W przedsięwzięciu grupy krakowskiej równie ciekawy jest spektakl i sposób jego tworzenia, dlatego warto było obejrzeć „Wszystko o mojej matce” prezentowane w hali OSRiR i późnym wieczorem spotkać się z aktorami w Malarni kaliskiego teatru. Spektakl wyrasta bowiem z bardzo osobistego doświadczenia Michała Borczucha i Krzysztofa Zarzeckiego, których matki – w odstępie 12 lat – zmarły na raka. Dorośli synowie ze strzępów wspomnień dziecięcych bądź młodzieżowych postanowili nie tylko utkać opowieść o życiu z matką i bez matki, ale przede wszystkim o relacjach matka-syn, które na ogół bywają bardzo trudne. Brzmi to ckliwie, ale nie przeradza się w melodramat, mimo patronatu Pedro Almodovara, z którego filmu tak naprawdę wzięto jedynie tytuł i imiona bohaterek-aktorek.
Ze sporym trudem Michał Borczuch wraz ze swymi koleżankami opowiadał o procesie tworzenia przedstawienia, który zakładał dużą aktywność improwizacyjną na scenie i przed kamerą oraz tworzenie postaci na bazie wspomnień własnych i wspomnień o matkach reżyserów przy jednoczesnym nieutożsamianiu się z którąkolwiek z nich. Droga dochodzenia do ostatecznej wersji (jeśli to w ogóle możliwe!) spektaklu – przyznali sami artyści – była tyleż ciekawa, co ryzykowna, jednak przebyta wraz z utalentowanymi aktorkami (to już moja opinia) może doprowadzić… do zdobycia choćby jednej, jeśli nie zespołowej, nagrody aktorskiej na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych.
W ramach obchodów Dnia Teatru Publicznego i towarzyszącej mu akcji „Bilet za 500 groszy” zaprezentowano spektakl (?) „Jeden gest” Nowego Teatru z Warszawy. Przedsięwzięcie Wojtka Ziemilskiego to próba przybliżenia świata osób niesłyszących, a zwłaszcza ich problemów i możliwości komunikowania się ze światem słyszących. To z jednej strony cztery historie performerów, którzy opowiadają o swych losach zanim na przykład odnaleźli współczesne metody ułatwiające słyszenie (implanty), z drugiej – dość atrakcyjny wykład na temat niejednorodności i semantycznej migotliwości języka migowego, który ma (o dziwo!) nie tylko swoje narodowe wersje, ale też rozbudowany system zarówno gestów, jak i min czy ruchów całego ciała. „Jeden gest” został przyjęty bardzo życzliwie, choć kilkoro widzów – trzeba to jednak zaznaczyć – wybierając się na teatralny festiwal oczekiwało najprawdopodobniej innego rodzaju widowiska i opuściło salę przed finałem.
R. Kuciński, zdj. autor, A. Walczak, teatr (Jakub Seydak)
Napisz komentarz
Komentarze