pączki

Niezależnie od smaku i rodzaju dziś pączki sprzedawały się w tysiącach. W kaliskich sklepach i cukierniach od rana ustawiały się długie kolejki za tymi kalorycznymi przysmakami. W końcu mamy dziś Tłusty Czwartek.

Ptysiowe, z lukrem, z posypką, z cukrem pudrem, budyniem, amerykańskie, z konfiturą różaną. To tylko niektóre rodzaje okrągłego, uformowanego na kształt kuli i usmażonego na głębokim tłuszczu przysmaku.

Jeden dostarcza tyle energii, co kotlet schabowy albo 5 jajek. Ale wartości odżywczych nie ma prawie żadnych. W Tłusty Czwartek jednak o tym nie myśleliśmy, bo tradycja to tradycja. A według staropolskiego przesądu, kto nie zje w Tłusty Czwartek ani jednego pączka, ten nie będzie miał w życiu powodzenia. A kaliszanie są przesądni…

Będę jeść mniej i zacznę zdrowo się odżywiać – dzisiaj te noworoczne postanowienia idą w zapomnienie, bo zgodnie z przesądem i tradycją jedzenie pączków w tłusty czwartek jest obowiązkowe. Kto się temu zwyczajowi nie podda, może mieć pecha. O to, żeby nam się szczęściło dbają kaliskie cukiernie, z których wyjedzie dzisiaj kilkadziesiąt tysięcy pączków. 

Rekordową ilość pączków zakupili w ubiegłym roku klienci marketów Tesco w Kaliszu. Nasze miasto znalazło się pod tym względem na 8. miejscu w Polsce obok m.in. Warszawy i Krakowa. Czy w tym roku będzie podobnie?