Ewelinę poznaliśmy kilka lat temu przy okazji realizacji materiału o Akademii Przyszłości – projektu powstałego na bazie Szlachetnej Paczki. W Akademii Przyszłości wolontariusze pracują z dziećmi, które mają problemy społeczne, domowe, tak by wzmocnić ich poczucie wartości. Ewelina działała zarówno w Szlachetnej Paczce jak i w Akademii Przyszłości.
Przyjaciele i znajomi opisują ją jako osobę pełną energii i uśmiechu.
Dziewczyna o niesamowitym wielkim serduchu, wolontariuszka stowarzyszenia Wiosna. Działała w Kaliskich dwóch programach Szlachetnej Paczce, której liderką jest Katarzyna Muszalska oraz Akademii Przyszłości, gdzie należała do pierwszej ekipy otwierającej ten program w naszym mieście pod obecną wtedy liderką Ania Kozanecka.Ewelina połowę swojego życia działała charytatywnie, nie tylko w naszym stowarzyszeniu. To osoba, która nie przeszła obojętnie obok potrzebującego i do samej chwili śmierci interesowała się innymi inicjatywami pomocy potrzebującym – w tych słowach żegna swoją wolontariuszkę kaliska Szlachetna Paczka.
Poznałyśmy się parę lat temu jak rekrutowałam ją do swojego wolontariatu, jednocześnie działałyśmy razem w Szlachetna Paczka Kalisz. Ewelina Ewela to osoba, przy której nie dało się nudzić a na jej widok pojawiał się uśmiech na twarzy bo było wiadomo, że coś będzie się dziać 😅 zapewniała nam dużo atrakcji i wrażeń, niezależnie od stanu zdrowia udzielała się charytatywnie i gdzie tylko była potrzeba pomagała, tyle ile potrafiła 💖.
Tykająca bomba energetyczna, za którą ciężko było nadążyć, w momentach szczytowej formy nawet wyhamować ją - to był wyczyn 😂 krejzolka jakich mało z którą sporo przeżyliśmy i będę miała co wspominać już zawsze 💖 przede wszystkim cudowna osobaaaa o wspaniałym sercu i ogromnej ilości bezinteresownej dobroci, której wielu z nas powinno jej zazdrościć i dużo bardziej ją docenić ! Nasza ,, GWIAZDA🌟" moja gwiazda, za wszystko z czym zawiodłam przepraszam 😞 i też Cię Kocham spoczywaj w pokoju 💔 [*] – napisała Ania Kozanecka, jedna z działaczek Szlachetnej Paczki w Kaliszu, (pisownia oryginalna).
Ewelina cierpiała na rzadką chorobę – miastenię. Na swoim profilu na facebooku udostępniała materiały na temat tej choroby, tak by szerzyć o niej świadomość.
Miastenia jest poważną, rzadką chorobą autoimmunologiczną, w której zaburzeniu ulega przekazywanie impulsów z zakończeń nerwowych do mięśni. Jej głównym objawem jest osłabienie różnych grup mięśni szkieletowych nasilające się w czasie wysiłku. W skrajnych sytuacjach dochodzi do stanu potencjalnie zagrażającego życiu, tzw. przełomu miastenicznego, choć znaczna grupa pacjentów dzięki zastosowanemu leczeniu może funkcjonować bezpiecznie mimo ograniczeń związanych z chorobą, a niektórzy dzięki terapii osiągają stan remisji, a więc nie wymagają leczenia farmakologicznego – czytamy na portalu medycznym termedia.pl
Pierwsze objawy miastenii to niemal zawsze objawy oczne, takie jak opadanie powiek lub podwójne widzenie. Dla wielu chorych życie z miastenią to codzienna walka – każdy oddech i ruch wymagają ogromnego wysiłku.
Wiedza o miastenii, chorobie nerwowo-mięśniowej o podłożu autoimmunologicznym, jest znikoma zarówno wśród lekarzy, jak i społeczeństwa. Chorzy czasem długo czekają na diagnozę, nierzadko przechodząc gehennę mylnych rozpoznań. Spotykają się też często z krzywdzącymi opiniami i komentarzami otoczenia, któremu trudno jest zrozumieć, że choroba ma tak zmienny przebieg: jednego dnia pacjent może normalnie funkcjonować, a kolejnego nie ma siły na wstanie z łóżka. Osoby chore są oskarżane o lenistwo - opisuje chorobę portal termedia.pl
Rodzina Eweliny uważa, że podczas jej pobytu w szpitalu w Koninie doszło do poważnych zaniedbań, które przyczyniły się do jej śmierci. Sprawę zgłoszono już prokuraturze.
Przez cały pobyt córki nikt z lekarzy nie obejrzał jej teczki medycznej, którą miała zawsze przy sobie. Gdzie na wszystkich kartach medycznych informacyjnych napisano, że jest to Miastenia i leczy się ją w szczególny sposób. Przez dwa dni dawali jej kroplówkę, gdzie zgłaszała, że się po niej źle czuje i prosiła, aby się ktoś zapoznał z jej chorobą.
Na trzeci dzień osobiście zaniosłem tą teczkę do pani Ordynator, ale położyła ją na biurku i poszła sobie do domu. Na czwarty dzień już się dusiła, mimo tego podano jej znów te leki. O godz. 13.00 zaczęła się dusić, upadła. Pielęgniarki zaniosły ją do pokoju, położyły na łóżko, zakładając jej tylko maskę tlenową. Zostawiły ją w tym stanie aż do śmierci - nadal ciężko oddychającą. Nikt z lekarzy, pielęgniarek nie podłączył ją do respiratora jak zaczęła się dusić. Gdyby tak się stało, dziś by żyła, a ten tlen nic jej nie pomógł - pisze ojciec Zmarłej.
Rodzina zgłosiła sprawę prokuraturze. Czekamy na stanowisko konińskiego szpitala.
Ewelina zmarła w czwartek, 9 maja. Miała 31 lat.
Napisz komentarz
Komentarze