Kwiecień to prawdziwie wiosenny miesiąc. Gdzieniegdzie zdarzają się jeszcze przymrozki, ale jest coraz cieplej, dni są już długie, przyroda eksploduje na zielono. Ziemia już odtajała, ale nawet w bardzo ciepłe popołudnia jest chłodna i wilgotna.
W taki kwietniowy poranek łatwo spotkać na przyleśnych łąkach i polanach sarny. Jednak najlepiej obserwować je z bezpiecznej odległości, bo to zwierzęta, których zmysły są bardzo wyostrzone. Są bardzo płochliwe, reagują na najmniejszy i najdelikatniejszy ruch.
Dziś spłoszył je dźwięk migawki aparatu fotograficznego i nie udało się podejść bliżej. Warto wstać bardzo wcześnie rano i na nie po prostu poczekać w miejscu, w którym żerują.
Sarna jest najliczniejszym w Polsce przedstawicielem rodziny jeleniowatych. Samiec, określany również rogaczem i kozłem, osiąga w kłębie do 90 cm wysokości i waży do 25 kg. Samiczka jest nieznacznie mniejsza. Rodzi od 1 do 3 młodych koźląt. Takie młode kilka dni po urodzeniu nie posiadają żadnego zapachu, dlatego nie wyczuje ich żaden drapieżnik. W razie niebezpieczeństwa matka zostawia samego koźlaka i oddala się od niego. Dlatego należy pamiętać, że jeśli znajdziemy młode koźlę nie należy go ani dotykać, a tym bardziej zabierać ze sobą. Matka z pewnością po niego wróci.
Na pierwszy rzut oka sarny sprawiają wrażenie łagodnych, ale samce bywają agresywne i walczą z innymi męskimi osobnikami o terytorium.
Sarna w lecie potrzebuje około 3 kilogramów pokarmu na dobę. W zimie zjada tylko pędy i cieniutką korę drzew. Do picia wystarcza jej woda z roślin i rosa. Potrafi biec z prędkością nawet 60 km/h.
Kiedy sarna poczuje zagrożenie, może szczeknąć, wydając głos podobny do psów. Świetnie pływa, myląc tropy i gubiąc pościg podczas ucieczki. Ucieczka jest jedyną bronią, którą dysponuje. Zaniepokojona, podrywa się do skoku i natychmiast uchodzi w popłochu.
Na terenie Polski żyje około 764 tysiące saren. Najliczniejsze siedliska znajdują się na Dolnym Śląsku i Pomorzu Zachodnim.
Karolina Bazan, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze