Takie mecze na długo zapadają w pamięć. Bo wyjść obronną ręką z dwóch rzutów karnych, a następnie – grając w dziesięciu – zdobyć na wyjeździe cztery gole, w futbolu zdarza się niezwykle rzadko. A tej właśnie sztuki dokonali w środę piłkarze KKS-u, którzy najpierw uciekli spod topora, a następnie kompletnie zdominowali rywalizację, choć było ich na boisku o jednego mniej niż rywali.
Pierwszego karnego dla Sokoła sprokurował w 24. minucie Mateusz Gawlik, ale od straty gola kaliski zespół uchronił Maciej Krakowiak, który najpierw wyczuł intencje Dawida Wolnego, a po chwili instynktownie obronił strzał Tomasza Gajdy. Niespełna kwadrans później bramkarza KKS-u już jednak nie było na murawie, bo próbując ratować sytuację po błędzie Jakuba Chojnowskiego nieprzepisowo, zdaniem arbitra, powstrzymał szarżującego Krzysztofa Wickiego, za co otrzymał czerwoną kartkę. Decyzja dość kontrowersyjna, tym niemniej kolejna „jedenastka” dla gospodarzy stała się faktem, a przyjezdni zmuszeni zostali do gry w osłabieniu. Krakowiaka zastąpił w bramce młodzieżowiec – Patryk Pawela, który od razu poddany został ciężkiej próbie. Wybrnął z niej zwycięsko, bo obronił uderzenie Wolnego, a przy dobitce Gajdy w sukurs przyszedł mu słupek.
Mimo liczebnej przewagi gospodarzy, KKS nie zamierzał się tylko bronić. Wręcz przeciwnie, postawił na ofensywę. Zresztą już w pierwszej połowie miał inicjatywę, a dwa obronione karne sprzed przerwy tylko dodały piłkarzom trenera Wieczorka większego animuszu. W drugiej części meczu to oni dalej dyktowali warunki gry, nie zważając, że rywali na murawie jest więcej. Kreowanie kolejnych sytuacji strzeleckich nie sprawiało im żadnych problemów. Nieco gorzej było ze skutecznością, bo gole powinny paść już po główkach Mateusza Majewskiego i Bartłomieja Maćczaka (ten ostatni obił poprzeczkę). Otwarcie wyniku było jednak kwestią czasu i nastąpiło ono w 59. minucie. Karola Niezgodę pokonał wtedy Mateusz Gawlik, który zamknął na dalszym słupku dośrodkowanie Daniela Kamińskiego. Na tym kaliszanie nie poprzestali. W dwie kolejne bramki zamieszany był Maćczak. Najpierw po jego zagraniu piłkę do własnej siatki skierował Karol Żwir, a na kwadrans przed końcem napastnik niebiesko-biało-zielonych sam podpisał listę strzelców, uderzając nie do obrony po asyście Tomasza Hołoty. W końcówce nieco śmielej zaatakowali gracze Sokoła i w 81. minucie pokusili się o gola honorowego, choć gdyby nie rykoszet to Pawela zapewne obroniłby strzał głową Wolnego. Tymczasem wszelkie wątpliwości rozwiał w 86. minucie Robert Tunkiewicz, którego obsłużył Fabian Hiszpański. Pomocnik KKS-u zwiódł obrońcę i bramkarza, ustalając wynik na 4:1.
W Ostródzie kaliski zespół radził sobie bez pauzującego za kartki Bartosza Waleńcika. Na pozycji stopera z konieczności wystąpił wspomniany Hołota. Zmian w wyjściowej jedenastce było więcej. Wystarczy wspomnieć, że po raz pierwszy w tym sezonie od początku zagrał duet napastników – Majewski i Maćczak. Roszady w składzie były reakcją na ostatnie niepowodzenia drużyny. Przypomnijmy, że w dwóch poprzednich potyczkach „trójkolorowi” nie zdobyli ani punktów, ani bramki. W środę przerwali impas i dzięki piątej w sezonie wygranej awansowali w drugoligowej tabeli na siódme miejsce. A już w sobotę czeka ich domowe starcie z Hutnikiem Kraków.
Michał Sobczak, wideo: KKS Kalisz
***
Sokół Ostróda – KKS Kalisz 1:4 (0:0)
Dawid Wolny 81 – Mateusz Gawlik 59, Karol Żwir 67 sam, Bartłomiej Maćczak 75, Robert Tunkiewicz 86
Żółte kartki: Dobosz, Kalinowski (Sokół) oraz Gawlik (KKS)
Czerwona kartka: Maciej Krakowiak (37. min, KKS, za faul)
Sędziował: Mateusz Jenda (Warszawa)
Sokół: Niezgoda – Brzuzy (67 Kalinowski), Mazurowski, Żwir, Dobosz (67 Siemaszko) – Zimmer (59 Rugowski, 86 Odolak), Gajda, Zalewski (86 Święty), Andrzejczak – Wolny, Wicki
KKS: Krakowiak – Gawlik, Hołota, Mączyński – Hiszpański, Tunkiewicz (89 Żytko), Chojnowski (40 Pawela), Borecki (78 Kaszuba), Kamiński – Maćczak (89 Radzewicz), Majewski (78 Sabiłło)
Napisz komentarz
Komentarze