O sprawie pisze dziennik Fakt, do którego dopiero teraz zgłosił się właściciel domu, na który 4 kwietnia spadł tajemniczy przedmiot.
— Ja byłem wtedy w pracy, w domu był syn. Nagłe usłyszał, jak coś huknęło. Wystraszył się, chodził po domu, sprawdzał, ale nic nie znalazł. Myślał, że to może piec huknął. Jak wróciłem po południu do domu, to ledwo wysiadłem, patrzę, a tam na polu pełno porozwalanych dachówek. Zacząłem sprawdzać, skąd się wzięły, a tam duża dziura w dachu — mówi nam mieszkaniec Rakowa.
Siła uderzenia była duża, o czym świadczy rozmiar zniszczeń i rozrzut roztrzaskanych dachówek i elementów pokrycia dachowego.
— Byłem wystraszony, nie ukrywam, że się bałem tego wszystkiego, jak to zobaczyłem. To na pewno była jedna część, ale jak leciała, to przy uderzeniu w dach się rozwaliła. Wziąłem to w rękę, jeden fragment ważył ponad 2 kg, czyli łącznie ponad cztery. Dziura w dachu była jak po jakiejś bombie, miała około metra na 70 cm. Gdyby ktoś tam stał, to już by go nie było. To musiała być ogromna siła, żeby te dachówki tak potrzaskać w drobne kawałki — mówi Faktowi właściciel domu, na który spadł tajemniczy przedmiot.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura w Koninie. Na miejsce wysłano policję i Żandarmerię Wojskową. Biegli wykluczyli już, by metalowe elementy, które uderzyły w dom pochodziły z samolotu.
– Mamy zarówno opinię specjalistów z lotnictwa cywilnego, jak również wojskowego, którzy wykluczyli, że jest to część maszyny latającej, więc wiemy, że te przedmioty nie spadły z nieba. Obecnie brana jest pod uwagę wersja, że to fragment jakiejś maszyny rolniczej, który... odpadł od niej z dużą siłą podczas prac w polu – mówi w rozmowie z Faktem prok. Ewa Woźniak.
Prawdopodobnie od jednej z rolniczych maszyn pracujących w polu niedaleko tego domu oderwał się wirujący element maszyny, wzbił się wysoko w górę i uderzył w dom.
Napisz komentarz
Komentarze