Reklama
poniedziałek, 25 listopada 2024 06:10
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Wójt Żelazkowa stanął przed sądem. Przyznaje się do obrażania strażaków, ale do znęcania nad rodziną nie ZDJĘCIA

Minął rok od aresztowania do rozpoczęcia procesu. Oskarżonym jest Sylwiusz J., który odpowiada za grożenie śmiercią żonie i słowną przemoc wobec syna oraz strażaków. W tym czasie wójt Żelazkowa raz się do winy przyznawał częściowo i siebie stawiał na pozycji ofiary, później zgadzał się ze stawianymi zarzutami, aż w końcu powrócił do pierwotnej wersji i jedyne, co ma sobie do zarzucenia to uwłaczanie strażakom na służbie. W poniedziałek, 20 stycznia ruszył proces w tej sprawie. W sądzie wójt nie chciał składać zeznań i odpowiadać na pytania.
Wójt Żelazkowa stanął przed sądem. Przyznaje się do obrażania strażaków, ale do znęcania nad rodziną nie ZDJĘCIA

A główne oskarżenia dotyczą właśnie znęcania się nad rodziną. Przede wszystkim żoną, ale także synem. - Znajdując się w stanie nietrzeźwości, bez powodu wszczynał awantury, podczas których ubliżał pokrzywdzonej, używając słów powszechnie uznawanych jako obelżywe i wulgarne oraz groził pozbawieniem życia i naruszał nietykalność cielesną, popychając, szarpiąc i przyciskając do ściany oraz opluwając - brzmi fragment oskarżenia odczytanego przez prokuratora Rafała Rybarczyka. - W styczniu 2019 roku, w nieustalonym dniu, pokazując gest odcinania głowy, groził Agnieszce J. (żonie – przyp. red.) popełnieniem przestępstwa na jej szkodę, przy czym groźba ta wzbudziła w pokrzywdzonej obawę spełnienia. 

Wójt: „moja żona znęca się nade mną”

I do tego zarzutu Sylwiusz J. przed sądem się nie przyznał. Nie przyznał się także w styczniu ubiegłego roku, kiedy to został zatrzymany przez policję wezwaną przez domowników. Wtedy nawet twierdził, że to on jest ofiarą żony – wynikało z jego zeznań odczytanych na sali sądowej przez sędziego Macieja Maciaszka. 

- W mojej ocenie jest odwrotnie, moja żona znęca się nade mną psychicznie i fizycznie. Ponadto chcę stwierdzić, że rok temu ponad godzinę biła mnie prętem metalowym po głowie, rękach, tułowiu i nogach, po czym pojechałem do szpitala wojewódzkiego w Kaliszu, na co posiadam dokumentację medyczną z tytułu odniesionych przeze mnie obrażeń ciała - zeznawał przed rokiem. - Ona rzucała we mnie zamkniętym słoikiem z jedzeniem. Ona nie ucelowała we mnie, rzuciła tym słoikiem w telewizor 50 cali, który jest moją własnością , ale to nie wszystko - żona wzięła do ręki czajnik z wrzącą wodą i zaczęła mnie polewać. W związku z tym nie poniosłem żadnych obrażeń ciała, bo odzież, którą miałem nie przepuszczała wody. Poprosiłem, żeby przestała, ona nie przestała, więc wyszedłem i zadzwoniłem na numer 112. 

Przyznał się, bo chciał wyjść z aresztu?

I tak miały kończyć się wszystkie awantury w domu J. Jednak to wójt jest oskarżonym i pierwsze tygodnie po zatrzymaniu spędził w areszcie. Wówczas przyznał się do wszystkiego. - Ja chciałbym powiedzieć, że przyznaję się do wszystkich zarzucanych mi czynów. Chcę powiedzieć, że przemyślałem swoje zachowanie i wiem, że przyczyną wszystkich moich zachowań była alkohol, moje zachowanie było naganne i chcę teraz wszystkich przeprosić - mówił wówczas Sylwiusz J., oczekując na decyzję o zwolnieniu go z aresztu. - Czemu się pan wtedy przyznał? - dopytywał 20 stycznia, podczas pierwszej rozprawy sędzia. - Przyznałem się może dlatego, żeby opuścić areszt – przyznał Sylwiusz J. 

Bezpodstawnie wezwał służby i znieważył strażaków

Zanim wójt trafił za kratki, oprócz znęcania się nad rodziną „zapracował” sobie również na inne zarzuty. Chodzi o znieważenie strażaków, których wezwał do rzekomej kolizji auta. Jak później ustalono, takie zdarzenie rzeczywiście miało miejsce, ale… kilka dni wcześniej i zostało obsłużone przez policję.

