To upragniony moment dla rodziców Wojtusia. Ich synek, który przyszedł na świat w niemieckiej klinice w Munster miesiąc temu, wreszcie jedzie do domu. Wojtuś ma się już na tyle dobrze, że lekarze pozwolili, by opuścił szpital. – Musimy oczywiście jeździć z nim na kontrole. Bardzo się cieszymy, że wreszcie możemy z naszym maleństwem przyjechać do domu – mówi nam Łukasz Portasiak, tata Wojtusia.
Rodzice chłopczyka dziś (w czwartek) wyruszą w drogę do Ostrowa. W nocy powinni być w domu. Wiadomo jednak, że to nie koniec walki Wojtusia o zdrowie i normalne funkcjonowanie. Chłopczyk musi jeszcze przejść dwie operacje na sercu. – Wstępnie kolejna operacja planowana jest na wrzesień tego roku – przekazuje Łukasz Portasiak.
Wojtuś ma poważną wadę serca - HLHS. Chłopczyk nie ma wykształconej lewej komory serca, a do tego ma nieprawidłowy splot żył płucnych. Na jedyne możliwe rozwiązanie, czyli wstawienie stentów, gdy chłopczyk był jeszcze w łonie matki, było już za późno. Lekarze w Polsce nie dawali dziecku szans na przeżycie. Dopiero jeden z profesorów powiedział Sandrze i Łukaszowi, że w klinice w Munster wykonuje się operacje ratujące życie maluszków cierpiących na tę wadę.
Wojtuś przyszedł na świat 11 marca. W czwartej dobie życia chłopiec przeszedł pierwszą z trzech operacji. Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Na początku kwietnia dziecko opuściło intensywną terapię i zostało przeniesione na kardiologię.
AG, fot. Serduszko Wojtusia – profil na facebooku
Napisz komentarz
Komentarze