23-letni napastnik grał w młodzieżowych zespołach Lecha, jego rezerwach, a także w pierwszej drużynie Kolejorza, w którego barwach zaliczył debiut w ekstraklasie. Do klubu z Poznania może zatem żywić sentyment, choć nie na boisku, co udowodnił w piątek, strzelając swojej byłej ekipie dwa gole. W ten sposób po raz trzeci w tym sezonie zanotował dublet – wcześniej dwukrotnie pokonywał bramkarzy Stomilu Olsztyn (też w nim występował) i Hutnika Kraków. W sumie ma już na koncie osiem ligowych trafień w tej kampanii, co daje mu pozycję wicelidera klasyfikacji strzelców drugiej ligi.
Piątkowy mecz zaczął się jednak pechowo dla niebiesko-biało-zielonych. I nie chodzi o blisko 15-minutowe opóźnienie, z jakim rozpoczęło się spotkanie, czy o deszcz, który nie ułatwiał piłkarzom zadania. Już w 2. minucie bowiem kontuzji po dynamicznej akcji i strzale w boczną siatkę nabawił się Kamil Koczy, który próbował jeszcze wrócić na murawę, ale ostatecznie nie dał rady kontynuować gry. Gospodarze stracili więc lewoskrzydłowego, a po chwili też bramkę, bo w 6. minucie nie do obrony z ponad 20 metrów przymierzył Maksymilian Dziuba. Na szczęście kaliszanie szybko się pozbierali i już w 14. minucie doprowadzili do remisu. W polu karnym faulowany był Mateusz Żebrowski, a z jedenastego metra pewnym uderzeniem popisał się Hubert Sobol. Nie minęło 60 sekund, a mogło być 2:1 dla KKS-u, ale strzał Nestora Gordillo obronił Mateusz Pruchniewski, który zatrzymał też dobitkę Żebrowskiego. Potem oba zespoły miały swoje okazje. Lech II mógł ponownie objąć prowadzenie w 45. minucie, lecz prezentu od Macieja Krakowiaka nie wykorzystał Aleksander Nadolski. Z kolei sytuację dla miejscowych miał Sobol, który w 41. minucie główkował obok słupka. W doliczonym już czasie napastnik KKS-u znów jednak mógł ustawić piłkę na „wapnie”, bo przyjezdni sfaulowali w „szesnastce” Wojciecha Maroszka, który minął już golkipera, ale doganiający go obrońca musiał ratować się nieprzepisowym zagraniem. Celując z jedenastego metra Sobol był bezbłędny i kaliski zespół schodził do szatni z jednobramkowym prowadzeniem.
Wydarzeniem, które wpłynęło bez wątpienia na przebieg drugiej połowy, była czerwona kartka, jaką już w 51. minucie ujrzał Bartosz Kieliba. Lider kaliskiej defensywy sfaulował w środkowej strefie boiska jednego z rywali, za co zarobił drugie „żółtko” i musiał opuścić murawę. Grając w osłabieniu gospodarze kilkukrotnie cofali się głęboko we własne pole karne, ale bronili się skutecznie, a do tego stwarzali sytuacje na zamknięcie meczu. Jedną z nich miał w 56. minucie Kacper Janiak, który po indywidualnej akcji strzelił mocno, ale bramkarz Lecha zdołał sparować futbolówkę na rzut rożny. Bliski trafienia po uderzeniu z połowy boiska był natomiast Nestor Gordillo, który podjął taką próbę w 69. minucie, ale poznański golkiper zdołał wrócić do swojej bramki i wyłapać piłkę. W międzyczasie udaną interwencją popisał się Krakowiak, któremu z kolei w 67. minucie dopisało szczęście, gdy do pustej siatki nie zdołał ucelować Norbert Pacławski. Na kwadrans przed końcem z dobrej pozycji przestrzelił Bartłomiej Putno, podobnie jak sześć minut później Gordillo. Bezskutecznie atakowali też rywale, którzy w końcówce, mimo przewagi, nie byli w stanie odmienić losów rywalizacji.
Piłkarze KKS-u Kalisz zanotowali w piątek ósme zwycięstwo w tym sezonie i są liderami drugiej ligi. Tymczasem już w sobotę, 28 października, w meczu na szczycie zagrają na wyjeździe z Kotwicą Kołobrzeg.
***
KKS Kalisz – Lech II Poznań 2:1 (2:1)
Hubert Sobol 14 k, 45+3 k – Maksymilian Dziuba 6
Żółte kartki: Dębiński, Kieliba (KKS) oraz Juszczyk, Tomaszewski, Pingot (Lech II)
Czerwona kartka: Bartosz Kieliba (KKS, 51. min, druga żółta)
Sędziował: Mateusz Jenda (Warszawa)
KKS: Krakowiak – Smoliński, Gawlik, Kieliba, Dębiński – Żebrowski (67 Putno), Wysokiński, Janiak (59 Białczyk), Gordillo, Koczy (6 Maroszek, 59 Arai) – Sobol (67 Szewczyk)
Lech II: Pruchniewski – Kornobis, Tomaszewski (87 Jakóbczyk), Pingot, Kukułka – Lisman (66 Ławniczak), Nadolski (46 Niedzielski), Cywka (77 Wolski), Dziuba, Juszczyk (46 Pietrzak) – Pacławski
Napisz komentarz
Komentarze