Do pożaru na składowisku odpadów doszło wczoraj w Koninie, w dzielnicy Marantów (położona w północnej części miasta, przy drodze do Ślesina). Składowisko nie powinno w ogóle się tam znajdować.
- Odpady znajdują się w miejscu na ten cel nieprzeznaczonym – informuje Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Poznaniu.
Urząd Miejski w Koninie wyjaśnia, że przedsiębiorca nie miał aktualnej zgody na prowadzenie tam takiej działalności.
Przeciwko spółce składującej odpady toczy się postępowanie karne w Sądzie Rejonowym w Koninie. Wcześniej Miasto wycofało zezwolenie na zbieranie odpadów, wzywało do likwidacji składowiska, nałożyło też grzywnę na zarządcę, ale okazała się ona nieściągalna. Regularnie - również z pomocą drona - kontrolowaliśmy składowisko. Nie przybywało tam odpadów. Miasto nie ma takiego prawa, by wejść na prywatną działkę i usunąć odpady, może to zrobić właściciel, z którym właśnie toczymy bój sądowy. Koszt takiej operacji szacowany jest na kilkadziesiąt milionów złotych. – informują urzędnicy z Konina.
Teraz odpadów tam jest znacznie mniej, bo w wyniku wielogodzinowego pożaru ich znaczna część przedostała się do atmosfery. A chodzi o gumy i plastiki, w tym zużyte opony samochodowe, ale też tworzywa sztuczne i odpady z grupy 19 12 12. To tzw. frakcja balastu energetycznego – paliwo z odpadów, stosowane w spalarniach śmieci. To wysokoenergetyczne materiały, dlatego pożar był tak trudny do ugaszeniu.
Z ogniem przez kilkanaście godzin walczyło 200 strażaków z 50 zastępów straży pożarnej z całego regionu, a akcją kierował nadbryg. Arkadiusz Przybył, zastępca komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej.
Co ważne, nikt nie został ranny w pożarze, a wydobywający się z pożaru drażniący dym nie był aż tak szkodliwy dla okolicznych mieszkańców jak mogło się to wcześniej wydawać. Policja prowadzi śledztwo, które ma wyjaśnić kto przyczynił się do wybuchu pożaru.
Napisz komentarz
Komentarze