Początki: kradzieże i gwałt
Józef Pachołek urodził się w Kaliszu w 1890 roku. Świat drobnych przestępstw wciągnął go bardzo szybko. Już jako nastoletni chłopak kradł i dokonywał drobnych rozbojów. Wykazywał się przy tym odwagą i fantazją, dzięki czemu szybko w rówieśniczej grupie wypracował sobie rolę lidera.
Zarabianie w uczciwy sposób szybko mu się nudziło. Wiadomo, że Pachołek najmował się do prac sezonowych w okolicy Wrocławia. Trud ciężkiej harówki przegrywał jednak z możliwością szybkiego wzbogacenia się. Do kradzieży i rozbojów doszło jednak i poważniejsze przestępstwo. Odnotowano, że w 1912 roku 22-letni Józef Pachołek miał zgwałcić w Niemczech kobietę. Uciekając przed wymiarem sprawiedliwości, zbiegł do Belgii. Jako pomocnik palacza na statku handlowym spędził kilka lat, pływając po wodach całego świata. W końcu postanowił się osiedlić w Ameryce Północnej.
Nowe życie w Ameryce
Chicago. To tutaj Józef Pachołek zaczyna nowy rozdział swojego życia. Zmienia imię i nazwisko. Od teraz nazywa się John Góra. Zakłada salon fryzjerski, ale interes nie przynosi prawie żadnego dochodu. Kaliszanin jedzie zatem do Kanady. Tam styka się z poważnym światem przestępczym, z grupą zajmującą się handlem żywym towarem i przemycaniem alkoholu. - Nie miał przy tym najmniejszych problemów z dogadaniem się z obcokrajowcami, bo w trakcie kilkuletniej tułaczki po świecie opanował sześć języków. Podobno biegle władał francuskim, rosyjskim, czeskim, niemieckim, angielskim i nawet serbskim. To chyba jedyny taki kryminalista poliglota z polskim rodowodem w okresie międzywojnia – pisze w artykule „Było przestępstwo, była i najwyższa kara” na portalu ebos.pl Jerzy Paciorkowski.
To wtedy, trudniąc się przemytem alkoholu z Kanady do Stanów Zjednoczonych, Józef Pachołek vel John Góra zetknął się z Alphonsem Capone. Słynny amerykański gangster również wzbogacał się na prohibicji. Obrót nielegalnym spirytusem dawał Al Capone olbrzymie zyski, sięgające 10 milionów dolarów rocznie.
Kariera Pachołka w wielkim przestępczym świecie skończyła się w 1930 roku. Wpadł w ręce policji. Wręczając łapówki komu trzeba, uniknął więzienia. Jednak w Ameryce nie mógł już dłużej przebywać. Zostaje wysiedlony ze Stanów i w maju 1931 roku wraca do rodzinnego Kalisza. W kieszeni ma 30 dolarów.
Wieczorowa pora, pończochy na twarzach i rewolwery w dłoniach
40-letni Pachołek do Kalisza wraca z ukochaną. Jego wybranką jest 22-letnia Leokadia Piasecka pochodząca z Białegostoku. Para poznać się miała w kopalni złota w Chile. Pachołek szybko otwiera w Kaliszu przy ul. Poznańskiej 8 sklep spożywczy. Wtedy kupuje też rewolwer. Jak tłumaczy później w sądzie, obawiał się napadów, bo wszyscy wiedzieli, że wrócił z Ameryki.
Po kilku miesiącach sklepik upadł. Wówczas w jego głowie rodzi się plan: dokona szeregu napadów w Kaliszu i okolicy i ucieknie do Chile. - Marzeniem Pachołka było zdobycie samochodu przez dokonanie napadu na szofera, zainstalowanie w samochodzie karabinu maszynowego i dokonywanie napadów w stylu amerykańskim – czytamy w Ilustrowanym Dzienniku Łódzkim z 1932 roku.
Pachołek tworzy gangsterską bandę. Na sklepy i kupców napada wraz z młodszym bratem, Kazimierzem Pachołkiem i kolegą, Franciszkiem Maćkowskim, synem dozorcy. Schemat: późny wieczór, pończochy na twarzach i rewolwery w dłoniach.
Grudzień 1931 roku - napad na sklep przy ul. Stawiszyńskiej. Sprzedawczyni zostaje postrzelona.
Luty 1932 roku – napad na posterunkowego Łuczyńskiego na ulicy Ciasnej. Posterunkowy zatrzymał Józefa i Kazimierza Pachołków i chciał ich wylegitymować. Nagle Józef strzela do policjanta. Bracia zabierają Łuczyńskiemu pistolet i uciekają.
