Ile tylko w ciągu tego roku było takich nalotów na sklepy z dopalaczami? Tego już właściwie nikt nie liczy. Dzisiaj przedstawiciele kaliskiego Sanepidu wraz z policją po raz kolejny skontrolowali dwa z trzech punktów handlujących dopalaczami. Z jednego tylko sklepu do kontroli trafi niemal sto produktów. - W ramach tej kontroli zabezpieczono produkty, które mogą zawierać tzw. środki zastępcze – mówi sierż. sztab. Anna Jaworska-Wojnicz, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu. – Te substancje trafią do badań. Po uzyskaniu wyników będą podejmowane dalsze decyzje.
Opakowania po dopalaczach można znaleźć wokół sklepu przy ul. Łódzkiej
Przebadanie jednego specyfiku to dla Sanepidu koszt od 250 do nawet 500 złotych. - Im więcej substancji czynnych znajduje się w danym produkcie, tym szerszy i bardziej kosztowny jest zakres badań – mówi Barbara Gogolewska z kaliskiego Sanepidu. Tymczasem służby sanitarne cierpią na brak funduszy. W ubiegłym roku, w ramach walki z dopalaczami, Sanepid wsparł finansowo kaliski samorząd.
Klientom sklepu nie przeszkadzała ani obecność policji w środku, ani mundurowy patrol nieopodal
Nie pomaga jednak prawo. Walka z dopalaczami przypomina zabawę w kotka i myszkę. Dzisiaj bowiem kontrolowano te same punkty, które zamknięto w styczniu tego roku. Teraz ponownie są otwarte, a klienci – co nasi reporterzy dziś zaobserwowali – krążą wokół nawet w trakcie kontroli policji i Sanepidu. Ten ostatni próbuje walczyć z tym procederem, nakładając wysokie kary. Tylko w bieżącym roku na właścicieli sklepów z dopalaczami kaliski Sanepid nałożył kary w łącznej wysokości prawie miliona złotych.
Mirosława Zybura, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze