwykłe” robienie zdjęcia – Dorys rozmawiał z portretowaną osobą. 

Drogę tę przeszli niemal wszyscy ówcześni polscy celebryci. Do studia przy Nowym Świecie zawitali: Julian Tuwim, Nina Andrycz, Zbigniew Herbert, Eugeniusz Bodo… Byli też znani kaliszanie – Maria Dąbrowska i oczywiście Tadeusz Kulisiewicz.

To był przyjaciel, bez cudzysłowu. To był człowiek, na którym mogłem polegać, w którego nie mogłem nie wierzyć, który pomagał, nie wiedząc o tym. Był moją drugą ręką – komplementował Dorys Kulisiewicza, który wykonał zdobione drzwi do jego atelier oraz oficjalny znak studia.

Wszystko robili razem

Po wojnie tylko dwukrotnie przyszło artyście wykonywać portrety poza swoim zakładem. I w obu przypadkach nie było to proste. Podczas uwieczniania wizerunku marszałka Konstantego Rokossowskiego, na kilka sekund przed spuszczeniem migawki, doszło do niewielkiego wybuchu. Na modelu nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Edward Ochab był natomiast tak zestresowany sesją, że nie dało mu się zrobić zdjęcia. Wówczas Dorys powiedział ze stoickim spokojem: 

Panie premierze, niech pan się odpręży. Niech pan ma wszystko w dupie. 

Metoda ta okazała się skuteczna. 

W udzielonym u schyłku życia wywiadzie podkreślał, iż jego kariera potoczyła się niejako przypadkiem, że nie lubił rozgłosu i prezentowania swoich prac. Jedyne, o co w życiu naprawdę zabiegał, to względy jego przyszłej żony. Halina Dorys, de domo Pregier, także kaliszanka, wspierała męża w całej pracy twórczej. Utalentowana pianistka też robiła zdjęcia – kiedy mąż był chory, zastępowała go w atelier. Wszystko robili razem – pracowali, wypoczywali, podróżowali… Byli ze sobą 24 godziny na dobę, ale uczucie między nimi nie wygasło nigdy. Nawet, kiedy Halina Dorys zmarła.

W tej chwili jest osiem i pół roku, kiedy odeszła. Ona codziennie ma przy swojej fotografii świeże kwiaty. Ja przez całe życie, 60 lat przeszło, kupowałem jej kwiaty. I nie widzę racji, żeby przestać je jej kupować, bo ona w dalszym ciągu we mnie żyje – mówił Benedykt Jerzy Dorys pół roku przed śmiercią.

Publikowane zdjęcia były częścią wystawy przygotowanej przez Ośrodek Kultury Plastycznej Wieża Ciśnień w Kaliszu.

Tekst: Juliusz Kowalczyk, Zdjęcie B. J. Dorysa: zbiory Biblioteki Narodowej


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 2°C Miasto: Kalisz

Ciśnienie: 1019 hPa
Wiatr: 24 km/h

OSTATNIE KOMENTARZE
Autor komentarza: AsdTreść komentarza: A po cholere wam ta szybka kolej? Inwesror jakiś nią przyjedzie? Chyba w snach!!! Stać was będzie na bilety żeby np do tej warszawki z rodziną jechać? Taaaa, już to widzę. Już teraz taki wyjazd rodzina 4 osobowa jest strasznie drogi ( w miarę szybki intercity) a co dopiero takie cudo?! Poza wywłaszeniami i kolejnymi pracami blokującymi ruch pożytku z tego nie będzie!! Kaleta się wysila bo akurat jego pueblo omija ten projekt ale niech się postawić na miejscu ludzi, którzy będą pozbawieni dorobku życia!!! Rekompensaty nic im nie dadza!!!!Data dodania komentarza: 23.11.2024, 13:23Źródło komentarza: W Sejmie o Kaliszu. „Paskudne łapy”, „mój projekt jest lepszy”Autor komentarza: he he heTreść komentarza: Pożyteczni idioci prezesa z Nowogrodzkiej - co wymyśli: CPK, PTTP, SrePttka przez Nasze miasto Kalisz to tak musi być bo on tak chce. Niech sobie te sreCpka przez Wolicę poprowadzą obok swoje chałupy ci pożyteczni idioci, a nie przez nasze miasto.Data dodania komentarza: 23.11.2024, 12:43Źródło komentarza: W Sejmie o Kaliszu. „Paskudne łapy”, „mój projekt jest lepszy”Autor komentarza: XxTreść komentarza: Czyli wrocil do pracy. Tylko w innym charakterze:DData dodania komentarza: 23.11.2024, 12:37Źródło komentarza: Polała się krew. Pijany ojciec rzucił się z nożem na synaAutor komentarza: WilanderTreść komentarza: I znowu będą narzekać, że Kalisz się zwija. Z tej inwestycji Kalisz nie biedzie miał pożytku, ani nawet powiat kaliski, tylko gmina Gołuchów i powiat pleszewski. To jest chore, każde miasto powinien otaczać powiat, którego siedziba jest w tym mieście, a nie gdzieś 20 lub 30 km dalej.Data dodania komentarza: 23.11.2024, 12:07Źródło komentarza: Wznoszą się mury. Nowe biurowce na granicy z Kaliszem
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer) OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer) WSK "PZL-KALISZ" S.A. zatrudni pracownika na stanowisko: OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer). Do zadań pracownika będzie należeć: Realizacja zadań zgodnie z dokumentacją techniczną Obsługa obrabiarek skrawających Kontrola detali przy użyciu narzędzi pomiarowych Przestrzeganie procedur jakościowych i zasad BHP Od kandydatów oczekujemy: Wykształcenie techniczne Umiejętność pracy z dokumentacją techniczną Praktyczna znajomość przyrządów i metod pomiarowych Znajomość podstaw obróbki skrawaniem Mile widziane doświadczenie na podobnym stanowisku Nastawienie na wysoką jakość pracy Gotowość do pracy zmianowej Rodzaj umowy o pracę: umowa o pracę Miejsce pracy: Kalisz W zamian oferujemy: Wdrożenie do pracy Stabilne zatrudnienie na podstawie umowy o pracę Długoterminowe perspektywy Satysfakcjonującą pracę w przyjaznej atmosferze Pakiet socjalny Aplikację można składać osobiście w siedzibie firmy: WSK "PZL-KALISZ" S.A. ul. Częstochowska 140, 62-800 Kalisz lub przesłać na e-mail: [email protected] W aplikacji prosimy o umieszczenie klauzuli: Na podstawie art. 7 ust. 1 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (Oz. Urz. UE.L Nr 119, str. 1), dalej "ROOD": oświadczam, iż wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Wytwórnię Sprzętu Komunikacyjnego"PZL-KALISZ" S.A. z siedzibą w Kaliszu (62-800) przy ul. Częstochowskiej 140, zwaną dalej WSK "PZL-KALISZ" S.A., moich danych osobowych zawartych w aplikacji w celu rekrutacji na stanowisko: PRACOWNIK PRODUKCYJNY Informacja dla kandydatów do pracy w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego "PZL-KALISZ" S.A. znajduje się pod adresem Polityka RODO ( wsk.kalisz.pl ) Zastrzegamy sobie możliwość kontaktu tylko z wybranymi kandydatami.
Reklama