Nastroje przed rozprawą wśród poszkodowanych, którzy zjawili się w sądzie były pesymistyczne. Większość z osób prywatnych, które zostały oszukane przez oskarżonego nie wierzy, że odzyska stracone pieniądze. To kilkanaście rodzin, które kupiły mieszkania w kamienicy przy ul. Piekarskiej. Kwoty, które wpłacili na konto Krzysztofa Z. to od 50 do 230 tysięcy złotych.
- Kupiliśmy legalnie mieszkania przez agencję nieruchomości. Mam akt notarialny. Wydałem 105 tysięcy złotych - to 85% całej kwoty. Teraz nie mam nic – mówił pan Sylwester, jeden z poszkodowanych. – Pieniądze wpłaciłem na konto Krzysztofa Z. w grudniu 2010 roku. 15 stycznia 2011 miałem odebrać klucze. Po podpisaniu aktu notarialnego byłem z żoną zobaczyć, na jakim etapie są prace i tak naprawdę wtedy wszystko już było na ukończeniu.
Prokurator przez ponad godzinę odczytywał akt oskarżenia
W podobnej sytuacji jest inna z poszkodowanych, która dziś zjawiła się w sądzie. Kobieta chciała kupić mieszkanie dla córki i jej rodziny – męża i dwójki dzieci. Na nieruchomość złożyło się pięć innych rodzin. Pozostał dług. - Nie kupowaliśmy dziury w ziemi. Nieruchomość stała, dlatego nie mieliśmy żadnych podejrzeń – mówi rozgoryczona kobieta, która straciła 110 tysięcy złotych. – Nie wierzę, że uda się odzyskać te pieniądze. Jesteśmy na szarym końcu oszukanych przez Krzysztofa Z. , z firmami i bankami włącznie. Jeszcze jakiś czas po ujawnieniu przekrętów kaliskiego przedsiębiorcy część poszkodowanych miała kontakt telefoniczny z oskarżonym. Jednak taka komfortowa sytuacja nie trwała długo. - Obiecywał, że coś zrobi, byśmy mieszkania otrzymali. Jednak później zniknął. I albo jest w Warszawie albo w Hiszpanii. Tam jego była żona ma dom – dodaje kobieta.
Poszkodowani, którzy kupili mieszkania w kamienicy przy ul. Piekarskiej domagają się zwrotu pieniędzy. Na lokale nie mają co liczyć. Nieruchomość, z czystą hipoteką, kupił inny developer. - Państwo chcą się domagać naprawienia szkody i zwrotu pieniędzy, które wpłacili oskarżonemu w związku z zawarciem umówi przedwstępnych. Dodatkowo będą domagać się zadośćuczynienia za tzw. szkodę niematerialną – wyjaśniła Renata Pietras-Paszkowska, pełnomocnik części poszkodowanych. - To osoby, które straciły oszczędności całego życia lub zadłużyły się, by te lokale kupić. Dla tych ludzi to kwoty ogromne, które będą spłacać przez całe życie – dodała adwokat.
To nie jedyne oszustwa, o które oskarżony jest Krzysztof Z. w sumie prokuratura postawiła mu ponad 70 zarzutów. Większość dotyczy wyłudzeń. Akt oskarżenia liczy 160 stron. Prokurator odczytywał go ponad godzinę. - Najbardziej obciążają wyłudzenia kredytowe, które oskarżony zaciągnął w różnych bankach i instytucjach leasingowych. To kwoty sięgające kilkunastu milionów złotych – powiedział Jarosław Górnaś, prokurator. – Wątek jajeczny, od którego sprawa się zaczęła, okazał się wątkiem drugorzędny w porównaniu z tym, co wyszło w trakcie postępowania.
Śledztwo w sprawie "afery jajecznej" trwało 3 lata
Jednak nie mógł ujść uwadze śledczych. Działalność związana z produkcją suszu, jak czytał prokurator, to także wyłudzenia od banków i firm leasingowych. Według oskarżenia mężczyzna brał kredyty i kupował sprzęt niezbędny do wytwarzania półproduktu. Dodatkowo zlecone w trakcie śledztwa ekspertyzy wykazały, że susz mógł być szkodliwy dla zdrowia. - Oskarżony posługiwał się sfałszowanymi wynikami badań w zakresie jakości produktu. Wyprodukowane przez niego i wprowadzone do obrotu środki spożywcze, oznaczone jako mieszanki piekarnicze, stanowiły z uwagi na ich zanieczyszczenie bakteriologiczne niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia ludzi - czytał z aktu oskarżenia prokurator.
Krzysztof Z. jawił się na rozprawie bez swojego adwokata. Mimo to zgodził się na rozpoczęcie procesu. Nie zgodził się jednak z częścią zarzutów stawianych przez prokuratora. - W kwestii tych wszystkich zarzutów będę składać wyczerpujące wyjaśnienia. Wiele jest przekłamań, z całym szacunkiem dla pana prokuratora, w tym, co pan prokurator czytał i na dzień dzisiejszy chciałbym zakończyć moją wypowiedź. Wyjaśnienia będę składać w obecności adwokata – powiedział przed sądem Krzysztof Z.
Według prokuratury Krzysztof Z. zbił na nieuczciwej działalności fortunę
Mężczyzna ponad 8 miesięcy spędził w areszcie. Wyszedł za poręczeniem majątkowym w wysokości 75 tysięcy złotych. Teraz, jak mówił, mieszka w Warszawie u znajomego. Pracuje dorywczo i miesięcznie zarabia ok. 1 500 złotych. Prokuratura szacuje, że na samym procederze produkcji suszu jajecznego Krzysztof Z. zarobił około 20 milionów złotych, a na innych zarzucanych mu przestępstwach niemal tyle samo.
Za oszustwa finansowe i nieprzestrzeganie wymogów sanitarnych, a tym samym narażenie ludzi na utratę zdrowia i życia grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze