Zmasakrowane zwłoki 39-letniej Polki znalazła 26 maja 2009 r. obsługa jednego z najdroższych paryskich hoteli; doba kosztuje tam 1000 funtów, a na liście gości znajdują się m.in. Harry Truman, Charlie Chaplin czy Marilyn Monroe, a także Bruce Willis, Johnny Depp i Pamela Anderson.
Morderstwo w wyższych sferach wywołało sensację w wielu krajach Europy, bowiem zarówno Kinga Legg jak i jej partner Ian Griffin postrzegani byli w Wielkiej Brytanii jako osoby majętne. Pochodząca z Szulca koło Opatówka (pow. kaliski) Kinga Legg - córka byłego wójta gminy, absolwentka III LO w Kaliszu - sprzedawała pomidory do największych sieci spożywczych takich jak McDonald, Tesco i Carrefour. Jej firma znajdująca się w Szulcu miała swoją bazę również w Wielkiej Brytanii, gdzie osiedliła się bizneswoman. Mieszkała w wartej 3 mln funtów posiadłości, wspólnie z Ianem Griffinem.
Kinga Legg zginęła w jednym z najbardziej ekskluzywnych hoteli w Prayżu.
Toksyczny związek
Znajomi Kingi Legg twierdzą, że miała szczęście w interesach, ale nie dopisywało jej ono w miłości. Jej pierwszym mężem był Brytyjczyk (po nim zostało jej nazwisko Legg), ale związek rozpadł się po kilku latach. Kinga poznała kolejnego partnera, po raz drugi wyszła za mąż i wspólnie z nim rozkręciła „pomidorowy” interes.
Legg postrzegana była jako osoba skromna, choć prowadziła dostatnie, światowe życie. Podczas jednej z zagranicznych podróży poznała Iana Griffina. Według znajomych pary kompletnie straciła dla niego głowę. Zanim została zamordowana, byli razem od roku.
Ian Griffin był znany z zamiłowania do luksusu.
Griffin, syn brytyjskiego milionera, właściciel sieci sklepów kosmetycznych i solariów, był już wtedy bankrutem. Według przyjaciół Kingi Legg żerował na jej majątku. Ich związek, według świadków, należał do bardzo burzliwych. We francuskim Bristolu, w którym zginęła Polka mieli godzić się po jednej z kolejnych awantur.
Brutalnie zamordowana
Widok, jaki 26 maja 2009 r. zastała pracownica hotelu, gazeta „The Times” określa jako „absolutnie przerażający”. Według brytyjskich dziennikarzy powołujących się na policyjne źródła, mocno posiniaczone, nagie zwłoki Kingi Legg znajdowały się w wannie, a w pomieszczeniu panował bałagan wskazujący, że doszło tu do walki na śmierć i życie.
- W apartamencie połamane były krzesła i kilka innych mebli, na ziemi leżał telewizor. Nawet ciężkie zasłony były podarte. Wyglądało tak, jak po przejściu huraganu. Tam musiała trwać walka na śmierć i życie. Trudno zrozumieć, dlaczego nikt nic nie słyszał – mówił dla popularnego magazynu „Paris Match” Henri Monoreo, śledczy z francuskiej policji. - Krew była na ścianach i na dywanie. Kobieta była bita pięściami i podstawą świecznika. Miała krwawienie wewnętrzne, urazy głowy, złamane kręgi.
Griffin uciekł z hotelu swoim Porsche 911.
Pierwszym podejrzanym stał się Ian Griffin, który jak pokazały nagrania z monitoringu tego dnia pospiesznie opuścił hotel. Mężczyznę zatrzymano kilka dni później w Wielkiej Brytanii, gdzie ukrywał się w lesie. Po dwóch latach został przewieziony do Francji i trafił do Fresnes - jednego z najcięższych więzień w Paryżu.
- Nic nie przygotowało mnie na Fresnes – wyznał niedawno w ekskluzywnym wywiadzie dla brytyjskiego „Daily Mail” Ian Griffin. - To więzienie ma wysoki wskaźnik samobójstw i prawie wszyscy wewnątrz żyją w ciągłym strachu. Żyletki były łatwo dostępne. Musiałem umieszczać ubrania przy drzwiach celi w nocy, aby zatrzymać szczury.
Na wolności
Po czterech latach odsiadki Griffin wyszedł na wolność. Sąd orzekł, iż nie ma już ryzyka ucieczki lub zagrożenie dla innych osób. Teoretycznie wciąż odpowiada za morderstwo, ale jak donoszą brytyjskie media jego prawnicy uważają, że może być sądzony za nieumyślne spowodowanie śmierci na skutek zmniejszonej odpowiedzialności.
