Wejście do kamienicy jest pod kluczem. Drewniane drzwi zabezpieczono metalową kratą. Okna na parterze kilka lat temu zostały zamurowane. – Często schodzili się tutaj bezdomni. Dochodziło do dewastacji, prób podpalenia. Musieliśmy to zabezpieczyć – wyjaśnia administrator z Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych, który opiekuje się budynkiem.
Swobodny dostęp do wnętrz obiektu mają tylko gołębie… co widać i czuć, najmocniej na strychu. Na naszą prośbę pozwolono nam wejść do środka, by po raz pierwszy od kilku lat zrobić tam zdjęcia i nagranie wideo.
W pomieszczeniach na parterze panują kompletne ciemności. W powietrzu unosi się zapach stęchlizny zmieszany z fetorem ptasich odchodów. Przez szczelnie zamurowane okna nie dostaje się światło, ani świeże powietrze. Na ścianach i zdewastowanych meblach nadal widać wyraźne ślady dwóch pożarów. Pierwszy z nich wybuchł w 2006 roku. W drugim zginął jeden z lokatorów, który próbował uciec przed ogniem, skacząc z okna.
W niektórych pomieszczeniach pozostawiono farby, gips, pędzle. Wszystko po zaniechanych próbach remontu.
Na pierwszym i drugim piętrze ciągle widać ślady codziennego życia mieszkańców tej kamienicy. Wydaje się, jakby w pośpiechu opuścili swoje mieszkania, pozostawiając ubrania, buty, książki, przedmioty codziennego użytku. Zdaniem administratora „gołębnika” faktycznie część rodzin po przekwaterowaniu w 2009 roku zostawiło tu wiele mebli i wyposażenia. Dodatkowy sprzęt domowy znosili tu przez lata bezdomni. Efekt? Podłogi usiane setkami przeróżnych przedmiotów.
Na piętrach nie widać już zniszczeń spowodowanych pożarami, widać natomiast ślady dewastacji dokonanej przez człowieka.
Na poddasze kamienicy ludzie od dawna się już nie zapuszczali. To absolutne królestwo gołębi. Podłoga pokryta jest grubą warstwą odchodów, piór, a nawet padłych ptaków. O niegdysiejszej obecności człowieka przypomina tylko nigdy niezabrane pranie.
Jeśli znajdzie się kupiec na kamienicę i zdecyduje się podjąć remontu, to przed nim nie lada wyzwanie. Z kilkunastu mieszkań trzeba będzie wywieźć kilkanaście ton śmieci. Wnętrza wymagają generalnego remontu. Nie wiadomo jeszcze, czy sama konstrukcja, przede wszystkim dach i podłogi, w ogóle nadaje się do użytku. Nie trzeba być budowlańcem, by spostrzec, że dach jest dziurawy jak sito, belki trzymające konstrukcję są spróchniałe, a podłoga ugina się przy każdym stąpnięciu.
W 3 ostatnich przetargach na sprzedaż budynku nie zgłosił się żaden chętny. Pod koniec sierpnia Miasto ogłosiło czwarty przetarg. – Ustalono obniżoną cenę wywoławczą przedmiotowej nieruchomości na kwotę 308.200,00 zł. IV przetarg ustny nieograniczony na sprzedaż przedmiotowej nieruchomości ogłoszony został na dzień 6 października 2015 r. na godz.11.00 – mówi Elżbieta Zmarzła, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Kaliszu.
Co jeśli i tym razem nie dojdzie do sprzedaży obiektu? Już w marcu kaliski klub radnych Prawa i Sprawiedliwości zaproponował, by w „Gołębniku” budować mieszkania dla młodych kaliszan na bardzo preferencyjnych warunkach. Remontem i sprzedażą miałoby się zająć Miasto.
Radni PiS-u przed "Gołębniku" mówią o mieszkaniach dla młodych w tym obiekcie. Martin Zmuda przyznaje, że wnętrz, które trzeba byłoby remontować nie widział od kilku lat
Dziś radni PiS – u podtrzymują ten pomysł. Nie ma jednak dokładnych obliczeń, ile remont mógłby kosztować; spółpomysłodawca Martin Zmuda przyznaje, że nie był wewnątrz „Gołębnika”, a pomysł jego remontu, nakład prac i koszty opiera na danych szacunkowych poprzedniej ekipy rządzącej miastem.
Prezydent Kalisza Grzegorz Sapiński pod koniec czerwca sceptycznie odniósł się do pomysłu PiS- u i przedstawił alternatywny plan: „Gołębnik” wyburzyć.
M. Spętany, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze