Na powrót do ligowej rywalizacji kaliszanie czekali miesiąc, ale ani przerwa reprezentacyjna, ani koronawirus nie zachwiały ich formą. W sobotę na parkiecie w Mielcu stoczyli twardy bój z miejscową Stalą, z którą najwyraźniej lubią się mierzyć, bo w PGNiG Superlidze jeszcze z nią nie przegrali, a to już czwarty kolejny sezon kalisko-mieleckich konfrontacji w ekstraklasie. Rozstrzygnięcie zapadło w karnych, które przyjezdni wykonywali perfekcyjnie.
W pierwszym kwadransie nic nie zapowiadało tak wyrównanego starcia. Kaliszanom szło jak z płatka i wydawało się, że mają mecz pod kontrolą. Znakomicie w ich bramce spisywał się Łukasz Zakreta, który bronił na ponad 50-procentowej skuteczności. W głównej mierze to jego interwencje pozwoliły MKS-owi wypracować trzy oczka przewagi (7:4). Kolejne fragmenty pokazały jednak, że „Czeczeńcy” nie powiedzieli ostatniego słowa. Po czasie dla miejscowych i cennych wskazówkach z ławki gospodarze zagrali wyżej w obronie, w efekcie kaliszanie zaczęli gubić piłki, a z tego rodziły się kontry dla mielczan, które wykorzystywali Dzianis Krycki (były obrotowy kaliskiego klubu), Marek Monczka i Paweł Wilk. W ten sposób, w 25. minucie, zrobiło się 11:9 dla Stali, a trzy minuty później 13:10. Odrabianiu strat nie sprzyjał fakt, że na ławkę kar niemal jednocześnie powędrowali Piotr Krępa i Mateusz Kus.
Na szczęście MKS nie oddał rywalom inicjatywy. W drugiej połowie gospodarzom mocno we znaki dał się Mikołaj Krekora. Po kilku jego interwencjach i golu Marka Szpery w 41. minucie był remis po 17. Trzy minuty później z koła trafił Piotr Krępa i MKS prowadził 18:17. W ostatnim kwadransie przyjezdni musieli sobie radzić bez Mateusza Kusa, który po trzecim wykluczeniu zobaczył czerwoną kartkę. Ich ofensywę napędzał jednak Kacper Adamski, co pomagało w utrzymywaniu dwubramkowej przewagi. A że to nikły dystans, można się było przekonać w końcówce. Stal wyrównała, a w pewnym momencie nawet prowadziła. W ostatniej minucie oba zespoły miały okazje na to, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale oba popełniły błędy w ataku i po regulaminowym czasie był remis 23:23. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były więc rzuty karne. Te podopieczni trenera Tomasza Strząbały, który po raz pierwszy w tym sezonie poprowadził zespół z ławki, wykonywali bezbłędnie. Do siatki przeciwnika trafiali Maciej Pilitowski, Stanisław Makowiejew, Krzysztof Misiejuk, Piotr Krępa i Marek Szpera. Po stronie „Czeczeńców” pomylił się Rafał Krupa i z dwóch punktów mogli cieszyć się goście, dla których było to trzecie zwycięstwo w czwartym meczu obecnej kampanii.
Michał Sobczak, fot. Anna Jajkiewicz
***
SPR Stal Mielec – Energa MKS Kalisz 23:23 (15:13) k. 3:5
Stal: Andelić, Wiśniewski – Wilk 5, Ivanović 4, Monczka 4, Kornecki 2, Krycki 2, Wojdak 2, Wołyncew 2, Chodara 1, Krupa 1, Janyst, Petrović.
Kary: 12. min. Rzuty karne: 1/1.
Energa MKS: Zakreta, Krekora – Kacper Adamski 6, Góralski 4, Szpera 4, Krępa 3, Makowiejew 2, Czerwiński 1, Kamyszek 1, Kus 1, Misiejuk 1, Drej, K. Pilitowski, M. Pilitowski.
Kary: 12. min. Czerwone kartki: Mateusz Kus (45. min, gradacja kar), Robert Kamyszek (59. min, za faul). Rzuty karne: 2/3.
Sędziowali: Cezary Figarski i Dariusz Żak (Radom)
Napisz komentarz
Komentarze