Do wybuchu doszło około godziny 13:30. Eksplozji towarzyszył wysoki na kilkanaście metrów słup ognia oraz nieznośny dla ludzkiego ucha świst. W wyniku rozszczelnienia gazociągu i wywołanego tym pożaru spłonęło 10 budynków mieszkalnych oraz 2 budynki gospodarcze. W katastrofie zginęły 2 osoby - pracownicy firmy budującej gazociąg, a 13 zostało rannych. W akcję ratowniczą zaangażowanych było około 200 strażaków, 50 zastępów straży pożarnej, 7 zespołów ratownictwa medycznego i 115 policjantów. Straty oszacowano na ponad 10 milionów złotych.
Dopiero w lutym 2018 r. prokuratura zakończyła śledztwo w tej sprawie. Zgromadzono tysiące dokumentów i kilkadziesiąt opinii biegłych, przesłuchano ponad 100 świadków. Wszystko to kosztem 100 tysięcy złotych.
Inżynier oskarżony
W stan oskarżenia postawiono 39-letniego dziś inżyniera budowy. Odpowiada za to, że "nieumyślnie sprowadził zdarzenie zagrażające życiu i zdrowiu wielu ludzi oraz mieniu w wielkich rozmiarach, mające postać strumieniowego pożaru gazu".
Proces w tej sprawie ruszył przed Sądem Okręgowym w Kaliszu 8 grudnia br.
Składowana hałda urobku była zbyt blisko wykopu, a jej wysokość dwukrotnie przekroczyła obowiązujące normy. Przepisy wyraźnie mówią o 2 metrach, a były 4 metry. Spowodowało to zbyt duży nacisk na krawędź wykopu i w konsekwencji wypchnięcie biegnącego pod hałdą czynnego rurociągu a następnie jego rozerwanie - powiedział prokurator Jarosław Górnaś.
Oskarżonemu grozi kara do 8 lat więzienia.
Nie przyznaje się do winy
39-letni Mikołaj K. nie przyznaje się do winy. Przed sądem odmówił składania wyjaśnień. Dlatego sędzia Krzysztof Patyna odczytał zeznania oskarżonego złożone w prokuraturze w postępowaniu przygotowawczym.
Zdaniem obrony oskarżony podczas inwestycji nadzorował równocześnie trzy ekipy montażowe w różnych miejscach i nie był w stanie fizycznie temu podołać.
Ten proces będzie bardzo długim i skomplikowanym procesem – powiedziała mecenas Małgorzata Ordziejewska, obrońca Mikołaja K. – Przy inwestycji pracowała jeszcze bardzo wielu podwykonawców, podmiotów, które według prawa budowlanego i innych przepisów też powinny być odpowiedziane w jakiś sposób za to zdarzenie. Było wiele czynników, które były niezależne od żadnej osoby, które doprowadziły również do tego zdarzenia. Pan Mikołaj nie przyznaje się na ten moment. Prawdopodobnie będzie składał wyjaśnienia pod koniec procesu, kiedy przeprowadzimy całe postępowanie dowodowe. Moim zdaniem jest do zweryfikowania przede wszystkim to, czy odpowiednia osoba siedzi na ławie oskarżonych i czy został postawiony oskarżonemu odpowiedni zarzut.
Kolejne rozprawy jeszcze w grudniu.
Napisz komentarz
Komentarze