Kostiumy powstają tutaj – w pracowni krawieckiej przy Scenie Kameralnej. Z czwartego piętra rozciąga się piękny widok na miasto i zabytkowy budynek Dużej Sceny Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego. Maszyna do szycia pana Henryka Piątkowskiego ma więcej lat, niż on sam tutaj pracuje. Ale to jedyna maszyna, która jest w stanie przyjąć praktycznie każdy, najbardziej oporny materiał. A sam pan Henryk szyje już od 50 lat. - Moja matula była krawcową. Jak już skończyłem podstawówkę, mówi: co będziesz robił? Ja pochodzę ze wsi. W gospodarstwie został starszy brat, a ja musiałem wybrać sobie zawód. Wybrałem krawiectwo. W domu ciepło, nie pada na głowę. I zacząłem chodzić do szkoły, zaczęło mi się to podobać – mówi Henryk Piątkowski.
Zanim trafił do teatru, pracował w kaliskim „Domu Mody”. W „Bogusławskim” pojawił się najpierw na kilka miesięcy, ale nie zagrzał długo miejsca. Później zatrudnił się w zakładzie produkcji odzieży skórzanej. Po jego likwidacji pracował w zakładach terenowych. - Przez osiem lat szyłem teczki. Tam też zaczęło się kruszyć, więc postanowiłem wrócić do teatru, skoro zakłady terenowe zaczęły padać. I do dzisiaj te 24 lata przepracowałem – wspomina.
Dzisiaj praca pana Henryka to przede wszystkim przekładanie na materiał i nici pomysłów kostiumografów. Opracowuje wykrój, ściąga miarę z aktorów i siada do pracy. Nad jednym kostiumem może pracować nawet tydzień. Najtrudniejsze do uszycia są ponoć stroje do… bajek dla dzieci. Kostiumy przygotowane przez pana Henryka grają w praktycznie każdym spektaklu, także w najnowszych propozycjach kaliskiej sceny – „Wojnie polsko-ruskiej” i „Klęskach w dziejach miasta”.
- Trzeba się ze scenografem dokładnie zrozumieć. Nieraz są to całe godziny dochodzenia do zrozumienia – mówi z zaraźliwym, szczerym śmiechem. – Materiały są często dość drogie, więc szykuję kostium często na materiale próbnym, żeby pokazać, czy o to właśnie chodzi. I wtedy dopiero jestem spokojny.
W pracowni krawieckiej kaliskiego Teatru pracują tylko dwie osoby. Spod ich rąk wyszły stroje do pewnie i ponad stu spektakli. Zainteresowanie krawiectwem wśród młodych mężczyzn jest, o dziwo, nieduże, chociaż największe nazwiska w modzie to właśnie panowie. Widać to także w przypadku teatralnej pracowni. Pan Henryk wkrótce przechodzi na zasłużoną emeryturę – na jego miejsce będzie zatrudniona kobieta.
Mirosława Zybura, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze