Marcin, Paulina i Marek. Można powiedzieć: połączył ich koronawirus, a teraz chęć wsparcia tych, którzy zmagają się z choroba przez niego wywołaną.
„Nie dajmy się zwariować”
Marcin pochodzi z Ostrowa Wielkopolskiego. Koronawirusa przywiózł z zagranicy. Był na nartach z rodziną w Austrii. Objawy pojawiły się po 7 dniach od powrotu. - Była utrata węchu, smaku na 4 dni, było gorsze samopoczucie przez dwa dni, ale tak naprawdę wydaje mi się, że mam młody organizm i odporność zbudowała się samoistnie. Moja determinacja do tego, żeby zrobić badania trochę trwała, wynik przyszedł pozytywny – wspomina Marcin.
Wyzdrowieli z Covid-19. Teraz ich osocze może pomóc najciężej chorymMarcin, Paulina i Marek. Można powiedzieć: połączył ich koronawirus, a teraz chęć wsparcia tych, którzy ciężko przechodzą Covid-19.
Opublikowany przez Telewizja Kalisz Czwartek, 21 maja 2020
Jak przyznaje ostrowianin, czuł się całkiem nieźle, a najbardziej zaszkodziło mu śledzenie wszelkich medialnych doniesień na temat koronawirusa. - Dużo objawów pojawiło się u mnie, kiedy zacząłem czytać rzeczy w internecie – mówi Marcin.
Mężczyzna nie wymagał pomocy lekarskiej, w czasie choroby izolował się w domu z żoną i trójką dzieci. Nikt z jego bliskich nie zachorował. - Funkcjonujemy w jednym domu z trójką dzieci. Wszyscy są zdrowi i wszyscy podwójnie negatywni. Ja jako jedyny byłem pozytywny. Jest dużo teorii, które mogę obalić, które się pojawiają w mediach… Tak naprawdę nie dajmy się w tym wszystkim zwariować. Jest to oczywiście potencjalne ryzyko, trzeba mieć to z tyłu głowy, ale warto w tym wszystkim mieć też zdrowy rozsądek – uważa Marcin.
Najgorsze były duszności…
Dwoje kolejnych naszych rozmówców to policjanci z Krotoszyna. Przypomnijmy, że w tamtejszej Komendzie Policji doszło do zakażenia aż 27 funkcjonariuszy. Jednostka przez pewien czas była całkowicie wyłączona z funkcjonowania. - Zaczęło się objawami typowo jelitowymi. Myśleliśmy na początku, że jest to zwykła jelitówka. Do tego doszła gorączka 38.7, bóle mięśni straszne, gorączka nie odpuszczała. Okazało się, że jest to koronawirus. Po objawach jelitowych doszło do duszności oraz do bardzo silnego kaszlu. Skontaktowałam się z lekarzem rodzinnym, który przepisał mi lekarstwo przeciwwirusowe. Musiałam brać przez pięć dni dwie tabletki i po tym lekarstwie momentalnie objawy zniknęły – opowiada Paulina Potarzycka. – Najgorsze były duszności – przyznaje policjantka.
Paulina czas choroby spędziła odizolowana w domu, w którym były również jej dwie córki i mąż. U niej również domownicy nie zakazili się koronawirusem. Z zakupami pomagali im rodzice policjantki. - Było dużo stresu i strachu: co to będzie, jak córka będzie tę chorobę przechodzić. Tęskniliśmy też bardzo za wnuczkami, bo to my się nimi ostatnio zajmowaliśmy, jak córka z mężem byli w pracy – wspomina Bernard Błaszyk, ojciec Pauliny.
Paulina od dawna jest krwiodawcą, tak samo jak jej ojciec, dlatego decyzja o oddaniu osocza zapadła automatycznie. - Była to decyzja bardzo szybka, bo jestem na co dzień krwiodawcą, dawcą szpiku, także nie było to niczym trudnym – mówi policjantka.
Koronawirus pomógł mu…. schudnąć
Marek to również policjant z krotoszyńskiej Komendy. Początkowo był pewny, że to zwykłe przeziębienie. Bolały go zatoki, miał dreszcze, mocno się pocił, i ciągle miał podwyższoną temperaturę. Objawy utrzymywały się przez 10 dni. - Przez te 10 dni schudłem 11 kg. To jest akurat coś pozytywnego, bo walczyłem z nadwagą i nie udawało mi się, a tutaj przy okazji zrzuciłem trochę kilogramów. Ja praktycznie przez te dni zmuszałem się, żeby cokolwiek zjeść. Nic mi nie smakowało, na jedzenie nie mogłem patrzeć. Miałem też nieciekawy humor, taki bardzo wredny, wszystko mi przeszkadzało – opowiada Marek.
Marek nie wymagał hospitalizacji, objawy ustąpiły. I w jego przypadku również najbliżsi, z którymi mieszka, nie zakazili się koronawirusem. – Oczywiście izolowałem się, osobno spożywałem posiłki itd. Na całe szczęście mieszkam w domu jednorodzinnym, mam działkę i mogłem wychodzić na powietrze – wspomina policjant.
Marek mógł też liczyć na pomoc sąsiadów, którzy robili im w tym czasie zakupy.
Przeciwciała na wagę złota
- W osoczu, które pobieramy od ozdrowieńców, liczymy na to, że znajdują się przeciwciała przeciwko korona wirusowi. Są to przeciwciała neutralizujące, czyli inaczej mówiąc, zwalczające tego wirusa. Oczywiście nie każdy pacjent, nie każdy ozdrowieniec wytworzy takie przeciwciała, ale szansa na wytworzenie tych przeciwciał jest spora – wyjaśnia Mirosław Mielczarek, lekarz, specjalista transfuzjologii klinicznej.
Im więcej przeciwciał, tym większa lecznicza moc osocza. Jego pobranie trwa około 30 minut. - Do maszyny spływa pełna krew, następuje odwirowanie tej porcji, przefiltrowanie osocza, natomiast krwinki wracają z powrotem do krążenia dawcy – tłumaczy lek. Mirosław Mielczarek.
W kilku cyklach łącznie pobiera się 620 mililitrów osocza. To ta brunatno-żółta ciecz.
Osocze zanim trafi do chorych jest poddawane szczegółowym badaniom pod kątem obecności rożnych wirusów, a następnie laboranci sprawdzają, jakie jest w nim stężenie leczniczych przeciwciał. - Im więcej tych przeciwciał, tym lepsze właściwości terapeutyczne tego osocza – dodaje lekarz.
Regionalne Centrum Krwiodawstwa w Kaliszu do tej pory pobrało osocze od 7 osób. - Podejrzewam, że za kilka dni, jak będziemy mieć komplet wyników, być może zaczniemy nasze osocze powoli wydawać do przetoczenia – mówi lek. Mirosław Mielczarek.
A trafi ono do najciężej chorych, podłączonych do respiratorów. Metoda ta nadal nie jest oficjalnie zatwierdzona, , ale w wielu krajach świata okazała się skuteczna.
W całej Wielkopolsce jest prawie 800 osób, które wyzdrowiały z Covid-19. W samym Kaliszu jest 84 odrowieńców.
Agnieszka Gierz, fot. autor, wideo: MM
Napisz komentarz
Komentarze