- To na pewno nie koniec – zapowiada Griffin. - W pełni rozumiem, że śmierć Kingi musiała być odpowiednio zbadana. Wiem tylko, że nie miałem z tym nic wspólnego. Chcę po prostu być w stanie spojrzeć rodzicom w oczy i powiedzieć im o tym.
Na kontakty z rodziną Kingi Legg nie ma jednak zgody. Nie może również wiedzieć, gdzie pochowana została jego domniemana ofiara.
- Chcę tylko złożyć kwiaty na jej grobie i pamiętać wspólne dobre czasy – mówi dla „Daily Mail” Griffin.
W rozmowie z portalem faktykaliskie.pl rodzina Kingi Legg przyznała jednak, że Griffin nie próbował nawiązać z nimi kontaktu.
Proces na wiosnę
Jak podaje „Daily Mail” rodzina Kingi Legg oświadczyła, że jest "głęboko zaniepokojona zwolnieniem Griffina”. Zwłaszcza, że legalnie opuszcza on Francję.
"On jest człowiekiem, który już uciekł z Francji, aby przejść do Anglii zaraz po zabójstwie” – piszą bliscy Kingi Legg.
- Niestety niewiele w tej sprawie możemy zrobić, ponieważ nie jesteśmy stroną w procesie. Możemy sobie pisać różne rzeczy, ale stroną jest prokurator - powiedział portalowi faktykaliskie.pl Marek Wolf, brat zamordowanej Kingi Legg,
Kinga Legg
Na łamach gazety Griffin uspokaja jednak, że nigdzie się nie wybiera.
- Mogłem uciec do dowolnego miejsca na świecie, ale jestem zdeterminowany, by pozostać we Francji i oczyścić swoje imię – mówi w rozmowie z „Daily Mail”.
Proces powinien ruszyć za kilka miesięcy.
- Miał rozpocząć się w tym roku, ale nie stało się tak z uwag na stan zdrowia Griffina. Z naszych informacji wynika, że rozpocznie się wiosną 2014 roku – mówi w rozmowie z naszym portalem Marek Wolf.
Dziś Ian Griffin porusza sie o kulach.
Griffin się żeni
Jak podaje „Daily Mails” dawniej wysportowany Griffin nie może teraz wykonać kilku kroków bez kul. Twierdzi, że błędne leczenie spowodowało u niego uszkodzenie nerwów w nogach. Zamierza skarżyć więziennego lekarza o odszkodowanie.
Ma jednak również inne, osobiste plany. Wrócił do swojej byłej dziewczyny Tracy, z którą zresztą kontaktował się tuż po zabójstwie, twierdząc, że został napadnięty przez Polkę. Zamierzają się pobrać.
- Jak tylko wyszedłem (z więzienia – dop. autora), Tracy i ja otworzyliśmy butelkę szampana. Chcemy odpocząć i cieszyć się, a potem będę oczyszczać moje nazwisko. Tracy i ja już planujemy być razem - szukamy pierścionka i chcemy mieć dzieci we Francji. To coś, o czym marzyłem o dłuższego czasu - zwierza się brytyjskim dziennikarzom Griffin.
Griffin ze swoja dziewczyną Tracy, w wywiadzie dla "Daily mail".
Linia obrony
Jak utrzymuje Ian Griffin, feralnej nocy Kinga Legg zaatakowała go paralizatorem ukrytym w szmince, a następnie uderzyła. Twierdzi, że Polka była uzależniona od leku uspokajającego znanego z szokujących efektów ubocznych w postaci m.in. skrajnej przemocy i prób samobójczych.
Broniąc się, Griffin miał ją odepchnąć, w wyniku czego Legg przewróciła się i uderzyła głową o stolik. Po tym, jak twierdzi, poszła do łóżka. Rano miał znaleźć ją martwą, wpadł w panikę i uciekł z hotelu. Utrzymuje, że nadal był w szoku po ataku paralizatorem.
Fakty nie przemawiają jednak na korzyść Griffina. Mężczyzna opuścił hotel, nie płacąc za pobyt, a na drzwiach pokoju umieścił kartkę z napisem "nie przeszkadzać". Wcześniej poinformował recepcję, aby na razie nie sprzątano jego pokoju. Według ustaleń śledczych, w pokoju ze zwłokami Kingi Legg przebywał kilka godzin.
To zdjęcie Griffin miał wysłać swojej byłej wtedy dziewczynie Tracy tuż po zabójstwie.
Tuż po zabójstwie próbował odebrać będącą w remoncie łódź, a następnie kupić jacht i nawigację satelitarną. Wpadł w ręce policji kilka dni później w Cheshire w zachodniej Anglii, gdzie ukrywał się w lesie, w prowizorycznym namiocie.
MIK, fot. arch., int.
Napisz komentarz
Komentarze