Reklama
poniedziałek, 25 listopada 2024 06:36
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

"To jest kasta". Rodzina Piotra M. nie zgadza się z decyzją Sądu Najwyższego

Sąd Najwyższy nie ma wątpliwości, że Piotr M. – skazany najpierw na dożywocie, a później na 25 lat pozbawienia wolności za zabicie dwóch mieszkanek Tłokini Wielkiej, jest sprawcą wstrząsającej zbrodni sprzed lat. Rodzina i obrońcy są przekonani, że niepełnosprawny intelektualnie mężczyzna padł ofiarą systemu sprawiedliwości i to od momentu prowadzenia śledztwa, bez zabezpieczenia przez policję śladów krwi czy odcisków palców na miejscu zdarzenia, po wydawane przez sądy wyroki na podstawie przyznania się przez niego do winy po zatrzymaniu, które to później odwołał. Nieprawidłowości w prowadzeniu dochodzenia oraz wydawaniu orzeczeń widział też Rzecznik Praw Obywatelskich i to on skierował kasację, którą Sąd Najwyższy oddalił. Rodzina zapowiedziała, że dalej będzie walczyć o uniewinnienie Piotra M.
"To jest kasta". Rodzina Piotra M. nie zgadza się z decyzją Sądu Najwyższego

- Dla mnie to jest po prostu niewiarygodne. Jak sąd, Sąd Najwyższy, który ma być teoretycznie sprawiedliwy wydaje taki wyrok – mówi Marta Kaźmierczak – Mielczarek, krewna Piotra M. - Nie rozumiem tego postanowienia - dodaje. 

Postanowienia, które Sąd Najwyższy wydał we wtorek. Początki tej sprawy dawały rodzinie Piotra M. nadzieję na odwrócenie jego fatalnej sytuacji.  W 2018 roku Rzecznik Praw Obywatelskich wniósł kasację tzw. kasację nadzwyczajna wyroku jaki zapadł w Sądzie Okręgowym w Kaliszu w 2014 roku. Wtedy Piotr M. został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna odpowiadał za zamordowanie dwóch mieszkanek Tłokini Wielkiej w gminie Opatówek - 44-letniej Monik K. i jej 80-letniej matki Bronisławy J. – Sąd Najwyższy, po rozpoznaniu w Izbie Karnej na rozprawie 30 stycznia 2020 roku kasacji wniesionej przez Rzecznika Praw Obywatelskich na korzyść skazanego, postanowił oddalić kasację – czytał postanowienie Zbigniew Puszkarski, sędzia Sądu Najwyższego.

Kobiety zostały zamordowane w 2010 roku. Kilka  miesięcy później policja zatrzymała Piotra M. Mieszkaniec województwa łódzkiego w momencie zbrodni pracował w jednym z gospodarstw rolnych na terenie gminy Opatówek i według ustaleń utrzymywała bliższe relacje z młodszą z zamordowanych. Według śledczych motywem zbrodni był wątek seksualny – Bronisława J. miała zakazywać córce spotkań z młodszym mężczyzną więc ten zabił kobietę, a druga została zamordowana ponieważ widziała jak ginie jej matka. Piotr M. wrócił do rodzinnej miejscowości, a po drodze wyrzucił do jednego z zalewów narzędzie zbrodni.

Narzędzia zbrodni nie ma

Siekiery, którą miał zamordować mieszkanki powiatu kaliskiego do dziś nie udało się odnaleźć. Kiedy został zatrzymany przyznał się do winy i opowiedział co wydarzyło się w domu ofiar w listopadzie 2010 roku. Później zeznania odwołał, a według obrony pierwsze złożył pod presją śledczych, którzy w trakcie dochodzenia popełnili mnóstwo błędów – w tym nie zabezpieczyli śladów biologicznych na miejscu zbrodni i daktyloskopijnych – dlatego niepełnosprawny intelektualnie mężczyzna, któremu można wszystko wmówić i który najczęściej na zadawane pytania odpowiada „tak” i „nie” był idealnym kandydatem na zbrodniarza. Watek źle przeprowadzonego śledztwa i wmówienia winy Piotrowi M. od początku jest głównym argumentem obrony i to zainteresowało Rzecznika Praw Obywatelskich, który po analizie materiałów złożył kasację do Sądu Najwyższego. Ten uznał, że wydane wcześniej wyroki – najpierw dożywocia,  a po apelacji 25 lat pozbawienia wolności i podtrzymania go przez Sąd Apelacyjny w Łodzi były oparte na rzetelnie przeprowadzonym śledztwie i mocnych argumentach.

– Sąd Apelacyjny  w swoim orzeczeniu i w jego uzasadnieniu wykazał w sposób jednoznaczny, na podstawie opinii biegłego z zakresu psychologii, że nie jest możliwe aby oskarżony i tutaj cytat „posiadał tak szczegółową wiedzę o zdarzeniu od przesłuchujących go osób, a następnie powtórzył jako wyuczony tekst ponieważ nauczenie się takich szczegółów byłoby z uwagi na stresującą sytuację niemożliwe nawet dla osoby o przeciętnym intelekcie, a w wypadku oskarżonego, z uwagi na jego upośledzenie umysłowe, które przejawia się właśnie w trudnościach z nauką tym bardziej było niemożliwe. Sąd Apelacyjny wykluczył zatem możliwość złożenia przez oskarżonego oświadczeń mijających się z rzeczywistością na skutek sugestii podsuniętej w czasie rozmów przez funkcjonariuszy policji  – czytał uzasadnienie decyzji Sądu Najwyższego sędzia Marek Pietruszyński, który dodał, że za wiarygodnością zeznań przemawia też fakt krótkich odstępów czasu między pierwszym przesłuchaniem przez policjantów a tym wykonanym przez prokuratora, które dzieliło kilka godzin. - Okoliczności te mają znaczenie dla oceny wiarygodności wyjaśnień skazanego zwłaszcza w kontekście kolejnej okoliczności, która wynika z opinii psychologicznej wskazującej na to, że proces nauczania osób z takim deficytem psychicznym polega na wielokrotnym powtarzaniu zagadnień, które mają zostać zapamiętane.

W momencie kiedy Sąd Najwyższy czytał uzasadnienie swojej decyzji z ław, gdzie zasiadali najbliżsi Piotra  M. było słychać nie tylko płacz, ale przede wszystkim słowa niedowierzania. Równie mocne padły już po wyjściu z sali sądowej. - Mówią, ze sądy to kasta, tak. To jest kasta, która utrzymuje wyroki, które są niesprawiedliwe, które skazują ludzi, którzy nie dokonali czynów, za które są sądzeni. Nie pojmuje tego. Po ludzku tego nie pojmuję – stwierdziła po odczytaniu decyzji Marta Kaźmierczak – Mielczarek. Nie wiem jak to wytłumaczę Piotrowi. Tego właśnie nie wiem. Jedno, co mu powiem, że się nigdy nie poddamy i że zawsze będę  z nim i że dalej będziemy walczyć.

Według obrońcy Piotra M. argumentacja Sądu Najwyższego – chociaż szczegółowa – jest powieleniem opinii wydawanych wcześniej przez sądy niższych instancji wraz z uchybieniami, które zaakceptowały sądy w Kaliszu i Łodzi. A dodatkowo – jak podkreślał pełnomocnik rodziny skazanego, we wtorkowej opinii jest duży rozdźwięk dotyczący oceny umiejętności zapamiętywania przez opóźnionego intelektualnie mężczyznę, o którego wolność trwa bój – z jednej strony według sądu nie był wstanie zapamiętać informacji przekazanych mu przez policjantów dotyczących miejsca zbrodni,  a z drugiej doskonale pamiętał, co wydarzyło się kiedy opuścił dom w Tłokini Wielkiej.

- Wskazać należało, że skazany w swoich wyjaśnieniach podnosił szereg szczegółów dotyczących zachowania już po dokonaniu przestępstw dotyczących sposób zamknięcia mieszkania, sposobu opuszczenia posesji przez dziurę w płocie, sposobu pozbycia się narzędzia, czyli siekiery, którą miał wyrzucić do zbiornika wodnego w okolicach swojego miejsca zamieszkania. Podnieść również należało, że we wskazanych wyjaśnień wynika, że skazany dokonując zmiany swoich wypowiedzi podał powód zmiany tych wypowiedzi, a więc zasadnie można przyjąć, że miał zachowaną swobodę wypowiedzi  pozwalającą na dokonanie refleksji co do rzeczywistego przebiegu zdarzenia. Okoliczność ta, to kolejny argument na potwierdzenie stanowiska sądu odwoławczego o braku dostatecznych dowodów na uznanie, ze sposób rozpytania skazanego był tak sugestywny, że uniemożliwiał zachowanie w późniejszych wyjaśnieniach przed prokuratorem i sądem zachowania dobrowolności i swobody wypowiedzi przy zachowanej dobrowolności rozumienia znaczenia składanych oświadczeń – i właśnie ten fragment uzasadnienia przytoczony przez sędziego Marka Pietruszyńskiego nie współgra z wcześniejszym fragmentem wtorkowego orzeczenia.  

