Wszystko zaczęło się od sytuacji, gdzie do Kaliskiego Stowarzyszenia Help Animals zgłosili się świadkowie potrącenia psa z prośbą o to, aby ustalić czy właściciel udzielił zwierzęciu jakiejkolwiek pomocy.
- Udaliśmy się pod wskazany adres, gdzie poinformowano nas, że suczka "uciekła w pole". Nie daliśmy wiary w te słowa. Podejrzewaliśmy, że suczka odeszła, nie otrzymawszy pomocy. Podczas sprawdzenia warunków bytowych zwierząt znajdujących się na posesji, zastaliśmy koszmarny widok. - piszą w komunikacie na swoich mediach społecznościowych, Kaliskie Stowarzyszenie Pomocy Dla Zwierząt Help Animals
Stowarzyszeniu za pierwszym razem gdy odwiedzali posesję udało się wychwycić, że właściciel miał dwa psy w domu, które jako jedyne zasługiwały na godne warunki bytowe. Tego samego nie można powiedzieć o innych psach, które znajdowały się na podwórzu. Jeden z psów znajdował się bowiem na krótkim łańcuchu, a w dwóch “pseudokojcach” znajdowało się 6 psów.
- Wszystkie psy w brudzie, w miskach rozmoczona kasza, o stanie bud nawet nie ma sensu pisać. - piszą w komunikacie Kaliskie Stowarzyszenie Pomocy Dla Zwierząt Help Animals
Już wtedy Kaliskie Stowarzyszenie Pomocy Dla Zwierząt Help Animals wiedziało, że będzie potrzebna pomoc i interwencja. Sytuacja nabrała tempa kilka dni później, kiedy to organizacja otrzymała telefon od lekarza weterynarii z Ostrowa Wielkopolskiego, który poinformował, że pies po wypadku trafił do niego.
- Właściciele zostawili ją (u weterynarza), twierdząc, że suczka jest nasza. Zoja, ponieważ tak jej daliśmy na imię, miała całkowicie zgruchotaną miednicę, która dosłownie ją unieruchomiła. Dlatego nieprawdziwe były słowa właściciela, że pies uciekł. Zoja nie była w stanie się poruszać. Podejrzewamy, że pies został ukryty, aby umarła w cierpieniu. - piszą w komunikacie na swoich mediach społecznościowych
Niestety okazało się, że miednica jest tak roztrzaskana, że jedyną opcją dla psa, aby dalej nie cierpiał, było poddanie humanitarnej eutanazji. To spowodowało przyśpieszenie akcji ratowania reszty zwierząt z sporządzonego przez właściciela istnego piekła. Na początku właściciel próbował się tłumaczyć.
- Oczywiście usłyszeliśmy znowu, że pies uciekł, a tak w ogóle to świadkowie potrącenia psa wrzucili sunię do rowu... Dyskusja na ten temat w ogóle nie miała sensu. - możemy przeczytać w komunikacie napisanym przez Help Animals
Podczas dokładniejszych oględzin posesji okazało się, że mieszkało tam jeszcze jedno zwierzę...
- Mieliśmy pierwszy raz możliwość zobaczenia kucyka. Ogierek w wieku ok. 17 lat zamknięty w ciemnej komórce bez dostępu światła, bez kontaktu z innymi zwierzętami. Kopyta w tragicznym stanie - od 2 lat nie widziały kowala, a właściciel nieumiejętnie sam chciał "coś" zrobić. To samo z weterynarzem. - komentuje Kaliskie Stowarzyszenie
Decyzją Państwowego Inspektoratu Weterynarii zwierzęta zostały odebrane właścicielowi. Psy obecnie znajdują się w schronisku w Ostrowie Wielkopolskim, a kucyk został przewieziony do ośrodka Fundacji Centarus we Wrocławiu.
Napisz komentarz
Komentarze