Panowie poznali się w roku 2000. 46-letni dziś Piotr P. prowadził jedną z większych firm ogłoszeniowych w Polsce, drugi, 41-letni Piotr P. zaczął u niego pracować. Kilka lat później stworzyli wspólny biznes. Zyski miały przynosić reklamy na ekranach ledowych, które instalowali m.in. w Kaliszu. Pieniądze były jednak niewielkie. Wtedy 46-latek namówił młodszego wspólnika do uruchomienia tzw. programu partnerskiego. - Zamiarem było pozyskanie reklamodawców o zasięgu krajowym, a to wydawało się możliwe jedynie poprzez otworzenie biura w Warszawie. W mojej ocenie potrzebnych było około 4 milionów złotych, by firma uzyskała płynność i zafunkcjonowała na rynku polskim – czytał złożone w czasie śledztwa zeznania 41-latka przewodniczący składu sędziowskiego. - Ja obawiałem się pomysłu, by pożyczać pieniądze od ludzi, ale z drugiej strony nie widziałem innego wyjścia. Wynikało to z faktu zadłużenia bankowego (…) i z braku możliwości pozyskania środków.
Obiecywali szybki i duży zysk
Swoim klientom obiecywali duże pieniądze w krótkim czasie. - Oferowali inwestycje oprocentowane na poziomie 68% rocznie – mówi Artur Cajdler, prokurator. Około 100 osobom udało się otrzymać nie tylko zainwestowaną kwotę, ale i odsetki. Dzięki temu firma stwarzała pozory wiarygodności i wypłacalności.
Jednak mechanizm nakręcał się sam. I coraz szybciej prowadził do milionowego przekrętu. - Jedna firma pożyczała drugiej, dokonywano przelewów – tłumaczył podczas procesu młodszy z oskarżonych. - W 2013 roku zwróciłem uwagę wspólnikowi, że wypłaca z mojego konta znaczne kwoty. Z firmowego na prywatne. Mieliśmy umowę, że wypłacamy z konta po 4 tysiące złotych miesięcznie. Okazało się, że ten brał znacznie więcej, nawet ponad 10 tysięcy złotych miesięcznie. Chciałem zablokować dostęp do konta, ale Piotr mi powiedział, że zostawi to wszystko, a ja zostanę ze zobowiązaniami w ramach programu partnerskiego.
Ponad 640 poszkodowanych
W pierwszych miesiącach firma nieźle sobie radziła. W każdym razie z pozyskiwaniem potencjalnych partnerów do inwestowania. Kiedy w 2014 roku Komisja Nadzoru Finansowego ogłosiła ostrzeżenie związane z działalnością kaliskiej firmy, tendencja się odwróciła i młodszy ze wspólników, który cały czas podkreślał, że był tylko figurantem w tym układzie, chciał ogłosić upadłość. Starszy nie pozwolił na taki zabieg. Machina się nakręcała. Zadłużenie rosło, podobnie jak piętrzyły się pomysły na ukrycie wypływających z kont pieniędzy klientów. Nie pomogły ani szybkie pożyczki, których sami udzielali, ani przelewy z kont na konta. Osoby, które zainwestowały – od kilkuset złotych do nawet prawie dwóch milionów złotych – straciły wszystkie pieniądze. – Oskarżeni doprowadzili do niekorzystnego rozporządzenia mieniem 641 osób – mówi prokurator.
Gdzie są wyłudzone miliony?
Tego nie wiadomo. Na poczet naprawienia szkody śledczym udało się zabezpieczyć majątek wart niespełna 3,7 mln zł. Resztę oskarżeni mieli rzekomo przeznaczyć na bieżące wydatki.
Obaj, na pierwszej rozprawie, przyznali się do części zarzucanych im czynów. 41-letni Piotr P. wniósł o dobrowolne poddanie się karze. Mężczyznom grozi do 15 lat więzienia.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze