Wczoraj wieczorem doszło do pożaru drewnianej klatki schodowej tego domu. Straż z trudem, z powodu ciasnej zabudowy i wąskich uliczek, ale ugasiła pożar. W uprzątnięciu pogorzeliska pomagali wszyscy domownicy i ich sąsiedzi. To jednak nie był koniec nieszczęść, które spadły na ten dom. Dziś rano ogień pojawił się ponownie. – Wychodzę na schody na dach i widzę, że ogień już bucha prosto na mnie z poddasza. To był moment, wszyscy z dziećmi wybiegliśmy z domu tak jak spaliśmy, w samych piżamach – opowiada Mirosława Kura, mieszkanka domu, w którym doszło do pożaru.
Rodzina ma pewność, że ktoś próbował ich podpalić. – Po wczorajszym pożarze klatki zamknęliśmy dobrze wejście na górę, a dzisiaj widzę, że drzwi są otwarte, ktoś tam rano chwilę przed dzisiejszym pożarze musiał wchodzić. Kto to był? Nie wiadomo –zastanawia się Regina Antczak, która również tu mieszka.
Strażakom, którzy i wczoraj i dziś gasili ten sam budynek, również trudno uwierzyć w przypadkowe zaprószenie ognia. - Ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć, w związku z tym wezwaliśmy na miejsce policję, która będzie prowadziła swoje czynności – mówi mł. kpt. Wojciech Mikucki z Państwowej Straży Pożarnej w Kaliszu.
Na miejscu pojawiła się policja. Funkcjonariusze we współpracy ze strażą badają teraz przyczyny wybuchu obu pożarów. – Prowadzimy śledztwo, które ma ustalić, kto jest sprawcą przestępstwa z art. 160 KK, czyli narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – mówi st. sierż. Anna Jaworska Wojnicz, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu.
Tymczasem Mirosława Kura zastanawia się, co dalej z życiem jej rodziny.- Jak ja tu będę w ogóle mieszkać? Jak nawet dachu teraz nie mam i nie mam za co go wyremontować. Mam tylko rentę na córkę i pielęgnacyjne. Nie wiem, kto nam pomoże – zastanawia się Mirosława Kura.
Rodzina wylicza, że tylko naprawa dachu wyniesie około 40 tys. zł. Kolejne dziesiątki tysięcy to remont zalanego stropu, zalanych ścian, podłóg. O zakupie nowych mebli, czy pozbyciu się swądu spalenizny Mirosława Kura nawet teraz nie myśli. Straż pożarna zapewnia, że uszkodzenia jakie poczynił ogień, i te powstałe wskutek akcji gaśniczej i tak są niewielkie. - Przy takich sytuacjach to jest rzecz normalna, chociaż staramy się tej wody użyć jak najmniej, by te straty były jak najmniejsze - mówi mł. kpt. Wojciech Mikucki z PSP Kalisz.
Straty faktycznie mogłyby być większe. Mimo podwójnego pożaru cała rodzina wyszła z tego bez szwanku. Teraz, jak przyznaje pani Mirosława wszystko muszą zaczynać od nowa, ważne jednak, że razem. Relację wideo na ten temat obejrzycie w dzisiejszym Wydaniu Magazynu Miejskiego o 17.15 na 30. kanale telewizji Multimedia Polska.
MS. fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze