55-letni Jan G. i jego 50-letnia żona Agata G. w 2015 roku zostali skazani za znęcanie się nad dziećmi, dla których byli rodziną zastępczą. Sprawa ujrzała światło dzienne w 2013 roku, gdy jedno z dzieci powiedziało w szkole, że boi się wracać do domu, bo jest bite młotkiem po głowie. Ze względu na błędy formalne sprawa wróciła do rozpatrzenia. W 2020 r. Sąd Rejonowy w Ostrowie Wlkp. ponownie wydał wyrok skazujący: 5 lat więzienia oraz zakaz zajmowania wszelkich stanowisk, wykonywania zawodów i działalności związanych z wychowaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub z opieką nad nimi na okres 15 lat. Małżonkowie złożyli apelację, którą 20 stycznia rozpatrywał kaliski sąd.
Obrona oskarżonych wniosła o uniewinnienie byłego księdza i jego partnerki. Na rozprawie apelacyjnej małżeństwo się nie pojawiło. Rozprawa trwała zaledwie kilka minut, a wyrok został odroczony.
- Mogę tylko powiedzieć, że jawność w tej sprawie została wyłączona. Ogłoszenie wyroku zostało odroczone. Do chwili prawomocnego zakończenia postępowania oskarżeni powinni być uznawani za niewinnych, zgodnie z zasadą domniemania niewinności – powiedział obrońca oskarżonych, Mateusz Horyza.
Na rozprawie pojawiły się dwie ofiary pary, którzy wystąpili w roli oskarżycieli posiłkowych. Jedna z nich dziś jest 21-letnią kobietą, założyła swoją rodzinę, ale jak mówi - traumatyczne przeżycia wciąż do niej wracają.
- To dla mnie stres i nerwy, nie jest to dobre doświadczenie, żeby wracać do przeszłości. Każdy na naszym miejscu chciałby zamknąć już ten etap, a to cały czas się toczy. To nie są ludzie, którzy powinni zostać uniewinnieni. Powinni dostać karę za to, co wyrządzili nie tylko mi, ale też mojemu młodszemu rodzeństwu. Nie każdy jest twardy – mówiła pokrzywdzona. -To, co nas spotkało ze strony tych ludzi, było straszne. Znęcali się nad nami psychicznie i fizycznie. Staram się o tym nie pamiętać, ale kiedy dostałam wezwanie do sądu, wróciły te straszne wspomnienia.
W trakcie śledztwa ustalono, że Jan G. wspólnie z żoną bili dzieci po głowie tłuczkiem do mięsa, zmuszali do klęczenia w kącie przez wiele godzin z podniesionymi rękami, głodzili, przywiązywali do krzesła, krępowali w nocy rajstopami, żeby dzieci nie mogły się ruszać, poniżali, grozili wywiezieniem i porzuceniem w lesie.
Przed założeniem rodziny Jan G. był księdzem a jego żona zakonnicą w Zgromadzeniu Sióstr św. Elżbiety, skąd odeszła przed złożeniem ślubów. Pomysł na założenie rodziny zastępczej wziął się stąd, że Agata G. sama wychowywała się w domu adopcyjnym, prowadzonym przez jej mamę.
Na początku oskarżeni opiekowali się rodzeństwem: 4-letnią Agnieszką i 11-letnim Pawłem. Po jakimś czasie zawiadomili Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, że chłopiec molestuje siostrę. 11-latek trafił do szpitala psychiatrycznego. Tam stwierdzono, że cierpi na zaburzenia psychiczne, jednak do molestowania nie dochodziło. Kiedy Agnieszka miała 7 lat małżonkowie dostali pod opiekę rodzeństwo – niepełnosprawnych chłopców w wieku 4 i 6 lat oraz 8-miesięczną dziewczynkę.
Za opiekę nad dziećmi z orzeczeniem o niepełnosprawności otrzymywali znacznie wyższe uposażenie, po kilka tysięcy złotych na dziecko. Gehenna dzieci – jak później ustaliła prokuratura– trwała od 2009 do 2013 roku.
Sprawa sądowa została wyłączona z jawności ze względu na dobro dzieci. Przesłuchano ponad trzydziestu świadków. Okazało się, że w wyniku znęcania się dwoje dzieci ma trwałe blizny na ciele.
Wyrok w sprawie Jana i Agaty G. zapadnie 3 lutego.
Napisz komentarz
Komentarze