Liczba rozwodów w Polsce systematycznie rośnie. W 2022 r. do sądów wpłynęło ponad 78 tys. pozwów, w 2023 r. – 81 tys., a w ubiegłym roku około 83 tys. A to oznacza coraz większe obciążenie dla i tak robiących bokami sądów.
Na wyznaczenie terminu trzeba czekać miesiącami
Jeśli małżonkowie rozstają się za obopólną zgodą, to rozwód – podkreśla „Rzeczpospolita” – można uzyskać nawet na pierwszej rozprawie. Tym bardzie że około 20 tys. orzeczonych rozwodów dotyczy małżeństw, które nie mają małoletnich dzieci i nie chcą orzekania o winie.
Tyle że nie oznacza to jeszcze, że do rozwodu dojdzie szybko, bo na wyznaczenie terminu rozprawy trzeba czekać od trzech do sześciu miesięcy.
Dlatego w Ministerstwie Sprawiedliwości – jak podaje Rz – trwają prace nad wdrożeniem pozasądowego rozwiązania małżeństwa. To zadanie zostałoby wpisane na listę obowiązków urzędów stanu cywilnego.
Odciążyłoby to nieco sądy, bo z kolejki po rozwód wypadłaby jedna trzecia par.
Ministerstwo rozważało dwie propozycje
Nie jest to jednak pomysł nowy. Dyskusja o tym toczyła się już w ubiegłym roku. Ministerstwo Sprawiedliwości chciało, żeby o rozwodzie decydowały nie tylko obciążone sądy.
Rozważało wtedy dwie propozycje: albo rozwód u notariusza, albo w urzędzie stanu cywilnego. Ostatecznie wybrało drugie rozwiązanie.
– Zostały przeanalizowane wszystkie za i przeciw w odniesieniu do każdej z możliwości i została wybrana bardziej korzystna forma – przed kierownikiem USC – powiedziała cytowana przez dziennik Joanna Bogiel-Jażdżyk z biura prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości.
Zastrzegła jednak, że to dopiero wstępne założenia i prace nad nimi będą jeszcze trwały.
Napisz komentarz
Komentarze