Rok 2015 minął pod znakiem dopalaczy. Problem w Kaliszu stał się na tyle poważny, że już w lutym br. powołano zespół do walki z tymi substancjami. - Do tej pory wiele służb, organizacji czy placówek działało obok siebie. Od lutego pracują wspólnie, wymieniając się doświadczeniami, spostrzeżeniami i pomysłami – mówi Karolina Pawliczak, wiceprezydent Kalisza. Statystyki mówią jednak wyraźnie, że biznes dopalaczowy nadal ma się dobrze. Od początku roku do końca października kaliscy lekarze ratowali życie 141 osobom, które zażyły taki narkotyk. Konsekwencją jest nie tylko zagrożenie dla życia, ale też problemy psychiczne, wyjaśnia Halina Przybyło z Oddziału Psychiatrycznego kaliskiego szpitala. - Do nas już trafiają ci wszyscy, których życie nie jest zagrożone, ale ich poziom agresji wzrósł ponad normę albo mają zaburzenia psychotyczne, które nie pozwalają na pozostawienie takiego pacjenta bez opieki. I to jest nasza działka. My wyrównujemy stan neurobiologii mózgu – mówi Przybyło.
W czwartek mijający rok podusmował zespół do walki z dopalaczami w Kaliszu. Wnioski: dużo udało się zrobić, ale problem wciąż jest ogromny
Ze 141 osób, które potrzebowały pomocy w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, 121 to mężczyźni. 13 z nich nie miało ukończonych 18 lat. Jak dodaje Halina Przybyło, plusem jest to, że 7 na 10 osób zażywa tylko substancje chemiczne, co wykazują robione takim pacjentom testy. To ułatwia np. ich odtruwanie. Niestety niewielka część z tych, którzy zażywają syntetyczne narkotyki zgłasza się na leczenie. Tymczasem jak podkreślają terapeuci, zwiększa się liczba osób, które są uzależnione od kilku specyfików. – Odnotowujemy spadek liczby osób, które zgłaszają się z powodu uzależnienia tylko od dopalaczy. Zazwyczaj w grę wchodzą także inne narkotyki, które znowu powrócił. Te osoby uzależnione są od amfetaminy, marihuany, eksperymentują też z lekami - mówi Aneta Lis-Kotowska, szefowa kaliskiego oddziału Stowarzyszenia Katolicki Ruch Antynarkotyczny KARAN.
- Ludzie coraz częściej eksperymentują z wieloma środkami - mówi Aneta Lis-Kotowska z KARAN-u
Najważniejsza okazuje się profilaktyka. Informacje o ofiarach dopalaczy sprawiają, że część młodych osób zaczęła się ich bać i woli po nie sięgać. Większy problem jest z tymi, którzy już zaczęli swoją przygodę z dopalaczami. – Coś drgnęło wśród młodych ludzi, z którymi spotykam się w ramach zajęć profilaktycznych. Oni się boją. Widzą, jakie skutki przynosi wzięcie choćby jednej dawki dopalaczy. Dlatego trzeba ich edukować – uważa Roman Szeląg z Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. – Jest jednak ta grupa, która już wzięła. Oni są strasznie niebezpieczni, ci dorośli biegają z nożami, szlachtują swoje ofiary. W mieście jest część osób, które są „uszkodzone” i tego już się nie odwróci. Trzeba się ich bać.
I to dosłownie. Ofiarami osób zażywających dopalacze padają całe rodziny. Pojawiają się mechanizmy walki ze sprzedawcami, ale nadal nie ma sposobu na tych, którzy są uzależnieni. – Zgodnie z prawem alkoholika można wysłać na leczenie przymusowe. Uzależnionego od narkotyków, dopalaczy już nie – zdradza Elżbieta Fingas-Waliszewska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Kaliszu. - Mamy w tej chwili przestępczość, gdzie ja jestem przerażona sposobem działania sprawców. Osoby pod wpływem dopalaczy samookaleczają siebie, znęcają się nad bliskimi, wynoszą wszystko z domów i popełniają wiele przestępstw w sposób brutalny. Przychodzą do mnie matki czy żony takich osób i my im nie możemy pomóc - przyznaje.
- Młodzież trzeba edukować, bo gdy wiedzę o dopalaczach, zaczyna się ich bać - uważa Roman Szeląg
Dopalacze coraz częściej stają się powodem rozwodów. Jak mówi ks. Jacek z Caritas Diecezji Kaliskiej, także tych kościelnych. – Do naszego sądu wnoszone są pozwy o stwierdzenie nieważności małżeństwa z powodu ukrywania uzależnienia od dopalaczy przed przyjęciem sakramentu. Była u nas np. młoda kobieta z 8-miesięcznym dzieckiem, której 27-letni mąż pochłonięty jest przez nałóg, zaniedbując wszystkie domowe obowiązki - mówi.
W tym roku w Kaliszu sklepy z tzw. egzemplarzami kolekcjonerskimi wyrastały jak grzyby po deszczu, m.in. przy ul. Łódzkiej, 3 Maja, Ciasnej czy Przechodniej. - Do 31 czerwca przeprowadziliśmy 33 kontrole, w czasie których zarekwirowaliśmy prawie 1700 sztuk dopalaczy. Wydaliśmy 11 decyzji nakazujących wstrzymanie wprowadzania do obrotu tych środków i 11 decyzji w przedmiocie zatrzymania i nakazania zaprzestania działalności w pomieszczeniach służących sprzedaży środków zastępczych – mówi Anna Napierała, p.o. dyrektora Sanepidu w Kaliszu.
- Nasi pacjenci mają zaburzenia psychotyczne, które nie pozwalają na pozostawienie ich bez opieki Halina Przybyło z Oddziału Psychiatrycznego kaliskiego szpitala
W ostatnim czasie najwięcej dopalaczy trafiło do Kalisza z Pabianic, gdzie funkcjonowała fabryka tych narkotyków. Po jej rozbiciu oraz zaostrzeniu przepisów, które stały się uciążliwe dla sklepów z tzw. egzemplarzami kolekcjonerskimi (od lipca dopalacze traktowane są jak narkotyki), substancje te sprzedawane są w domach lub przez Internet. Funkcjonariusze Urzędu Celnego w Kaliszu w ostatnich tygodniach zatrzymali około 300 przesyłek, w których znajdowały się dopalacze. Ustalenie nadawcy i odbiorcy bywa trudniejsze niż przy handlu bezpośrednim. A nałóg bywa tak duży, że nawet osoby, które trafiły do szpitala i których życie udało się uratować, chwilę później telefonicznie zamawiają „działkę” na oddział.
AW, mik, zdjęcia autor, archiwum
Napisz komentarz
Komentarze