Tym bardziej, że przed zbrodnią miał wypić litr wódki i kilka piw, czyli zabijając i podejmując decyzję o ucieczce z miejsca zbrodni i ukryciu narzędzia zbrodni był pijany. Przy takiej ilości alkoholu w organizmie i zaniżonej umiejętności postrzegania rzeczywistości nie mógł tak doskonale zatrzeć za sobą śladów uważa Jan Mydłowski, obrońca Piotra M.  – Pan Piotr jest osobą, która nie potrafi skonstruować zdania podrzędnie złożonego. Porozumiewa się w najprostszy sposób, raczej odpowiada „tak”, „nie”. W naszej ocenie słowa, które są w tych protokołach nie pochodzą od Piotra M. Wydaje nam się, że to zostało wykazane w tym postępowaniu i nie rozumiemy dychotomii w uzasadnieniu Sądu do jego postanowienia – mówił po opuszczeniu sali sądowej mecenas z warszawskiej kancelarii Dubois i Wspólnicy - Nie wiem, czy możliwym jest wykazanie przez obrońców jak wyglądało przesłuchanie jeśli w  jego trakcie w pokoju przesłuchań były obecne dwie lub trzy osoby, to znaczy prokurator, Piotr M. i jeden z funkcjonariuszy albo sami funkcjonariusze.

A w protokołach tych przesłuchań nie zapisano pytań osób je prowadzących, co dla obrony oraz Rzecznika Praw Obywatelskich jest poważnym uchybieniem i powinno przemawiać też za ponownym przeprowadzeniem postępowania.  Sąd Najwyższy uznał, że Sąd Apelacyjny konfrontując wyjaśnienia podejrzanego z zebranymi dowodami wykazał, że założenie przedstawione w skardze nie mają uprawdopodobnienia rzeczowego.

Rozczarowania decyzją nie krył też przedstawiciel Rzecznika Praw Obywatelskich, który kasację złożył. Teraz czeka na pisemne uzasadnienie postanowienia chociaż po wyjściu z Sali sądowej dodał, że wyroków się nie komentuje, ale liczył, że wydarzenia z 2010 roku ponownie zostaną przeanalizowane. - Stanowiska specjalistów w tej sprawie były podzielone. W tym przypadku Sąd Najwyższy przychylił się do stanowiska prokuratora – stwierdził Przemysław Tarwacki z  biura Rzecznika Praw Obywatelskich. - Prawo wniesienia kasacji w tej sprawie zostało wyczerpane. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że tak jak potrafiłem tę skargę sporządziłem  nie ma można teraz tej kasacji ponawiać w innych środkach zaskarżenia. Natomiast ostateczna decyzja należy do RPO - dodaje Tarwacki. 

Dwa lata temu Helsińska Fundacja Praw Człowieka skierowała sprawę Piotra M. do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Nadal nie ma decyzji, co do rozpatrzenia tej skargi przez organa europejskie.

AW, zdjęcia autor 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
zachmurzenie duże

Temperatura: 6°C Miasto: Kalisz

Ciśnienie: 1018 hPa
Wiatr: 15 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer) OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer) WSK "PZL-KALISZ" S.A. zatrudni pracownika na stanowisko: OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer). Do zadań pracownika będzie należeć: Realizacja zadań zgodnie z dokumentacją techniczną Obsługa obrabiarek skrawających Kontrola detali przy użyciu narzędzi pomiarowych Przestrzeganie procedur jakościowych i zasad BHP Od kandydatów oczekujemy: Wykształcenie techniczne Umiejętność pracy z dokumentacją techniczną Praktyczna znajomość przyrządów i metod pomiarowych Znajomość podstaw obróbki skrawaniem Mile widziane doświadczenie na podobnym stanowisku Nastawienie na wysoką jakość pracy Gotowość do pracy zmianowej Rodzaj umowy o pracę: umowa o pracę Miejsce pracy: Kalisz W zamian oferujemy: Wdrożenie do pracy Stabilne zatrudnienie na podstawie umowy o pracę Długoterminowe perspektywy Satysfakcjonującą pracę w przyjaznej atmosferze Pakiet socjalny Aplikację można składać osobiście w siedzibie firmy: WSK "PZL-KALISZ" S.A. ul. Częstochowska 140, 62-800 Kalisz lub przesłać na e-mail: [email protected] W aplikacji prosimy o umieszczenie klauzuli: Na podstawie art. 7 ust. 1 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (Oz. Urz. UE.L Nr 119, str. 1), dalej "ROOD": oświadczam, iż wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Wytwórnię Sprzętu Komunikacyjnego"PZL-KALISZ" S.A. z siedzibą w Kaliszu (62-800) przy ul. Częstochowskiej 140, zwaną dalej WSK "PZL-KALISZ" S.A., moich danych osobowych zawartych w aplikacji w celu rekrutacji na stanowisko: PRACOWNIK PRODUKCYJNY Informacja dla kandydatów do pracy w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego "PZL-KALISZ" S.A. znajduje się pod adresem Polityka RODO ( wsk.kalisz.pl ) Zastrzegamy sobie możliwość kontaktu tylko z wybranymi kandydatami.
Reklama