O wielu zawodach za kilka lat nie nikt nie będzie pamiętał. - Na pewno ginie introligator, ten prawdziwy introligator, który potrafiłby nam zrobić książkę, naprawić ją, by wyglądała jak nowa. Obuwnik, potocznie szewc, witrażownik, nie mamy też uczniów w zawodzie zdun, gdzie wydawałoby się, że ten zawód się odnawia, bo ludzie kupując nowe domy, stawiają sobie kominki – mówi Jolanta Łaźniak (na zdj.), dyrektor Izby Rzemieślniczej w Kaliszu.
Dariusz Król pracuje właśnie jako zdun już od przeszło 30 lat. Praca, jak mówi, daje mu satysfakcję. Zleceń ma dużo i mieć będzie coraz więcej, bo piece kaflowe i kominki wracają do łask. Jednak następcy w swoim fachu znaleźć nie może. - Uczniowie byli, ale nie wytrzymali presji, nie wytrzymali ciężaru tej pracy i odpowiedzialności. Bo jej specyfika polega również na tym, że robi się u ludzi w domach, a ludzie mają tyle zaufania, że nieraz zostawiają pracownika samego w domu. Nie każdy się do tego nadaje – mówi Dariusz Król (na zdj.), zdun.
Co ciekawe, coraz mniej jest także cukierników i piekarzy. To może dziwić, bo tak jak zniszczone buty zawsze można zastąpić nowymi, tak każdy musi jeść. Praca piekarza wydaje się więc być pewnym zarobkiem nawet w czasach kryzysu. - Jest to zawód ciężki, my śpimy, piekarz piecze. Jeśli chcemy zjeść ciepłą bułkę rano, to ktoś w nocy musi tę bułkę zrobić. Ten zawód wymaga zdrowia i wysiłku – uważa Jolanta Łaźniak, dyrektor Izby Rzemieślniczej w Kaliszu.
Izby Rzemieślnicze i szkoły zawodowe starają się wypromować na nowo zanikające rzemiosło. Czy dzięki temu unikniemy za parę lat sytuacji, w której 1 maja święto pracy obchodzić będą jedynie… menadżerowie i dyrektorzy?
Mirka Zybura, fot. MM
Napisz komentarz
Komentarze