Według ustaleń prokuratury między Krzysztofem K. i jego pracodawcą miało dojść do kłótni. I w trakcie wymiany zdań sprawca miał chwycić za broń i z zimną krwią strzelić w głowę zatrudniającego go na fermie drobiu mężczyzny. Pistolet 54-latek wcześniej ukradł. – W dniu, którym doszło do zbrodni mężczyźni zaczęli naprawę paszociągu i w trakcie tych robót doszło między nimi do kłótni, która zamieniła się w szarpaninę – mówi Maciej Meler, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. – Później oskarżony poszedł do pomieszczenia obok tego, gdzie naprawiali maszynę, wrócił z pistoletem i oddał dwa strzały, co doprowadziło do powstania obrażeń prowadzących do śmierci i tego dotyczy pierwszy zarzut. Drugi zarzut dotyczy podjęcia czynności zmierzających do pozbawienia życia żony zamordowanego, gdzie mężczyzna, grożąc tym samym pistoletem, zażądał wydania 140 tysięcy złotych i usiłował pozbawić ją życia, naciskając na spust. Natomiast zamiaru nie osiągnął z uwagi na zablokowanie się mechanizmu broni, umożliwiającego oddanie strzału.
Mężczyzna wyrzucił broń i opuścił fermę. Zanim uciekł, z szyi swojego szefa zerwał wart 15 tysięcy złotych łańcuszek.
Sprawcy poszukiwano poszukiwany przez kilka godzin. Jak później ustalono, ukrywał się w pustostanie przy ul. Parkowej w Kaliszu, gdzie został zatrzymany. W tzw. międzyczasie skontaktował się z 58-letnim znajomym, który tego samego dnia sprzedał skradzioną biżuterię w lombardzie za 600 złotych. - Ekspertyza wykazała, że użyta broń jest z 1941 roku i wcześniej nie była użyta przy innym przestępstwie. Mężczyzna przyznał się do strzałów z broni palnej do swojego pracodawcy. Powodem było nieporozumienie, do jakiego między nimi doszło. Przyznał się też do zaboru mienia i posiadania broni. Nie przyznał się do gróźb w stosunku do żony – dodaje prokurator Maciej Meler.
Przestępstw dopuścił się w warunkach recydywy, co będzie skutkować wyższym wymiarem kary. Krzysztofowi K. grozi dożywocie.
AW, zdjęcia arch.
Napisz komentarz
Komentarze