Nieskuteczność to największy mankament KKS-u w tym sezonie. Ze stwarzaniem sytuacji bramkowych kaliski trzecioligowiec nie ma problemów, w każdym meczu ma co najmniej kilka „setek”. Gorzej z ich wykończeniem. Zwłaszcza w dalszej fazie meczu. Sobotnie starcie z Sokołem gospodarze zaczęli kapitalnie i już do przerwy powinni rozstrzygnąć jego losy. Dwa strzelone gole nie dawały jednak komfortu, a gdy w drugiej połowie przyjezdni zdobyli bramkę kontaktową, do ostatnich sekund było nerwowo. Na szczęście skończyło się happy-endem.
Zanim upłynął kwadrans gospodarze prowadzili przy Łódzkiej 2:0. Wynik otworzył w 10. minucie Mateusz Mączyński, posyłając potężną bombę tuż zza linii pola karnego. Bramkarz gości nawet nie zareagował. Pięknego trafienia najwyraźniej pozazdrościł koledze Sebastian Kaczyński, bo trzy minuty później skierował piłkę w okienko z rzutu wolnego podyktowanego za faul na Mateuszu Żebrowskim. Po tych golach KKS praktycznie nie wpuszczał przeciwników na swoją połowę, a sam kreował kolejne okazje. Seryjnie je jednak marnował. W 26. minucie z bliska główkował Paweł Łydkowski, ale nieznacznie przestrzelił. Po kolejnych sześciu minutach po centrze Adriana Łuszkiewicza z kornera i główce Daniela Kamińskiego futbolówkę wepchnął do siatki Żebrowski, ale arbiter dopatrzył się przewinienia kaliskiego zawodnika, choć w pierwszej chwili wydawało się, że wskazał na środek boiska i bramkę uznał. Przed zejściem do szatni Huberta Świtalskiego próbowali jeszcze zaskoczyć Mączyński i Łuszkiewicz, ale bez powodzenia.
Ewentualny trzeci gol prawdopodobnie odebrałby gościom nadzieje na wywiezienie choćby punktu. Piłka do bramki Sokoła wpaść już jednak nie chciała. Choć po przerwie okazji ku temu nie brakowało. W 50. minucie Mikołaj Zawistowski wyłożył piłkę Michałowi Boreckiemu, ale ten minimalnie chybił. Z kolei w 67. minucie sytuacji sam na sam nie wykorzystał Żebrowski. Dwie minuty później stało się to, czego gospodarze chcieli uniknąć. Przyjezdni zdobyli gola kontaktowego, gdy karnego skutecznie wyegzekwował Tomasz Kowalczuk. Kleczewianie wyraźnie nabrali wiatru w żagle i coraz śmielej nękali kaliską defensywę. Było więc nerwowo do samego końca. Na szczęście strzegący bramki KKS-u Kamil Kosut nie dał się więcej zaskoczyć i dziesiąta w sezonie wygrana zespołu znad Prosny stała się faktem.
Po 13. kolejkach podopieczni Ryszarda Wieczorka zajmują drugie miejsce, tracąc punkt do prowadzącego Mieszko Gniezno. Taka sama różnica dzieli ich od trzeciej Raduni Stężyca, która w sobotę zremisowała bezbramkowo w Jarocinie. I właśnie drużyna z Kaszub będzie najbliższym rywalem „trójkolorowych”. Mecz, który może zadecydować o kolejności w tabeli po rundzie jesiennej, rozegrany zostanie w niedzielę na boisku przeciwnika.
Michał Sobczak, wideo: Norbert Gałązka
***
KKS Kalisz – Sokół Kleczew 2:1 (2:0)
Mateusz Mączyński 10, Sebastian Kaczyński 13 – Tomasz Kowalczuk 69 k
Żółte kartki: Łuszkiewicz, Stanclik (KKS) oraz Wolinowski, Dębowski (Sokół)
Sędziowali: Kamil Rybiński oraz Krystian Dietrich i Bartłomiej Fila (Gdańsk)
Widzów: 500
KKS: Kosut – M. Zawistowski, Gawlik, Łydkowski, Mączyński – Hiszpański (79 Radzewicz), Borecki, Łuszkiewicz, Żebrowski – Kamiński (63 Tunkiewicz), Kaczyński (63 Stanclik)
Sokół: Świtalski – Wolinowski, Banach, Widelski – Drzewiecki, Kowalczuk, Groszkowski, Poręba (68 Grzelak), Kozajda – Piceluk, Dębowski
Napisz komentarz
Komentarze