7 kwietnia 1932 roku – napad na sklep Topcza przy ulicy Nowej w Kaliszu. 2 uzbrojonych w rewolwery mężczyzn kradnie pieniądze i towar.
12 maja 1932 roku – napad na sklep Luzera Wajssa. Dwóch mężczyzn grozi właścicielowi rewolwerami. Kradną pieniądze i towar.
1 czerwca 1932 roku – napad na sklep Jaśniewiczowej przy ul. Nowej w Kaliszu. Kobieta wszczyna alarm. Zostaje postrzelona w ramię.
6 czerwca 1932 roku - Napad na sklep Michała Szymańskiego w Piwonicach pod Kaliszem
16 czerwca 1932 roku – napad na szosie Szczypiorniowskiej na powracających furmanką z jarmarku w Raszkowie kupców kaliskich. Śmiertelnie postrzelony zostaje furman Wolf Ehrlich. Na bandę natrafiają jadący na rowerach dwaj funkcjonariusze straży granicznej. Wyciągają broń. Dochodzi do strzelaniny. Ginie jeden ze strażników, Ignacy Grabowski.
W planach Pachołek miał napady na najbogatsze wówczas w Kaliszu rody Perlów i Kicali.
Obława
Po tak zuchwałym napadzie na nogach była cała kaliska policja. Poufne informacje zaprowadziły funkcjonariuszy do niewielkiej parterowej przybudówki przy ul. Ogrody 4. 13 policjantów otoczyło dom. Po kilku minutach wyprowadzono skutych trzech mężczyzn: braci Pachołków i Maćkowskiego.
Do napadów pchnęła go nędza i miłość?
Rozprawa prowadzona przez sąd doraźny odbyła się 12 lipca. Jak podawał wysłannik Dziennika Łódzkiego: - Już o godzinie 8 z rana przed gmachem sądu okręgowego w Alejach Józefiny zbierały się grupki ludzi chcące przedostać się na salę rozpraw. Sala wypełniła się po brzegi. - Józef Pachołek, 40-letni mężczyzna, o żywo biegających oczach. Usta zaciśnięte znamionują zaciętość. Sam zresztą mówi o sobie, że jest mściwy: za dobre płaci dobrem, za złe – złem – relacjonował dziennikarz Dziennika Łódzkiego. - Herszt bandy o surowej twarzy i zaciętych ustach – tak pisał o nim wysłannik Ilustrowanej Republiki.
Wszyscy trzej członkowie bandy przyznali się do winy. Młodszy brat Pachołka i Maćkowski całą winę zwalają jednak na Józefa, określając go jako inicjatora napadów. Według nich to głównie on strzelał do ludzi podczas rabunków.
Józef Pachołek wyjaśniał, że do zbrodni pchnęła go nędza, chęć zapewnienia dobrobytu kochance i dzieciom: 14-miesięcznej córeczce i drugiemu dziecku, które urodziło się w czasie, kiedy był już za kratkami. - Józef Pachołek w ostatnim słowie, zanosząc się od płaczu, trzyma się uporczywie tezy, wysuniętej przez swego obrońcę, stwierdzając jeszcze raz, że do zbrodniczych czynów pchnęła go nędza. — Przez całe życie — mówi morderca płaczliwym głosem — nie miałem się do kogo przytulić. W sobotę była u mnie żona moja. Mówiła, że dziecko moje nie miało od kilku miesięcy ani jednej kropli mleka. Ja tę karę zniosę, ale proszę, żeby sąd zaopiekował się biedną moją żoną i dwojgiem dzieci – przytaczał wypowiedź Józefa Pachołka dziennikarz Republiki Ilustrowanej.
Przywódcę bandy sąd skazuje na śmierć przez powieszenie. Wyrok dla Kazimierza Pachołka i Franciszka Maćkowskiego brzmi: bezterminowe więzienie.
Józefa Pachołka powieszono na dziedzińcu kaliskiego więzienia w nocy 14 lipca o godzinie 0:50. Jego ostatnie słowa brzmiały: - Winien jestem, o Jezus! Teraz dopiero zdaję sobie sprawę, że idę na tamten świat.
CZYTAJ TAKŻE: Brutalny mord 4 osób, w tym ciężarnej kobiety. Ta historia wstrząsnęła całą Polską - kliknij
Agnieszka Gierz, na podstawie: Ilustrowany Dziennik Łódzki z 13 lipca 1932 roku, Ilustrowana Republika z 13 lipca 1932 roku, Orędownik Ostrowski z 15 lipca 1932 roku, Jerzy Paciorkowski „Było przestępstwo, była i najwyższa kara” – portal EBOS.PL - dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Napisz komentarz
Komentarze