Samuel, mieszkaniec ul. Nowotki w Kaliszu, zapisał się jak najczarniejszymi zgłoskami w mrocznej historii naszego miasta.
Zaginęła w pobliżu domu
30 października 1968 r. był ostatnim dniem życia 10-letniej Marysi W. Przed południem wyszła z domu przy ul. Nowotki, aby sprzedać butelki w pobliskim sklepie. 20 minut później ruszył za nią ojciec, chcąc poprosić, by kupiła jeszcze kupon totolotka. Bezskutecznie szukał dziecka po okolicy. Nie przypuszczał, że już nigdy nie zobaczy jej żywej.
Policja przyjęła kilka wersji zdarzenia, m.in. uprowadzenie i utonięcie w rzece lub dole kloacznym. Przeczesano rzekę, pobliskie strychy i piwnice. Sprawdzono też doniesienia świadków, którzy rzekomo widzieli dziewczynkę na plantach w towarzystwie nieustalonej kobiety, w Opatówku, w czarnej taksówce i w Warszawie (w owym czasie popularna była historia o czarnej Wołdze porywającej dzieci). O porwanie podejrzewano też biologiczną matkę 10-latki, która nie wychowywała córki. Żadna z tych wersji nie potwierdziła się. Rezultatów nie przyniosły w końcu ogólnokrajowe działania policji. Po pół roku bezskutecznych poszukiwań śledczy się poddali.
Przyjechała z babcią na targ14-letnia Krysia D. mieszkała z rodziną pod miastem. 24 lipca 1970 r. babcia zabrała ją do Kalisza. Przyjechały na targ. Przy Nowym Rynku, jak to w dzień targowy, było tłoczno, każdy zajęty zakupami. Babcia nawet nie zauważyła, gdy Krysia się oddaliła. Zrozpaczona szukała jej później w tłumie. Do domu wróciła sama…
Krysia zaginęła w okolicy Nowego Rynku i Plant
Na mieszkańców Kalisza padł blady strach. Już pierwsze zaginięcie dziewczynki 2 lata wcześniej wstrząsnęło spokojnym do tej pory miastem, ale drugie takie zdarzenie nie mogło być przypadkowe.
Rodzice nie wypuszczali córek z domów, a wśród ludzi krążyły coraz to bardziej niestworzone historie.
Aż do 12 sierpnia 1970 r., kiedy to na podwórzu jednej z kamienic przy ul. Nowotki pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej dokonali makabrycznego odkrycia: w dole kloacznym natrafili na zwłoki. Wydobywaniu małego ciałka tłumnie przyglądali się zszokowani mieszkańcy domu. Nikt już nie miał wątpliwości, że popełniona została zbrodnia i że w Kaliszu grasuje wampir. On sam, jak się później okazało, również obserwował działania kaliskiej policji. „Niepodobno, żeby ktoś ją tam wrzucił. Chyba sama wpadła, takie dziecko…” – miał mówić do swoich sąsiadów.
Po nitce do kłębkaOfiarą okazała się zaginiona na targowisku 14-letnia Krysia. Została zgwałcona i uduszona – stwierdził biegły patolog. Tym razem śledczy stanęli na wysokości zadania i niczym po nitce do kłębka, dotarli do podejrzanego po taśmie zadzierzgniętej na szyi zamordowanej. Ustalono, że takiego samego materiału użyła do uszycia worka na drewno jedna z mieszkanek kamienicy. Kobieta miała wnuka, 24-letniego Samuela. Oczy kaliskiej policji zwróciły się w jego stronę.
Wpadł, bo w mieszkaniu znaleziono płaszczyk, który w dniu zaginięcia miała na sobie Krysia.
Sprawę tę błyskawicznie skojarzono z pierwszym zniknięciem dziecka 2 lata wcześniej. Gdy koledzy mężczyzny wyznali funkcjonariuszom, że jakiś czas temu pomagali mu nosić cement, a on sam kopał dół w piwnicy, cała uwaga mundurowych skupiła się na tym miejscu. Przekopano wszystkie pomieszczenia, ale bez rezultatów. Dopiero w przedsionku dopatrzono się fragmentu posadzki wykonanego z innego rodzaju cementu. Po jego skuciu, w płytkim grobie ujawniono ludzkie szczątki. Tak odnalazła się mała Marysia.
Wiedział, że będzie zabijał24-letni Samuel został aresztowany 22 sierpnia 1970 r. Z początku nie przyznawał się do winy. W końcu jednak złożył wyjaśnienia i dokładnie opisał, co się wydarzyło.