W dniu wezwania strażaków do żadnej kolizji  nie doszło, ale wójt sądził inaczej.  - Usłyszałem jakiś huk. Wyjrzałem przez okno i zauważyłem, że jakiś pojazd marki Renault przejechał przez mój betonowy płot, żywopłoty i zatrzymał się na terenie mojej posesji – zeznawał później. - Syn wezwał policję, która przyjechała i poinformowano mnie, że od zabezpieczenia miejsca jest straż pożarna , którą wezwałem na miejsce. Kiedy przyjechali wytłumaczyłem jednemu ze strażaków, że chcę, by zabezpieczyli teren. Oni zabezpieczyli teren sznurkiem od drzewa do drzewa. Wtedy się zdenerwowałem i poprosiłem o zabezpieczenie taśmą. Powiedziałem im, że jestem wójtem, że jak nie mają taśmy to im kupię. I że mają zabezpieczyć to prawidłowo, na co oni odjechali. Nie kierowałem wobec nich słów wulgarnych, tylko powiedziałem, że robią sobie żarty.  

Strażacy: najczęściej używał zwrotu „debil”

W poniedziałek, 20 stycznia przed sądem Sylwiusz J. przyznał, że strażaków wyzywał i wyraził skruchę. Mundurowych przeprosił już wcześniej, zjawiając się w komendzie PSP w Kaliszu. Tym bardziej, że oni sami wizytę u wójta wspominają inaczej, niż on. Z ich wyjaśnień złożonych w sądzie wynika, że samochodu na posesji nie było, a Sylwiusz J. miał konkretne życzenia odnośnie pracy strażaków. - Podjechaliśmy na miejsce zdarzenia. Oskarżony do nas wyszedł i zapytał, czy wiemy kim on jest. Odpowiedzieliśmy, że nie - opisywał przebieg interwencji Mariusz F., świadek . - Pokazał nam rozwalony płot, który częściowo był naprawiony z tego co pamiętam, a samego pojazdu na posesji nie było. Oskarżony kazał nam naprawić ten płot, ale to nie należy do naszych obowiązków. Chcieliśmy go uspokoić i rozwiesiliśmy taśmę ostrzegawczą. I nasze zachowanie rozwścieczyło oskarżonego i zaczął nas wyzywać. Słowa padały różne; ja pamiętam, że najczęściej używał zwrotu „debil”. 

Jakich słów użyje obrona, by udowodnić, że to Sylwiusz J. jest ofiarą swojej rodziny, a nie odwrotnie? Pokaże czas. Głównych poszkodowanych nie było w poniedziałek w sądzie.

Wójtowi grozi do 5 lat pozbawienia wolności.

AW, fot. autor


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
zachmurzenie duże

Temperatura: 6°C Miasto: Kalisz

Ciśnienie: 1018 hPa
Wiatr: 15 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer) OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer) WSK "PZL-KALISZ" S.A. zatrudni pracownika na stanowisko: OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer). Do zadań pracownika będzie należeć: Realizacja zadań zgodnie z dokumentacją techniczną Obsługa obrabiarek skrawających Kontrola detali przy użyciu narzędzi pomiarowych Przestrzeganie procedur jakościowych i zasad BHP Od kandydatów oczekujemy: Wykształcenie techniczne Umiejętność pracy z dokumentacją techniczną Praktyczna znajomość przyrządów i metod pomiarowych Znajomość podstaw obróbki skrawaniem Mile widziane doświadczenie na podobnym stanowisku Nastawienie na wysoką jakość pracy Gotowość do pracy zmianowej Rodzaj umowy o pracę: umowa o pracę Miejsce pracy: Kalisz W zamian oferujemy: Wdrożenie do pracy Stabilne zatrudnienie na podstawie umowy o pracę Długoterminowe perspektywy Satysfakcjonującą pracę w przyjaznej atmosferze Pakiet socjalny Aplikację można składać osobiście w siedzibie firmy: WSK "PZL-KALISZ" S.A. ul. Częstochowska 140, 62-800 Kalisz lub przesłać na e-mail: [email protected] W aplikacji prosimy o umieszczenie klauzuli: Na podstawie art. 7 ust. 1 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (Oz. Urz. UE.L Nr 119, str. 1), dalej "ROOD": oświadczam, iż wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Wytwórnię Sprzętu Komunikacyjnego"PZL-KALISZ" S.A. z siedzibą w Kaliszu (62-800) przy ul. Częstochowskiej 140, zwaną dalej WSK "PZL-KALISZ" S.A., moich danych osobowych zawartych w aplikacji w celu rekrutacji na stanowisko: PRACOWNIK PRODUKCYJNY Informacja dla kandydatów do pracy w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego "PZL-KALISZ" S.A. znajduje się pod adresem Polityka RODO ( wsk.kalisz.pl ) Zastrzegamy sobie możliwość kontaktu tylko z wybranymi kandydatami.
Reklama