Uczniowie jednej z kaliskich szkół podstawowych byli w drodze na basen, gdy na skrzyżowaniu Trasy Bursztynowej i ul. Łódzkiej w ich autobus uderzyła ciężarówka. Wszystko działo się we wtorek, 24 maja około godz. 8.00. – 29-letni kierowca ciężarówki pomylił światła. Spojrzał na światło do skrętu, które było zielone, a chciał jechać prosto i ruszył na czerwonym – wyjaśnia sierż. szt. Anna Jaworska-Wojnicz, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu. Doszło do zderzenia, w wyniku którego uszkodzony został przód autobusu. Wydawało się jednak, że nikt nie ucierpiał. Policja potraktowało zdarzenie jako kolizję drogową. Sprawca ukarany został 500-złotowym mandatem i 6 punktami karnymi.
Wróciły do szkoły i źle się poczuły
Dzieci nie dojechały na basen, lecz zastępczym autobusem wróciły do szkoły. Dopiero tutaj zaczęły uskarżać się na różnego rodzaju dolegliwości. – Moje dziecko było trochę poobijane. Inne miały siniaki i zadrapania. Jedno podobno zemdlało. W ogóle było straszne zamieszanie – relacjonuje portalowi faktykaliskie.pl ojciec jednego z uczniów, który przyjechał odebrać dziecko. O zdarzeniu szkoła powiadomiła bowiem rodziców. Zadzwoniła także na numer alarmowy 112. – Pod szkołę przyjechały dwie karetki. Lekarz zaczął badać wszystkie dzieci w gabinecie pielęgniarki – relacjonuje jeden z rodziców. - Powiedział nam, że to długo potrwa, dlatego kto chce, może sam dowieźć dziecko do szpitala, ale tam badania też długo potrwają. Część rodziców zdecydowała się jechać sama. Niektórzy chcieli robić dzieciom prześwietlenie.
Policja: nikt się nie uskarżał, nikt nie prosił o karetkę
Jak poinformował nas szpital, ostatecznie na ul. Poznańską trafiło ośmioro dzieci. - Okazało się jednak, że nic poważnego im nie dolega – mówi Paweł Gawroński, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kaliszu. Rodzice mają jednak pretensje do policji i pytają: dlaczego dopiero szkoła i oni sami musieli prosić o pomoc dla swoich dzieci? – Karetka pogotowia wzywana jest niemal zawsze do dzieci bardzo małych, z którymi nie można się porozumieć, natomiast w przypadku nieco starszych - jeśli obrażenia nie są widoczne, a dziecko na nic się nie uskarża - to opiekun decyduje o wezwaniu pogotowia ratunkowego. Chyba, że nie chce pomocy medycznej, a policjanci są innego zdania, bo takie sytuacje też się zdarzają. Wówczas to funkcjonariusze podejmują decyzję – mówi sierż. sztab. Anna Jaworska-Wojnicz, rzecznik prasowy kaliskiej policji. – W tym konkretnym przypadku policjanci rozmawiali z uczestnikami zdarzenia i nikt nie uskarżał się na jakiekolwiek dolegliwości. Nikt nie życzył też sobie wezwania na miejsce karetki pogotowia ratunkowego.
Całe zdarzenie wyglądało zresztą niegroźnie. Policja podkreśla, że kierowcom nie zatrzymano nawet dowodów rejestracyjnych za pokolizyjne uszkodzenia pojazdów.
W autobusie znajdowało się około 20 dzieci i 2 opiekunki. Wszyscy są bardzo wystraszeni, ale wiadomo już, że nikomu nic nie jest. W szkole, tuż po zdarzeniu, była także policja. Ostatecznie i tak zakwalifikowano je jako kolizję drogową.
MIK, fot. ESA
Napisz komentarz
Komentarze