Drożdżówki – wiele pokoleń uczniów nie wyobrażało sobie bez nich szkolnego sklepiku. Od teraz mają zniknąć z półek, tak jak batony, chrupki, soki z dodatkiem cukrów czy kanapki z białego pieczywa.- Teraz to już jest totalna rewolucja. Jak to dziś powiedziały dzieciaki: to co tutaj będzie?! Będą sałatki, soki naturalne, wszystko to, co będziemy mogli mieć, co jest zgodne z rozporządzeniem – mówi Emilia Szajdzińska, która od ponad 10 lat prowadzi sklep w Zespole Szkół nr 9 w Kaliszu. Czyli: kanapki na bazie pieczywa razowego lub pełnoziarnistego, sałatki, surówki czy kefiry. Wszystko z bardzo wyśrubowanymi wymaganiami. - Jest duży problem ze znalezieniem odpowiednich produktów, które zgadzają się z rozporządzeniem – przyznaje Emilia Szajdzińska.
Chipsy, coca cola i fast foody w większości sklepików już od kilku lat nie są sprzedawane. To efekt ustaleń dyrektorów szkół z radami rodziców. Lista artykułów spożywczych zawarta w rozporządzeniu jest bardzo wąska, a kryteria, które muszą spełnić poszczególne produkty, dość szczegółowe.
Np. jogurt musi zawierać nie więcej niż 10 g cukrów i nie więcej niż 10 g tłuszczów na 100 gramów. - Wydaje mi się, że może zostać wylane dziecko z kąpielą. W wykazie dopuszczalne jest np. razowe pieczywo ze szynką, która zawiera dużą ilość białka i poniżej 10% tłuszczu. Uważam, że dzieci nie będą tego jadły, że te kanapki będą 2-3 krotnie droższe aniżeli obecnie – mówi Andrzej Wojtyła, dyrektor Sanepidu w Kaliszu.
Andrzej Wojtyła, dyrektor Sanepidu w Kaliszu nie przyjął rozporządzenia z entuzjazmem.
Zdrowa żywność to lepsza jakość, a to automatycznie wiąże się z wyższą ceną tych produktów. Czy wszystkich będzie na to stać? - Ta jakość, która jest tutaj wymagana zdecydowanie wyrzuci z puli kupujących najbiedniejszych. Jeżeli ktoś kupuje tanią żywność, trudno mu będzie przestawić się na tą zdrową, droższą, zapisaną w rozporządzeniu – uważa Natalia Iwanow, dyrektor Zespołu Szkół nr 10 w Kaliszu.
Kontrowersyjne rozporządzenie uderza przede wszystkim w prowadzących sklepiki, które i tak już funkcjonują na granicy opłacalności. – Te zmiany odbędą się na pewno z dużą stratą dla nas, na pewno się to odbije na zyskach – twierdzi właścicielka sklepiku w Zespole Szkół nr 9. - To są bardzo niewielkie przedsiębiorstwa. Na przykładzie naszego ajenta mogę powiedzieć, że jest to nieustanna walka o utrzymanie się na powierzchni – zaznacza dyrektor Zespołu Szkół nr 10. Z kolei szef kaliskiego Sanepidu wprost obawia się, że szkolne sklepiki czeka śmierć. - Boję się, że zostaną one zlikwidowane. Jest wolny rynek i powstaną na przeciwko szkoły sklepy sprzedające chipsy, coca colę, słodycze – mówi Andrzej Wojtyła.
Ze zmian bardzo zadowoleni są rodzice i dziadkowie. - Dzieci powinny trzymać się jak najdalej od chipsów i śmieciowego jedzenia, bo taka żywność powoduje otyłość, nerwice i wiele innych schorzeń. Ja uważam, że to bardzo dobre posunięcie – mówi mama 6-letniego Mateusza. - Na pewno nauczy to dzieci dobrych nawyków – dodaje mama 6-letniej Amelii. - Jestem jak najbardziej za. Już dziś mała chciała kupić sobie coś słodkiego. Popieram to rozporządzenie - uważa babcia 5-letniej Leny.
A co sądzą o zmianach sami zainteresowani, czyli dzieci? – Ja lubię jeść jabłka, gruszki i kanapki – mówi 6-letni Mateusz – Chipsy i słodycze są bardzo niezdrowe. – Ja będę chodzić do sklepiku i kupować zdrowe jedzenie – zapewnia pierwszaczka Lena.
Anna Chabierska, nauczycielka i mama 6-letniego Mateusza cieszy się z wprowadzonych zmian
Czy dzieci mówią to, co chcemy usłyszeć czy rzeczywiście lubią jeść zdrowe produkty? To już wiedzą najlepiej rodzice. W przyszłym tygodniu kaliski Sanepid rozpocznie kontrole sklepików. Na razie nie będzie jednak nakładać kar. Za łamanie przepisów rozporządzenie przewiduje dla prowadzącego sklepik sankcje finansowe: od 1 tysiąca do 5 tysięcy zł kary.
Agnieszka Gierz, fot. autor, wideo: Magazyn Miejski
Napisz komentarz
Komentarze