Zawierające straszliwą historię akta sprawy Samuela znajdują się już w sądowym archiwum, ale nawet dziś wywołują grozę.
10-letnią Marię spotkał w drodze do sklepu, gdy niosła sprzedać butelki. Spodobała mu się. Zaproponował, że da jej więcej butelek, które trzyma w piwnicy. Tam brutalnie zgwałcił dziewczynkę, a potem zataił chwytem judo, który widział w filmach i udusił.
O wykopanie dołu, w którym ukrył i zalał cementem ciało, poprosił kilku kolegów. Nie zdawali sobie sprawy, że właśnie kopią grób…
14-letnią Krysię wypatrzył na targowisku. Zwabił ją do swojego mieszkania, prosząc o pomoc w przeniesieniu czereśni. Dziewczynkę zgwałcił, a gdy już ubrana skierowała się do wyjścia, zaatakował opanowanym już chwytem judo, a następnie udusił. Zwłoki wrzucił jeszcze tego samego dnia do dołu kloacznego na terenie swojej posesji. „Już wtedy wiedziałem, że nadal będę mordował” – wyznał później przed prokuratorem 24-letni Samuel.
Miał powodzenieMorderca nigdy nie okazał skruchy. W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że w piwnicy, w której zamurował 10-letnią Marysię wielokrotnie urządzał imprezy i spotykał się z kobietami. Był zresztą bardzo towarzyską osobą. Podobał się kobietom i skrzętnie z tego korzystał. Miał wiele przygód seksualnych, ale też stałą narzeczoną.
Samuel nigdy nie poznał swojego ojca – Żyda. Ten wyjechał do Izraela jeszcze przed urodzeniem syna, a matka zerwała z mężem kontakty. Chłopaka tak naprawdę wychowała babcia. Uczęszczał do podstawówki przy ul. 3 Maja, później do szkoły elektrycznej. Był przeciętnym uczniem. Już jako nastolatek miał problemy z prawem; spędził 2 lata w poprawczaku za włamania i kradzieże. Kłopotów narobił sobie też w wojsku, kilkakrotnie dezerterując, w tym dwa razy z bronią. Dostał za to 3 lata więzienia, ale objęła go amnestia.
Pracował jako tkacz w Kaliskiej Fabryce Pluszu „Runotex” zwanej popularnie Pluszownią. Często pił. Był wtedy agresywny. Od dziecka nosił przy sobie nóż, którym poważnie zranił kiedyś człowieka. Jednocześnie potrafił wzbudzać zaufanie ludzi.
Grał na gitarze, komponował piosenki i śpiewał. Pisał wiersze. Imponował tym młodym kobietom, choć w szkole wobec koleżanek był bardzo nieśmiały.
Jako dorosły mężczyzna nie stronił jednak od kontaktów seksualnych, mimo że miał stałą partnerkę. Nie radził sobie z popędem. Obu morderstw na dziewczynkach dokonał na tle seksualnym. Biegli nie rozpoznali u niego żadnych zaburzeń psychicznych. Ich zdaniem w momencie popełniania zabójstw sprawował pełną kontrolę nad swoimi czynami.
Wyrok śmierci
22 grudnia 1970 r. kaliska prokuratura skierowała przeciwko Samuelowi akt oskarżenia. Został błyskawicznie osądzony i już 29 stycznia 1971 r. skazany przez Sąd Wojewódzki w Poznaniu Ośrodek w Kaliszu na karę śmierci i dożywotnią utratę praw publicznych. Wyrok utrzymany został w mocy przez Sąd Najwyższy, a wniosek o prawo łaski odrzuciła kilka miesięcy później Rada Państwowa. 26 lipca 1971 r.
Samuel został stracony przez powieszenie w Wojewódzkim Areszcie Śledczym w Poznaniu.
Tak wyglądała cela śmierci - na zdjęciu ostatnia w Zakładzie Karnym w Nowogardzie. Od czasu ostatniego wykonanego wyroku w 1978 roku nic tutaj się nie zmieniło. Pętla była przewlekana przez uchwyt w suficie, następnie mocowana na haku w ścianie. Kat zwalniał blokadę dźwignią znajdująca się w podłodze.
Sprawa Samuela, mordercy z Kalisza była tematem jednej z prelekcji w Archiwum Państwowym w Kaliszu, podczas której prezentowano m.in. zdjęcia Ziemi Kaliskiej z ogłoszenia wyroku śmierci
Napisz komentarz
Komentarze