Krzysztof Toczko grał w kilku zespołach, między innymi w „Dżemie” i „Zdrowej Wodzie”, ale jako „pARTyzant” w pełni uświadamia słuchaczom swój talent instrumentalny, aranżacyjny i kompozytorski. Jest w zasadzie multiinstrumentalistą, bo nie tylko gra na wielu gitarach na tysiące sposobów, ale sięga także po harmonijkę ustną czy akordeon, na którym gry nauczył go ojciec. Na wyjątkowy styl Toczko składa się nie tylko doprowadzony do perfekcji oburęczny taping czy fingerstyle, ale także ciągłe otwarcie na eksperymentowanie z dźwiękowymi możliwościami poszczególnych instrumentów. Bardzo ciekawie wypada połączenie jego instrumentarium z perkusją – odnosi się wrażenie, że to zestawienie jest całkowicie wystarczające, że każdy dodatkowy muzyk byłby w tym układzie zbędny.
W sensie stylistycznym duet zdaje się być także nieograniczony i swobodnie przechodzi od mocnych rockowych riffów, przez bluesowe łkania i jazzowe improwizacje, do ciekawie zaaranżowanych coverów i utworów pełnych rozpoznawalnych cytatów. Nie brakuje muzykom, zwłaszcza starszemu, humoru, dystansu do losu artysty i umiejętności wchodzenia w interakcję z widownią. Młodszy także nie jest – na co często skazani są perkusiści – mistrzem drugiego planu. Jego cielesną nadekspresję zaliczyłbym do istotnych elementów tego koncertowego show. Smaczku Toczkom dodaje relacja rodzinna – Krzysztof żartuje ze swego ojcostwa, drażni się z synem, ale też nie ukrywa, że cieszy się tym familijnym muzykowaniem. „Nie mogłem się dogadać z żadnym perkusistą, to sobie go zrobiłem” – żartował gitarzysta. „Nie mówię, że sam i że bez przyjemności”.
Ci, którzy przegapili kaliski koncert „pARTyzanta”, mogą dołączyć do kilkumilionowej grupy fanów na YouTubie, gdzie muzyk zamieszcza swoje najnowsze produkcje w wersjach sesyjnych, domowych, warsztatowych i koncertowych.
R. Kuciński, zdj. autor
Napisz komentarz
Komentarze