Piotr Łuszczykiewicz na cmentarzu w Opatówku bywa często. Odwiedza tam grób swojej babci. Doskonale pamięta, że obok niego była mogiła Marianny Dreszer pochowanej na początku XX wieku. - Ostatnia wizyta przyniosła niemiłą niespodziankę. Część cmentarza została brutalne splantowana. Zniknął nie tylko grób, który doskonale pamiętam, ale też mniejsze kurhanki – mówi profesor Łuszczykiewicz.
Co stało się na cmentarzu w Opatówku? Proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa wyjaśnia, że to zwyczajne porządkowanie części nekropolii, która była zarośnięta i zaniedbana. - Ta część od połowy lat ’70-tych należy do parafii katolickiej. Powoli przygotowuję ten teren pod pochówki. Zgodnie z prawem po 20-latach, jeśli grób nie jest opłacony, może zostać zlikwidowany a teren przeznaczony na nową mogiłę. Ja nie chcę niszczyć starych grobów. O tych, które są w tej części cmentarza będę rozmawiać z pastorem Michałem Kühnem – wyjaśnia ks. prałat Władysław Czamara.
Zaniepokojony wykładowca kaliskich uczelni rozumie obowiązujące prawo oraz fakt, że parafia potrzebuje terenu pod nowe groby. Jednak nie pojmuje, dlaczego zniknęły konkretne mogiły.
- Możemy mówić ogólnikowo, ale lepiej posługiwać się konkretami. Dla mnie takim jest wspomniany już nagrobek Marianny Dreszer, który od lat sąsiadował z grobem mojej rodziny. Teraz go nie ma. Obszedłem cały cmentarz i nie znalazłem po nim śladu. Co się z nim stało? Dotyczy to też innych mogił. Tam spoczywały konkretne osoby, o których pamięć powinna trwać. To obywatele miejscowej społeczności. To także zabytki sztuki nagrobnej. Czy można je tak po prostu wyrzucić na śmietnik? Jeśli nie pamiętamy o naszych zmarłych, nie mamy prawa do pamięci o nas samych – nie ukrywa zdenerwowania Piotr Łuszczykiewicz.
- Ramki w całości zostały. Te zniszczone, nawet bez napisów również. Jeśli coś usunęliśmy, to tylko gruz i chaszcze – zapewnia kościelny z parafii w Opatówku, który na co dzień opiekuje się nekropolii.
Po zainteresowaniu tematem cmentarz odwiedziła Jadwiga Miluśka. Dyrektor Biblioteki Agatona i Stefana Gillerów oraz znawczyni Opatówka również zapewnia, że nic złego się nie wydarzyło.
- Znam każdy grób na tym cmentarzu. Część ewangelicka od lat była zaniedbana i zarośnięta. Teraz, po usunięciu chaszczy, nie widzę by któryś z grobów ucierpiał i szczerze powiem, że nie kojarzę mogiły, o której mówi profesor Łuszczykiewicz – wyjaśnia dyrektor Jadwiga Miluśka.
- Przykro mi, ale pani Miluśka nie zna jednak lub nie chce znać opatóweckiej nekropolii ewangelickiej. Zmarła w młodym wieku Dreszer była kuzynką mojej prababci, fragment płyty nagrobnej z ciemnego piaskowca leżał tuż obok grobu mojej babki i pradziadka. Mogę tylko zacytować Mickiewicza: "Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie" - ripostuje prof. Łuszczykiewicz.
Cmentarz w Opatówku powstał w pod koniec XIX wieku. Obok katolików, w północno-zachodniej części chowano przedstawicieli licznej społeczności ewangelickiej, która do miejscowości przybyła z Niemiec za pracą. W czasie wojny część dla protestantów powiększono. Wtedy też zniszczono lub uszkodzono wiele mogił katolików.
- Po wojnie powiększono część katolicką. Grobów ewangelickich, o które dbano, nikt nie niszczył. Sama często wskazywałam mogiły, które nawet w złym stanie, powinny zostać zachowane zew względu na pochowane tam osoby – dodała Jadwiga Miluśka.
Ewangelicy w przeszłości licznie zamieszkiwali Kalisz i jego okolice. Byli, po Żydach, drugą mniejszością, która tworzyła niezwykłą mozaikę kultur i obyczajów naszego regionu. Dlatego pamięć o nich i ich dokonaniach to nasz obowiązek. Dbanie o ich groby to także zwykły ludzki odruch szacunku dla zmarłych. Dobrym przykładem może być Pleszew, który odkupił cmentarz ewangelicki i pozyskał pieniądze nie tylko na jego renowację, ale i badania naukowe, które przyniosły wiele ciekawych faktów o przeszłości miasta i pochowanych tam jego mieszkańcach.
AW, zdjęcia Piotr Łuszczykiewicz, Jadwiga Miluśka
Napisz komentarz
Komentarze